Czy TSUE podważy europejskie prawo? WIBOR jest do tego okazją

Rząd zastanawia się nad stanowiskiem dla Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej w sprawie odpowiedzi na zapytania częstochowskiego sądu, czy w umowach kredytowych banki mogły stosować stopę WIBOR. Swoje stanowisko ma też przedstawić Komisja Europejska. Oba, jak też późniejsze orzeczenie TSUE, mogą mieć duże konsekwencje nie tylko dla kredytobiorców, ale także dla europejskiego prawa. Jakie?

Powiedzmy najpierw, o co chodzi w pozwach wnoszonych przeciwko bankom przez kredytobiorców spłacających zobowiązania hipoteczne w złotych. Celem ich jest "wyrzucenie" z zawartych umów kredytowych wskaźnika WIBOR będącego podstawą oprocentowania kredytów. Gdyby do tego doszło, podstawą oprocentowania byłaby tylko marża banku. Gdyby do tego doszło to - według naszych robionych z grubsza szacunków - przy obecnie zawieranych umowach i w aktualnych warunkach kredytobiorca w całym okresie spłaty kredytu poniósłby o 40 proc. niższe koszty kredytu, niż gdyby spłacał kredyt z WIBOR-em.  

Reklama

Na razie nieco ponad tysiąc kredytobiorców hipotecznych uznało, że jest o co powalczyć, tym bardziej, że frankowiczom udało się "rozjechać" banki i wydrenować z nich 70 mld zł, a może znacznie więcej. Podaż pozwów o WIBOR nie rośnie jednak lawinowo. Co może zmienić całkowicie pole gry? Jedynie korzystne dla roszczeń kredytobiorców orzeczenie TSUE. Tak, jak było to jesienią 2019 roku w sprawach frankowych, kiedy tsunami roszczeń nadeszło po werdykcie Trybunału.

Powiedzmy od razu - kredyty we frankach i kredyty w złotych o oprocentowaniu opartym na WIBOR to nie są sprawy symetryczne, choć na rzekomej ich symetrii oparty jest marketing kancelarii prawnych, mający być dźwignią ich biznesu, a tym samym wzrostu podaży pozwów. W przypadku kredytów we frankach bank "sprzedawał" wraz z udzielonym finansowaniem dwa ryzyka - kursowe i stopy procentowej - i jedno z nich, kursowe, zmaterializowało się z nadmiarem, gdy wybuchł wielki globalny kryzys finansowy.  

Ryzyko stopy procentowej

W przypadku kredytu w złotych opartym na WIBOR kredytobiorca bierze na siebie tylko ryzyko stopy procentowej. Ale czy to ryzyko nie może być nadmierne, czy też - innymi słowy - nie może się zmaterializować ryzyko systemowe? Oczywiście - może. W Polsce główna stopa NBP wzrosła z 0,1 proc. w latach 2020-21 do 6,75 proc. w 2022 roku. A wielu ekonomistów mówi, że wzrosła za mało, by poskromić inflację, czego jeszcze odczujemy wszyscy opłakane skutki. Jakie są zatem granice ryzyka, które może ponosić konsument-kredytobiorca, a od jakiej granicy powinien je ponosić bank? Ile to może kosztować i kto powinien za to zapłacić?

To właśnie materializacja ryzyka systemowego spowodowała wzrost kursu franka, spowodowała zubożenie ogromnych rzesz kredytobiorców, a brak sensownej odpowiedzi ze strony banków na tę sytuację spowodował, że poszli do sądów i teraz mają w kieszeni już ok. 70 mld zł. Powodem nie były żadne klauzule umowne mniej lub bardziej rzekomo "abuzywne", choć łatwo wskazać poszczególne umowy kredytowe, w których nie była zachowana równowaga stron.

Na to, że na konflikt frankowiczów z bankami trzeba popatrzyć od strony materializacji ryzyka systemowego, które przerosło wyobraźnię stron kontraktu i w tym kontekście przyjrzeć się możliwościom podziału kosztów tego ryzyka zwracał już uwagę emerytowany profesor Uniwersytetu Gdańskiego Leszek Pawłowicz w wywiadzie dla miesięcznika "Bank". Sprawy potoczyły się jednak zupełnie inaczej, a częściowo odpowiedzialność za to spada także na TSUE. Choć trzeba wyraźnie powiedzieć - przez osiem minionych lat, kiedy to polskie państwo miało wielokrotnie szansę, żeby zapobiec wyrokom urągającym elementarnemu poczuciu sprawiedliwości społecznej, zachowało się skrajnie niedojrzale, w sposób urągający samemu pojęciu państwa. 

Czy tym razem będzie tak samo?

Wygląda na to, że nie, choć na razie żadne sygnały o stanowisku rządu nie płyną. Jak dotąd Komitet Stabilności Finansowej podtrzymał we wrześniu swoją wcześniejszą, dwa razy już wyrażaną ocenę, że brak jest podstaw prawnych do badania postanowień umowy kredytu dotyczącej zmiennego oprocentowania opartego na wskaźniku referencyjnym WIBOR w świetle chroniącej konsumentów dyrektywy 93/13. Zadeklarował też, że będzie wspierać stanowisko rządu zmierzające do wyeliminowania lub ograniczania ryzyka wynikającego z niekorzystnego dla umów "na WIBOR-ze" rozstrzygnięcia TSUE.

Nowe światło na dyskusję prawną na temat stosowania przez banki w umowach WIBOR rzucili ostatnio Katarzyna Kamińska-Krawczyk i Łukasz Stankowski z Deloitte Legal w artykule w serwisie prawo.pl. Wskazali oni, że WIBOR, choć jest zapisany w umowie, nie jest postanowieniem umownym. Ponieważ jest on wskaźnikiem referencyjnym, opracowywanym przez licencjonowanego administratora, bank ma obowiązek go stosować w umowie z konsumentem. Twierdzą, że bank nie ma zatem żadnej swobody w ustalaniu odsetek w przypadku umowy o kredyt o oprocentowaniu zmiennym i dlatego nie może być mowy o "abuzywności" stosowania stopy WIBOR.

WIBOR ma mocne plecy, bo faktycznie figuruje w wykazie kluczowych wskaźników referencyjnych załączonym do rozporządzenia wykonawczego 2019/482 zmieniającego rozporządzenie wykonawcze Komisji Europejskiej 2016/1368 ustanawiające wykaz kluczowych wskaźników referencyjnych na podstawie rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady UE 2016/1011, czyli rozporządzenia BMR.

Konsekwencje dla europejskiego prawa

W tej sytuacji TSUE przychylając się do żądań "wyrzucenia" WIBOR z umów kredytowych musiałby wejść w polemikę z europejskim prawem.

- Mówimy o konsekwencjach nie tylko dla rynku polskiego, bo WIBOR jest jednym z pięciu (wskaźników) objętych BMR (...) Negatywne rozstrzygnięcie dotyczące WIBOR spowodowałyby kwestionowanie innych wskaźników - mówił na konferencji prasowej prezes Związku Banków Polskich Tadeusz Białek.

- Liczymy, że Komisja Europejska będzie miała na względzie wymiar ogólnoeuropejski - dodał.

Bo faktycznie, KE powinna się przyjrzeć, czy pomiędzy BMR, regulującym kwestię wskaźników referencyjnych, a dyrektywą chroniącą prawa konsumenta zachodzi spójność. To wymaga jednak głębokiej analizy i mało prawdopodobne jest, żeby nastąpiła ona do końca października, a więc terminu, w jakim oczekiwana jest odpowiedź KE na zapytanie TSUE.

Nie zmienia to wcale faktu, że wskaźnik referencyjny użyty do wyznaczania kosztu kredytu, jakikolwiek by nie był, tak czy inaczej wystawia kredytobiorcę na ryzyko stopy procentowej. Pytanie, czy akceptowalne jest, by to ryzyko było dowolnie wysokie. W ciągu niespełna roku w Polsce stopy procentowe wzrosły o 640 punktów bazowych, a co by było, gdyby wzrosły o 6400 pb? Czy są takie granice ryzyka, na które konsument może być eksponowany, czy też nie? 

Jest to o tyle istotne, że przez cały (prawie) okres od początku transformacji polscy kredytobiorcy funkcjonowali w otoczeniu spadającej inflacji i spadających stóp. Ten długoterminowy trend zakończył się w 2019 roku i od tego czasu (z przerwą na pandemię) żyjemy w okresie wysokiej lub też wysoce zmiennej inflacji i - prawdopodobnie - zmiennych lub raczej wysokich stóp. To zupełnie inny krajobraz i nie sposób go ignorować. Chyba, że chcemy by system finansowy szarpany był wciąż przez mniej lub bardziej uzasadnione pozwy.

Jacek Ramotowski

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: WIBOR | kredyt hipoteczny
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »