Czy rząd zdąży z uchwaleniem budżetu? Minister finansów uspokaja

Minister finansów Andrzej Domański zapewnił na łamach Money.pl, że przyjęcie tegorocznego budżetu "nie jest zagrożone", zaś jego stabilność "jest zabezpieczona". Odniósł się w ten sposób do obaw dotyczących niespełnienia konstytucyjnych terminów dla uchwalenia ustawy w związku z przesunięciem posiedzenia Sejmu.

Procedowanie ustawy budżetowej w Sejmie było pierwotnie zaplanowane od 10 do 12 stycznia. W tym czasie miały odbyć się trzy czytania, a następnie projekt miał zostać skierowany do Senatu. Harmonogram prac posłów został jednak przesunięty przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię na 16-17 stycznia, co ma związek ze sprawą Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Marszałek tłumaczył, że sytuacja ta "nie daje gwarancji, że w tym tygodniu obrady Sejmu będą przebiegały spokojnie".

"Przyjęcie budżetu nie jest zagrożone"

Przyjęcie budżetu jest przez rząd Donalda Tuska traktowane priorytetowo, bowiem plan procesu legislacyjnego ogranicza czasowo konstytucja. Jak zapewnił jednak minister finansów Andrzej Domański w rozmowie z Money.pl, "przyjęcie budżetu nie jest zagrożone", a "stabilność budżetu jest zabezpieczona".

Reklama

- Jesteśmy w kontakcie z kancelariami Sejmu i Senatu. Dotychczasowe prace nad ustawą budżetową przebiegały sprawnie i liczę nadal, że tak będzie. Projekt ustawy budżetowej nie budził żadnych wątpliwości - cytuje szefa resortu portal.

Do kwestii budżetu odnosił się również Szymon Hołownia.

- Wczoraj odbyliśmy konsultacje w tej sprawie z liderami koalicji, z Ministerstwem Finansów, z premierem, z Kancelarią Sejmu, żeby upewnić się, że proces uchwalania budżetu nie jest w niczym zagrożony - powiedział we wtorek marszałek.

Parlament ma czas do kwietnia br.

Jak głosi konstytucja, od momentu zgłoszenia przez Radę Ministrów projektu ustawy budżetowej do Sejmu do otrzymania go przez prezydenta do podpisu może minąć nie więcej niż cztery miesiące. W przeciwnym wypadku głowa państwa może skrócić kadencję Sejmu. Choć pierwsze przesłanki medialne mówiły o nieprzekraczalnym terminie 29 stycznia, był on obowiązujący dla rządu Mateusza Morawieckiego, którego propozycja ustawy upadła.

- Projekt ustawy przygotowany przez poprzedni rząd uległ dyskontynuacji w związku z tym, że zakończyła się kadencja Sejmu. Nowy termin powinno liczyć się od momentu złożenia swojej propozycji przez nowy rządwskazuje w rozmowie z Interią Biznes prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego.

A to oznacza, że termin ten upływa 19 kwietnia

- Inne rozumowanie ma w sumie nieracjonalny, ale także antyparlamentarny element. Nieracjonalny dlatego, że były wybory, które wyłoniły nowy rząd. Antyparlametarny, ponieważ trzeba uszanować wynik wyborów, wolę wyborców i nie powinno się krępować ich woli decyzjami poprzedniego Sejmu - powiedział prof. Piotrowski.

Prezydent może ustawę podpisać lub skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego. To jedyna ustawa, wobec której głowa państwa nie może zastosować weta. 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »