Dochody z przyrody

Parki narodowe w Polsce będą mogły sobie dorabiać do skromnych budżetów. Niektóre są w tak złej sytuacji finansowej, że grożą im zajęcia komornicze. Według nowych przepisów, nie będą też już musiały odstawiać osiągniętych dochodów do budżetu państwa. Przyrodnicy uważają, że zwiększy się ryzyko niszczenia lasów.

Ministerstwo Środowisko przygotowało projekt nowelizacji ustawy o ochronie przyrody, który ma poprawić funkcjonowanie i finansowanie parków. Zakłada on przekształcenie ich w tzw. państwowe osoby prawne, co je bardziej usamodzielni. Dzięki temu parki będą zatrzymywać dla siebie całość uzyskiwanych przez nie przychodów, a jednocześnie w dalszym ciągu dostawać dotacje z budżetu. Będą też miały prawo zaciągać kredyty, zawierać umowy leasingu i - co równie ważne - samodzielnie starać się o dotacje unijne (dotychczas zdobywały je za pośrednictwem resortu środowiska). Parki będą też mieć więcej niż dotąd możliwości zarobkowania.

Reklama

Jeszcze za czasów istnienia gospodarstw pomocniczych parki musiały oddawać do budżetu państwa wszystkie wpływy z dzierżawy i najmu nieruchomości. Teraz te pieniądze zatrzymają dla siebie. To o tyle istotne, że w myśl przygotowanej zmiany przepisów parki mają przejąć w zarząd całe mienie Skarbu Państwa, znajdujące się w ich granicach. Więcej nieruchomości będą mogły wydzierżawiać czy wynajmować.

Większa motywacja

- Dzięki tym zmianom, usamodzielnieniu finansowemu, administracje parków będą mieć większą motywację do wypracowywania większych przychodów, do szukania dodatkowych źródeł dochodów i pozabudżetowych dotacji, do bardziej efektywnego gospodarowania swym majątkiem - mówi Stanisław Skupień, przewodniczący rady sekcji parków narodowych w NSZZ Solidarność.

Podaje przykład: w niektórych parkach leży dziś odłogiem sporo nieruchomości, z których można by bez szkody dla przyrody czerpać dochody, wydzierżawiając je choćby na cele turystyczne. Dziś tym mieniem zarządzają różne instytucje, np. wojsko, na dodatek prawo do dysponowania nim w imieniu skarbu państwa roszczą sobie starostwa powiatowe.

Parki będą też zarabiać na opłatach i prowizjach za zgody na świadczenie na ich terenie różnych usług. Przykładem takich usług są fiakrzy bryczkami wożący turystów do Morskiego Oka. Muszą oni uiszczać opłaty na rzecz Tatrzańskiego Parku Narodowego za korzystanie ze szlaku i miejsc postojowych.

Koszty utrzymania polskich parków narodowych wyniosą w tym roku 200 mln zł, z czego 63 mln zł pokryją dotacje pozabudżetowe (m.in. unijne), a 137 mln zł - budżet państwa. Należy przy tym dodać, że łączne roczne dochody wypracowywane przez parki narodowe i odprowadzane przez nie do budżetu państwa to dziś ponad 50 mln zł. To zaś oznacza, że budżet musi dokładać do parków mniej niż 90 mln zł rocznie. Nowy model finansowania parków ma poprawić ich sytuację finansową bez zwiększania budżetowych dotacji.

Sytuacja finansowa polskich parków narodowych jest kiepska od lat. Do zeszłego roku pokrywały one swe wydatki właśnie ze skąpych dotacji i z połowy dochodów uzyskiwanych przez ich gospodarstwa pomocnicze (drugą połowę musiały przekazywać do budżetu państwa), m.in. ze sprzedaży biletów za wstęp do parków. Przyznawane im subwencje z budżetu państwa zwykle obcinano.

- Tłumaczono to w ten sposób, że jest przecież jeszcze fundusz ochrony środowiska, wojewódzkie fundusze ochrony środowiska, że dyrektorzy parków mogą tam wystąpić o dodatkowe dotacje - mówi Adam Krzyśków, poseł PSL, który kieruje sejmową podkomisją, pracującą nad rządowym projektem.

Zarabiali dwa razy mniej, niż w Lasach

W efekcie leśnicy zatrudnieni w parkach zarabiali dwa razy mniej niż leśnicy z Lasów Państwowych.

- To był powód, dla którego leśnicy z Lasów Państwowych sprzeciwiali się powiększaniu istniejących bądź tworzeniu nowych parków narodowych. Bali się, że przejdą tam do pracy i zaczną gorzej zarabiać - mówi poseł Krzyśków.

W dodatku na początku tego roku zaczęła obowiązywać nowa ustawa o finansach publicznych, która zlikwidowała gospodarstwa pomocnicze. Dla parków to oznaczało całkowite przejście na budżetowy garnuszek - własne przychody zaczęły w całości przekazywać do budżetu. Te wpływy miały do nich wracać, powiększając dotacje na ich utrzymanie. Nowy system finansowania jednak się nie sprawdził. Parki - jak twierdzą ich pracownicy - dostają dotacje z budżetu z opóźnieniem.

- Na dodatek tegoroczne dotacje są mniejsze niż to, co parki miały do dyspozycji w zeszłym roku - mówi związkowiec Stanisław Skupień.

Dzieje się tak m.in. dlatego, że na mocy przyjętej niedawno ustawy o bezpieczeństwie i ratownictwie w górach parki muszą w większym niż dotąd stopniu partycypować w utrzymaniu jednostek GOPR. Skutek jest taki, że sytuacja finansowa parków dramatycznie się pogorszyła. Jednemu z nich już w lutym skończyły się przyznane na ten rok pieniądze na paliwo do służbowych aut. Innemu zabrakło na pokrycie kosztów delegacji dla swych pracowników. Nawet najbogatszy, wypracowujący największe przychody Tatrzański Park Narodowy ma kłopoty, bo brakuje mu pieniędzy na opłacenie ajentów sprzedających bilety za wstęp do parku. Doszło do tego, że niektórzy ajenci nie oddali parkowi części pieniędzy zebranych za bilety, takiej części, jakiej zabrakło na ich wynagrodzenie. Sprawa trafiła do sądu.

Zagrożenia dla przyrody

Nie wszyscy są jednak przekonani, że nowe przepisy są dobre. Wielu przyrodników uważa, że parki nie powinny zajmować się zarabianiem pieniędzy, ale wyłącznie ochroną przyrody, że państwo ma obowiązek w całości pokrywać ich koszty utrzymania. Twierdzą, że takie usamodzielnienie będzie skłaniać parki do maksymalizacji przychodów, co może odbywać się kosztem przyrody. Obawiają się, że kierowani chęcią zysku szefowie parków będą bez opamiętania wydawać zgody na wycinkę lasu albo budowę wyciągów narciarskich czy innych obiektów turystycznych.

Ministerstwo Środowiska twierdzi jednak, że nowe przepisy nie dopuszczą do takich sytuacji. Parki dalej będą musiały uzgadniać wszystkie plany i pomysły. Nawet by wydzierżawić jakieś nieruchomości będą musiały mieć na to zgodę Ministerstwa Środowiska. Ich głównym celem, któremu muszą być podporządkowane wszelkie działania i decyzje pozostaje ochrona przyrody.

- Celem rządowego projektu nie jest maksymalizacja przychodów parków, ale poprawienie ich funkcjonowania i finansowania - przypomina poseł Krzyśków.

Krytyków rządowego projektu te argumenty nie uspokajają

- Nie jestem pewien, że będzie tak różowo. Nikt nie potrafi dziś przewidzieć, jak będą ratować się parkowe administracje, gdy rząd z powodu napięć budżetowych znów zacznie im obcinać dotacje - mówi Piotr Cybulski z PiS, członek sejmowej komisji ochrony środowiska.

Z drugiej strony dyrektorzy i pracownicy polskich parków narodowych mają opinię oddanych idei ochrony przyrody, zaangażowanych w to, co robią. Trzeba brać pod uwagę także to, że dyrekcjom parków narodowych patrzy i będzie patrzeć na ręce nie tylko resort środowiska, ale i ekolodzy oraz przyrodnicy, bardzo skuteczni w egzekwowaniu praw, które chronią florę i faunę przez zniszczeniem.

W Polsce są 23 parki narodowe i 120 parków krajobrazowych. Nowe przepisy będą dotyczyć tylko parków narodowych (krajobrazowe są finansowane z budżetu państwa, dużo tańsze w utrzymaniu, zatrudniają dużo mniej ludzi, bo mają - w związku z mniejszym rygorem ochronnym - dużo mniej zadań do wykonania).

Jacek Krzemiński

Śródtytuły od redakcji Interia.pl

Obserwator Finansowy
Dowiedz się więcej na temat: dochody | Parki narodowe | Dochód
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »