Do szkoły - po kasę
W zbożnym dziele reformowania finansów publicznych ministrowie rządu Leszka Millera raźno wzięli się nie za obcinanie wydatków budżetowych, reformowanie tej strony, ale ze szczególną gorliwością tną ulgi budżetowe. Ich ofiarą padają coraz to nowe firmy, grupy firm, i całe sfery gospodarki. Tym razem padły szkoły.
To, że Lenin kochał dzieci jest dla wszystkich tak oczywiste, że nie trzeba tego nawet udowadniać. Miłość tę ilustruje historyjka, którą niedawno opowiedział Michał Kamiński, poseł PiS. Otóż, gdy wielki wódz rewolucji golił się w łazience, do pomieszczenia wpadł mały Grisza. Włodzimierz Ilicz przytomnie złapał go za kołnierz i wyrzucił przez okno. Naiwni zapytają: a gdzie tu miłość do dzieci? - wykazując tym samym głębokie upośledzenie. Przecież wódz rewolucji golił się brzytwą, i mógł tego Griszeńkę nieszczęśliwie, acz dotkliwie, zaciąć. A nie zaciął.
To, że premier Leszek Miller kocha dzieci jest dla wszystkich tak oczywiste, że nie trzeba tego nawet udowadniać. Wielokrotnie pokazywał się z wnuczką, która zresztą pobiera nauki w renomowanej szkole prywatnej. Miłość tę najlepiej jednak ilustruje plakat wyborczy Sojuszu Lewicy Demokratycznej, z ostatniej kampanii wyborczej, z którego urocza, uśmiechnięta blondyneczka w wieku wczesnoszkolnym zachęca nas: "Przywróćmy normalność. Wygrajmy przyszłość". Jeszcze niedawno, uśmiechnięta blondyneczka, już nieco starsza, pokazywana była szerokiej publiczności, jako dowód trwałości celów i sympatii rządzącego ugrupowania. Nie udało nam się, co prawda, uzyskać komentarza młodej damy do najnowszych pomysłów podatkowych koalicji rządzącej, ale mamy wszelkie podstawy przypuszczać, że jej uśmiech byłby znacznie mniej radosny.
W zbożnym dziele reformowania finansów publicznych ministrowie rządu Leszka Millera raźno wzięli się nie za obcinanie wydatków budżetowych, reformowanie tej strony, ale ze szczególną gorliwością tną ulgi budżetowe. Ich ofiarą padają coraz to nowe firmy, grupy firm, i całe sfery gospodarki. Tym razem padły szkoły, których dochody resort finansów proponuje opodatkować w taki sam sposób jak wszystkich innych przedsiębiorstw, podatkiem CIT. Nie mówiąc już o likwidacji ulg podatkowych na kształcenie w szkołach niepublicznych.
Jeżeli hasłem przewodnim tych wszystkich propozycji jest uproszczenie systemu pobierania podatku, zmniejszenie kosztów, ograniczenie interpretacyjnej wszechwładzy aparatu skarbowego, to całym sercem jesteśmy za. Tyle tylko, że znamy kilka sposobów znacznie prostszego, logiczniejszego i skuteczniejszego przeprowadzenia całej operacji.
Obawiamy się bowiem, że może być tak - by trzymać się już rewolucyjnych analogii - jak z tym wystrzałem z Aurory. Zmitologizowany, jak cała historia Rosji, miał być niby sygnałem do rozpoczęcia Rewolucji Październikowej. W rzeczywistości - według wybitnego historyka rosyjskiego, profesora Jakowlewa - kilku kompletnie pijanych marynarzy z tego okrętu, celowało, co prawda, w Pałac Zimowy, ale trafili w strych porodówki w zaułku Demidowa. A konsekwencje? Te wszyscy znamy, choć do intencji mają się tak samo trafienie do celu trafienia.