Demografowie SGH: Stabilizacja kluczowa przy planowaniu rodziny
Stabilizacja jest najważniejsza dla osób planujących rodzinę - Polacy decydują się na dzieci, gdy są w związku małżeńskim, oboje mają pracę i nie muszą wynajmować mieszkania - wynika z badania przeprowadzonego przez demografów ze Szkoły Głównej Handlowej.
Badanie jest częścią międzynarodowego projektu badawczego GGS-PL (Generacje, rodziny i płeć kulturowa) realizowanego przez Instytut Statystyki i Demografii Szkoły Głównej Handlowej w ramach międzynarodowego programu badań GGP (Generations and Gender Programme). Przeprowadził je zespół pod kierownictwem prof. Ireny Kotowskiej z Zakładu Demografii Szkoły Głównej Handlowej.
- Dyskutujemy o tym, że w Polsce ma wzrosnąć liczba urodzeń. Te urodzenia nie wzrosną w ciągu najbliższych 30 lat. Nie ma na to szans z demograficznego punktu widzenia. Dlaczego? Ponieważ to, ile jest urodzeń, zależy od tego, jak często kobiety w określonym wieku rodzą dzieci i od tego, ile tych kobiet jest - mówiła prof. Kotowska. Dodała, że według prognoz Eurostatu współczynnik dzietności charakteryzujący średnią liczbę dzieci przypadającą na kobietę w wieku rozrodczym wzrośnie z wartości 1,4 do 1,6, jednak wciąż będziemy mieć do czynienia ze spadkiem liczby urodzeń, ponieważ spada liczba kobiet w wieku 20-29 lat, czyli takim, w którym najczęściej rodzą dzieci.
Jej zdaniem szansą na zahamowanie spadku urodzeń jest zachęcanie do macierzyństwa kobiet w wieku 30-39 lat, bo w najbliższym czasie tych kobiet będzie więcej. Jednak - jak podkreśliła prof. Kotowska - podejmując działania na rzecz dzietności, musimy mieć świadomość, że efektem będzie w najlepszym wypadku ograniczenie spadku urodzeń w najbliższych latach, a nie wzrost.
Zespół prof. Kotowskiej zbadał, co wpływa na plany rodzicielskie Polaków. Jak przekonywała dr Monika Mynarska z Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, Polacy chcą mieć dzieci, jednak by zrealizować swoje plany prokreacyjne potrzebują stabilizacji - m.in. pracy i mieszkania.
Wśród osób bezdzietnych w wieku 20-39 lat tylko 12 proc. osób deklaruje, że nie zamierza mieć potomstwa, 42 proc. chce mieć dziecko w dalszej przyszłości, zaś 47 proc. - w ciągu trzech lat.
W przypadku planowania drugiego dziecka sytuacja wygląda trochę inaczej. Aż 32 proc. rodziców jednego dziecka nie zamierza powiększać rodziny. Niewielki odsetek badanych (16,3 proc.) chce mieć dziecko w dalszej przyszłości, ale ponad połowa (51,2 proc.) planuje je w ciągu trzech lat. - Można więc uznać, że osoby, które mają już jedno dziecko albo relatywnie szybko myślą o dziecku kolejnym, albo w ogóle porzucają dalsze plany prokreacyjne - mówiła badaczka. Podkreśliła, że w przeważającej większości plany te obarczone są dość dużym stopniem niepewności.
Badania pokazały, że osoby bezdzietne planują dziecko, kiedy są w związku małżeńskim i kiedy oboje partnerzy mają pracę. Co ciekawe, wysokość zarobków nie okazała się istotna, ważniejsze jest to, że oboje mają stały dochód. Bardziej precyzyjnym, konkretnym planom prokreacyjnym sprzyja również sytuacja, gdy partnerzy nie muszą wynajmować mieszkania - albo mają własne, albo mieszkają przy rodzinie. - Potwierdza się to, że kluczowym słowem jest tu stabilizacja - podkreśliła Mynarska.
Dodała, że w badaniach pojawił się bardzo newralgiczny punkt, jeżeli chodzi o wiek kobiet - czas, kiedy bardzo intensywnie myślą o macierzyństwie, jeżeli jeszcze są bezdzietne - wiek 30-34 lata. - Jeżeli kobiety do tego wieku nie mają potomstwa, to jest to moment, kiedy macierzyństwo zaczyna bardzo silnie dominować w ich planach. To potwierdza, że opóźnianie macierzyństwa nie oznacza całkowitej rezygnacji - podkreśliła.
Jak wynika z badań, wciąż większość dzieci w Polsce rodzi się w związkach małżeńskich. Nie oznacza to, że Polacy nie wchodzą w związki nieformalne (kohabitacyjne), jednak najczęściej poprzedzają one małżeństwo. Obecnie wejść w tego rodzaju związki jest nawet więcej niż wejść bezpośrednio w małżeństwo, ale nie oznacza to, że jest ich więcej niż małżeństw. Małżeństwo jest nadal najważniejszą formą życia rodzinnego, a związki nieformalne stanowią tylko 4 proc. związków, w które wchodzą kobiety.
- Udział wejść w związki nieformalne jest wysoki, ale te związki po prostu nie są zawierane na tak długi czas jak małżeństwa. One są krótkie i najczęściej ludzie z kohabitacji przechodzą w małżeństwo - wyjaśniła dr Anna Matysiak z zespołu, który prowadził badania.
Jej zdaniem związki nieformalne w Polsce zawierane są przez partnerów, którzy w zasadzie planują małżeństwo, ale chcą sprawdzić, jak im będzie razem. - Jest to taki związek tworzony na próbę, dlatego w Polsce te związki są dosyć krótkie. Wśród kobiet urodzonych w roku 1970 bądź później jedna trzecia kohabitacji zakończyła się po upływie roku, a jedna trzecia przetrwała dłużej niż trzy lata - poinformowała. Dodała, że ok. 80 proc. tych związków przekształciło się w związek małżeński.
W związku z tym, że jest to "związek na próbę", dzieci w nim raczej się nie rodzą. - Przeważnie ludzie wychowują dzieci w małżeństwie, jednak zjawisko posiadania dzieci w związkach nieformalnych też się w Polsce rozpowszechnia - mówiła Matysiak. Badania jednak pokazują, że choć rośnie odsetek poczęć w związkach nieformalnych, liczba dzieci urodzonych i wychowywanych w tego typu związkach wciąż jest stosunkowo niska, choć również rośnie. Oznacza to, że kiedy para spodziewa się dziecka, często decyduje się na małżeństwo.
W latach 70. i 80. odsetek poczęć w związkach nieformalnych wynosił poniżej 5 proc. W drugiej połowie poprzedniej dekady w kohabitacji poczynanych było ok. 23 proc. dzieci, rodziło się około 14 proc., natomiast wychowywanych było mniej - dzieci poniżej pierwszego roku życia stanowiły ok. 12 proc., a dzieci w wieku do dwóch lat ok. 8-9 proc.
- Pozostawanie w związku nieformalnym i wychowywanie w nim dzieci raczej nie jest przejawem indywidualistycznego stylu życia, zmian w systemie wartości przejawiających się tym, że manifestujemy naszą odrębność, odmienny styl życia, kontestujemy małżeństwo. Jest to bardziej związane z faktem, że coś nam się w życiu nie udało, zaobserwowaliśmy, że w związkach coś się nie wiedzie lub napotykamy jakieś ograniczenia i to nas skłania ku temu, by pozostać w kohabitacji i nie decydować się na małżeństwo - powiedziała Matysiak.