Do kompletu brak elektrowni
Vattenfall zakończył już restrukturyzację polskich spółek i szykuje się do kolejnych zakupów. Chce inwestować w duże elektrownie.
Szwedzki koncern energetyczny Vattenfall, który od 2000 r. jest inwestorem strategicznym w Elektrociepłowniach Warszawskich (EW), a od 2001 r. - w Górnośląskim Zakładzie Elektroenergetycznym (GZE), szykuje się do kolejnych dużych zakupów w Polsce.
- Dotychczas zajmowaliśmy się przede wszystkim restrukturyzacją naszych aktywów. Jesteśmy bardzo zadowoleni z postępów osiągniętych przez polskich menedżerów. Ich skalę obrazują wyniki Vattenfalla w Polsce w ostatnim półroczu. Mimo blisko 11-proc. spadku sprzedaży, poprawiliśmy o ponad 15 proc. wynik operacyjny. O połowę, czyli o około 300 mln zł w skali roku, zredukowaliśmy trudne należności, z którymi borykało się GZE. Ograniczyliśmy zatrudnienie do 3,4 tys. osób z poziomu 7,5 tys. w chwili zakupu EW i GZE. W połowie przypadków odbyło się to poprzez outsourcing, co pozwoliło zachować miejsca pracy - mówi Tuomo Hatakka, prezes Vattenfall Polen.
Tylko w ostatnim półroczu zatrudnienie w polskiej grupie Vattenfalla spadło o 1,7 tys. osób dzięki wprowadzeniu inwestora do wydziału remontów EW. Przejęła go niemiecka firma Bilfinger Berger, do której należy m.in. warszawska Hydrobudowa-6.
Środek stawki
Teraz dla polskiej grupy Vattenfalla zaczyna się etap rozwoju.
- Coraz uważniej przyglądamy się otoczeniu. Koncentrujemy się na obsłudze klienta, ale nie myślimy tylko o organicznym wzroście sprzedaży. Jesteśmy również otwarci na nowe inwestycje. Interesują nas duzi producenci energii elektrycznej. To obszar, w którym nie jesteśmy jeszcze obecni w Polsce - mówi Tuomo Hatakka.
Na prywatyzację czeka kilku wytwórców energii - poczynając od stosunkowo niewielkiego Zespołu Elektrowni Ostrołęka, poprzez Zespół Elektrowni Dolna Odra i Elektrownię Kozienice, aż po wielki Południowy Koncern Energetyczny (PKE) i potężny konglomerat trzech elektrowni i kopalni - BOT Górnictwo i Energetyka. Które z nich interesują szwedzkiego inwestora?
- Nie chcę wymieniać nazw, ale celujemy mniej więcej w środek tej stawki - mówi szef polskiego Vattenfalla.
Jest kogo doganiać
Jego zdaniem, polski rynek energii jest atrakcyjny, bo wciąż drzemie w nim duży potencjał rozwojowy.
- Zużycie energii w Polsce to nadal tylko 40 proc. średniej w krajach starej UE. Dlatego jesteśmy przekonani, że w długim okresie ten rynek będzie rósł - dodaje Tuomo Hatakka.
Według szefa Vattenfall Polen, większość polskich elektrowni ma ogromne potrzeby inwestycyjne.
- Potężnych nakładów będzie wymagało dostosowanie się do zaostrzających się norm ochrony środowiska. Niezbędny będzie też duży wysiłek restrukturyzacyjny. Ale to nas nie zraża, bo mamy już w Polsce wiele pozytywnych doświadczeń w tym zakresie - deklaruje prezes.
Resztówki do wzięcia
Vattenfall jest też zainteresowany odkupieniem od skarbu państwa resztówek akcji spółek, w które już zainwestował. Brakuje mu 25 proc. akcji GZE i 30 proc. EW.
- Niewykluczone, że coś wydarzy się jeszcze w tym roku - zapowiada enigmatycznie Tuomo Hatakka.
O zakupie brakującego pakietu akcji GZE Vattenfall rozmawiał z resortem skarbu już przed rokiem, ale strony nie doszły do porozumienia. Poszło oczywiście o cenę. Wchodząc do polskiej spółki, szwedzki koncern kupował akcje "na górce". Za resztę już nie chce przepłacić.
- Jesteśmy zadowoleni z postępów polskich spółek, ale trzeba na to patrzeć przez pryzmat naszych dotychczasowych inwestycji. Udział w prywatyzacji GZE i EW kosztował nas łącznie 3,7 mld zł. Upłynie jeszcze kilka lat, zanim te nakłady się zwrócą - mówi prezes Vattenfall Polen.