Dług publiczny w Polsce: Rośnie czy spada?
Zadłużenie Polski liczone w złotych rośnie z kwartału na kwartał. Spada zaś w porównaniu do PKB. Jedni ekonomiści uważają, że ważniejsza jest druga proporcja, inni przestrzegają, że w takim myśleniu kryje się pułapka, która może okazać się groźna. Dodatkowo różnica pomiędzy zadłużeniem liczonym według kryteriów unijnych i polskich to 298 mld zł.
Wydawałoby się, że nie ma nic prostszego niż policzenie długu. Wystarczy zliczyć zadłużenie i już wiemy. Te oczywiste: matematyka i logika nie sprawdzają się w przypadku długu państwa. Zadłużenie publiczne jest bowiem tak samo kategorią finansową, co propagandową.
Dług publiczny przedstawiany jest w dwóch wielkościach. Różnica pomiędzy nimi na koniec września (to ostatnie dostępne dane) wynosi już 298,1 mld zł, czyli mniej więcej tyle ile rząd spodziewa się uzyskać w przyszłym roku w postaci wpływów z vat (czyli od wszystkich naszych zakupów) i trzy i pół razy więcej niż mamy zapłacić jako PIT od naszych wynagrodzeń.
Pierwszy to państwowy dług publiczny (PDP) określony w ustawie o finansach publicznych. Wypisane są tak wszystkie instytucje, których zadłużenie wlicza się do PDP. On też jest uwzględniony w konstytucji, w zapisanym limicie zadłużenia - nie może wynieść więcej niż 3/5 wartości rocznego produktu krajowego brutto (czyli 60 proc.) Zapisany jest też prób ostrożnościowy 55 proc. PKB. Jeśli zadłużenie będzie wynosiło tyle proc. to rząd musi po pierwsze ograniczyć wydatki, po drugie przeprowadzić program naprawczy finansów publicznych. Dług na koniec trzeciego kwartału wyniósł 1181 mld zł.
Ponieważ kraje Unii Europejskiej stosowały różne zabiegi, by nie raportować całego zadłużenia, to kilkanaście lat temu uzgodniono unijną metodę liczenia zadłużenia. I tak w Polsce zadłużenie publiczne liczone jest również jako dług sektora instytucji rządowych i samorządowych (EDP). W tej kategorii mieszczą się finanse funduszy, które nie są uwzględnione w pierwszej kategorii jak choćby Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 (stworzony przez obecnie rządzącą opcję polityczną) czy Krajowy Fundusz Drogowy (wymyślony przez poprzednią ekipę rządzącą). Tak liczony dług pod koniec III kwartału wyniósł ponad 1479 mld zł.
Także w przypadku tego zadłużenia ważny jest jego limit, ponieważ po przekroczeniu 60 proc. PKB uruchomiana jest procedura nadmiernego deficytu.
Na tę drugą kategorie zwracają uwagę ekonomiści, międzynarodowe instytucje i inwestorzy (rynki finansowe), czyli ci od których państwo głównie pożycza pieniądze.
Pod koniec września (są to najnowsze dane) różnica pomiędzy obiema metodami wyniosła 298,1 mld zł. Ta kwota pokazuje jakie zabiegi finansowe stosuje rząd, by móc wydawać pieniądze poza kontrolą parlamentu. Ale też po to by pożyczając pieniądze oddalać się od limitu zapisanego w konstytucji.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Premier Mateusz Morawiecki kilka dni temu napisał w mediach społecznościowych "Dług sektora finansów publicznych podczas rządów Prawo i Sprawiedliwość spadł w Polsce do 50,3 proc. PKB, czyli poniżej poziomu z końca 2015 (51,3 proc.)". To prawdziwe proporcje. Dług publiczny Polski jako proc. PKB od sześciu kwartałów spada. Relacja PDP do PKB na koniec III kwartału wyniosła 40,2 proc., zaś długu EDP - 50,3 proc. i spadła w porównaniu z poprzednim kwartałem o 1,1 pp. oraz o 3,4 pp. w porównaniu z końcem 2021 r. Byłby to świetny wynik, gdyby wynikał z oszczędności. Jest to jednak efekt wysokiej inflacji i szybkiego wzrostu nominalnego PKB.
Karol Pogorzelski, ekonomista w Banku Pekao uważa, że na dług publiczny należy patrzeć jako na procent PKB, a nie na jego wartość nominalną. Inaczej uważa Sławomir Dudek, ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. - Relacja długu do PKB jest tylko jednym ze wskaźników oceny finansów publicznych. Nie da się tylko na jego podstawie oszacować ich stanu. Od dawna przypominam o sytuacje, która wydarzyła się w Rumunii. W 2008 roku relacja długu do PKB wyniosła 30 proc., ale utraciła płynność. Aby finansować emerytury i inne wydatki Rumunia poprosiła o pomoc Międzynarodowy Fundusz Walutowego i Komisję Europejską - przypomina ekonomista.
Dudek zwraca uwagę na to, że często kryzysy finansowe pojawiają się nagle, a nawet niespodziewanie. Wydaje się, że sytuacja jest opanowana, aż nagle jakaś iskra w gospodarce światowej czy krajowej powoduje gwałtowną zmianę na gorsze.
Zwraca uwagę także na to, że już teraz obniża się tempo wzrostu PKB, inflacja w przyszłym roku także nieco się zmniejszy. Proporcje pomiędzy długiem nominalnym a PKB będą się pogarszały.
Ludwik Kotecki, członek RPP zauważa jednak: - Byłoby jeszcze gorzej, gdyby w czasie wysokiej inflacji relacja pomiędzy długiem i PKB nie zmieniła się lub wzrosła, ale spada ze względu na podatek inflacyjny, który teraz płacimy.
Relacja długu do PKB spadła, pomimo że obie wartości od początku roku wzrosły o ponad 32 mld zł (PDP) oraz 68,7 mld zł (EDP). Różnica wynosi ponad 1:2. Co pokazują obie te liczby? Rząd chętniej zwiększa te wydatki, które nie są wliczane do PDP. W ten sposób pożycza pieniądze, ale nie przybliża się do limitów, które wymusiłyby na nim inną politykę finansową. Tylko w III kwartale zadłużenie Krajowego Funduszu Drogowego wzrosło o prawie o 5,6 mld zł, a Funduszu Przeciwdziałania COVID-19 o ponad 4,2 mld zł.
Ta różnica pokazuje także jak iluzorycznym pojęciem staje się deficyt budżetowy rozumiany jako wyznacznik kondycji finansów publicznych. Rząd pokazuje w nim nadwyżki (czyli więcej udało się uzyskać dochodów niż wydatków) bo finansuje wydatki z pozabudżetowych funduszy.
Różnica pomiędzy kwotami długu publicznego wyliczonymi na dwa sposoby będzie w najbliższych latach rosła. Sam rząd oszacował, że w pod koniec przyszłego roku wyniesie prawie 422 mld zł, a pod koniec 2026 r. - aż ponad 638 mld zł. Takie wartości zapisano we wrześniu w "Strategii zarządzania długiem sektora finansów publicznych w latach 2023 - 2026"
Aleksandra Fandrejewska
Zobacz również: