Dodatkowy podatek od banków to błąd

Podatek Tobina nie wygeneruje 57 mld euro wpływów do budżetu, a UE nie ma szans go wprowadzić. W Polsce taki podatek utrudniłby niektóre operacje bankowe. Klienci wahaliby się przed wykonaniem operacji, banki też - mówi w wywiadzie prof. Zbigniew Dobosiewicz, specjalista z zakresu bankowości i finansów.

Obserwator Finansowy: Jest pan zdecydowanym przeciwnikiem podatku Tobina, który szefowie krajów Unii Europejskiej (w szczególności Angela Merkel i Nicolas Sarkozy) proponują wprowadzić od 2014 roku. Dlaczego?

Prof. Zbigniew Dobosiewicz: - Wszystkie bez wyjątku kraje Unii od kilku lat poszukują dodatkowych źródeł finansowania swoich budżetów. Takich źródeł szuka też Unia jako całość. Dodatkowe finansowanie mógłby teoretycznie dać na przykład nowy typ podatku od banków. Idea wprowadzenia w UE nowego podatku przybierała różny kształt. Aktualnie decydenci unijni chcą opodatkowania transakcji finansowych. W skali strefy euro miałoby to przynieść niemałą sumę, bo ponad 50 mld euro rocznie. Równocześnie miałoby to zmniejszyć wartość transakcji o charakterze spekulacyjnym. Do zwolenników takiego podatku należą ministrowie Niemiec, Austrii i Belgii. Równocześnie jednak projektowi wprowadzenia go sprzeciwia się wiele krajów, szczególnie ostro Wielka Brytania. Myślę, że na chwilę obecną po prostu nie ma możliwości wprowadzenia w UE takiego podatku.

Reklama

Mogłyby wprowadzić go poszczególne kraje? Na przykład Niemcy?

- Wprowadzenie go przez pojedyncze kraje jest wprawdzie możliwe, ale osłabiłoby konkurencyjność systemu bankowego tych krajów. Nie sądzę więc, że to zrobią.

Dostrzega pan w ogóle jakieś zalety tego podatku?

- Oczywiście. Niewątpliwą zaletą, podobnie jak każdego podatku, są jakieś tam wpływy, które generuje on do budżetu. Są to jednak wpływy niemożliwe do oszacowania w dniu dzisiejszym.

Uważa pan, że osiągnięcie 57 mld wpływów jest niemożliwe?

- To był szacunek dokonany bardzo wstępnie przez sekretariat przewodniczącego Jose Manuela Barroso około 2,5 miesiąca temu. Liczba dotyczyć by miała całej strefy Euro, przy czym można by dyskutować na temat rzeczywistej wielkości tych sum. O takiej kwocie moglibyśmy mówić, gdyby ilość transakcji nie uległa zmianie. Opodatkowanie transakcji finansowych natychmiast wyeliminowałoby dużą część drobniejszych transakcji i tych mniej opłacalnych. Wpływy finansowe mogłyby więc być dużo mniejsze.

Brytyjski parlament szacuje, że wprowadzenie podatku od transakcji finansowych mogłoby spowodować dla PKB straty warte 20 razy tyle, co budżetowe wpływy z jego tytułu. Aktywa bankowe Wielkiej Brytanii to około 500 proc. PKB. W Niemczech ok. 300. W obu przypadkach to dużo. Dlaczego tylko Wielka Brytania sprzeciwia się wprowadzeniu podatku Tobina?

- Niemiecki system bankowy ma inną strukturę. Niemieckie banki żyją z kredytów i inwestycji, których dokonały. Angielskie w bardzo dużej mierze z transakcji finansowych. Londyn to największe na świecie miejsce, gdzie handluje się aktywami przedsiębiorstw, walutami itd.. To są ogromne przepływy finansowe. Na podatku Tobina Wielka Brytania straci więc dużo więcej niż Niemcy.

Chodzi tylko o strukturę?

- To naturalne, że struktura operacji bankowych jest różna, są pewne różnice w społecznym odbiorze. W Niemczech banki są bardzo ostro krytykowane. Szczególne oburzenie wywołują tam - tak jak w USA - olbrzymie premie prezesów banków. Zwłaszcza tych, którzy się nie sprawdzili. To rodzi dużą niechęć społeczeństwa. W wielkiej Brytanii większa część społeczeństwa zasadniczo godzi się z praktykami banków. Zresztą, te praktyki wydają się być w Wielkiej Brytanii bardziej racjonalne.

Czy wprowadzanie podatku od operacji finansowych, poza tym, że generuje wpływy do budżetu, ma jakieś jeszcze zalety? Czy rzeczywiście uzasadnione jest twierdzenie, że ogranicza ryzyko i transakcje o charakterze spekulacyjnym?

- Transakcje finansowe to są zawsze transakcje, które w podtekście mają pewien charakter spekulacyjny. Strony transakcji chcą na tym przecież zarobić. Duża część takich transakcji to transakcje krótkoterminowe - mają wygenerować szybki zarobek. I ta konieczność szybkiego podejmowania decyzji wprowadza poważny element ryzyka finansowego. Gdyby wprowadzić podatek Tobina, to ryzyko by zmalało choćby dlatego, że transakcji tych byłoby mniej. Problemem jest, czy w takiej sytuacji system bankowy spełniałby swoją rzeczywistą rolę.

Podatek istotnie wpłynąłby na rentowność banków. Ale czy banki polskie mogłyby na nim jakoś ucierpieć?

- Z pewnością ograniczyłoby to zyski banków brytyjskich - uderzyłoby przecież w jedną z dwóch głównych gałęzi, na których te banki funkcjonują. W Polsce wbrew podawanym niekiedy szacunkom, rzeczywiste wpływy do budżetu z tytułu takiej daniny byłyby małe, a nowy podatek od transakcji finansowych utrudniłby operacje bankowe. Banki oczywiście bardzo nie lubią obciążenia podatkowego i zawsze będą przeciwko każdej formie podatku. Tym bardziej, że podatek wprowadza się tymczasowo, a on potem trwa wiecznie. W Polsce taki podatek wpłynąłby przede wszystkim na same transakcje finansowe. Utrudniłby niektóre operacje bankowe. Klienci wahaliby się przed wykonaniem operacji, banki wahałyby się również. Ale obyłoby się bez jakiegoś podstawowego wpływu na sytuację naszych banków.

Nawet gdyby podatek od transakcji finansowych nałożył się na skutki likwidacji lokat "antybelkowych"?

- Nie ma co łączyć tych dwóch spraw. Lokaty antybelkowe są czymś w rodzaju wynaturzenia. Banki korzystają z możliwości zakładania takich lokat, bo mają do tego prawo. Nie jest to niezgodne z przepisami, ale to nie jest normalny typ lokat. To coś szalenie nieracjonalnego. W dodatku banki, który takich lokat nie mają, są bite w walce konkurencyjnej.

Uważa pan, ze plany Ministerstwa Finansów, by w 2012 roku zlikwidować te lokaty, są słuszne?

- Absolutnie uważam plany ograniczenia tych dziwacznych lokat za zasadne. Dziwię się, że dzieje się to z takim opóźnieniem.

A jakie inne podatki na banki mogą jeszcze próbować nałożyć rządy w najbliższym czasie?

- Wprowadzanie nowych podatków od banków uważam za absolutnie nieracjonalne. Myślę, że gdyby istniała jednak taka konieczność, to najprostszym rozwiązaniem byłoby podniesienie już istniejących podatków i opłat. W praktyce chodziłoby o dwie kwestie. Po pierwsze o podniesienie CIT. Jak wiemy, w Polsce osoby prawne płacą taki podatek. W przypadku banków to taksa od zysków banków, pomniejszona o odpisy z tytułu rezerw. Ten CIT mógłby więc zostać podniesiony. Po drugie - można zmniejszyć pułap odpisów banków na rezerwy. Polskie przedsiębiorstwa płacą podatek od dochodu brutto, a banki podatek od dochodu brutto po potrąceniu rezerw. Tu jest jakieś pole manewru...

Możemy się spodziewać takich postulatów wkrótce?

- Mam nadzieję, że nie. Najlepiej gdyby banków dodatkowo nie opodatkowywać. Nasz system bankowy jest jedną z nielicznych naprawdę zdrowych gałęzi polskiej gospodarki i warunkuje dobry wzrost gospodarczy. Warto też pamiętać, że rzeczywiste koszty podatku od banków ponoszą przede wszystkim ich klienci.

Rozmawiała Katarzyna Kozłowska

Prof. Zbigniew Dobosiewicz jest specjalistą z zakresu bankowości i finansów, wykładowcą na wielu zagranicznych uczelniach (m.in. w Algierii, Ghanie, Egipcie, Meksyku) i autorem ponad 20 książek.

- - - - - -

Podatek Tobina - zaproponowany przez Jamesa Tobina, amerykańskiego noblistę w dziedzinie ekonomii, podatek od spekulacyjnych transakcji walutowych, z którego dochód miał być przeznaczony na wyrównanie nierówności społecznych. Jest on uznawany za jeden z prostszych instrumentów walki z walutową spekulacją finansową na skalę globalną. Wprowadzenie podatku Tobina odsuwa niebezpieczeństwo gwałtownego osłabienia waluty jakiegoś kraju na skutek działań spekulantów. Spekulacja walutowa polega na odniesieniu zysku przez sprzedaż waluty i ponownym jej odkupieniu po niższej cenie. Spekulanci, aby osiągnąć jak największe zyski, sprzedają i odkupują waluty wielokrotnie w ciągu jednego dnia. Jeśli, po wprowadzeniu podatku Tobina, za każdą tego typu operację spekulant musi zapłacić podatek proporcjonalny do zamierzonego zysku, działania te będą mniej opłacalne. W przeciwieństwie do spekulanta, firma handlująca lub inwestująca za granicą dokonuje bardzo niewielu aktów kupna-sprzedaży walut. Nie będzie ona więc dotknięta podatkiem Tobina. Skuteczność podatku Tobina jest możliwa jedynie, gdy zostanie powołany jednocześnie przez kilka liczących się na międzynarodowym rynku obrotów walutowych krajów. Stowarzyszenie ATTAC zaproponowało, by Unia Europejska podjęła inicjatywę utworzenia "strefy Tobina". Działania te zakładałyby opodatkowanie wymiany euro na inne waluty i odwrotnie.

Obserwator Finansowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »