Dokąd zmierza papierowy tygrys

Dwa tygodnie przed szczytem UE poświęconym reformom gospodarczym zespół analityków londyńskiego Centre for European Reform (CER) opublikował manifest "UE 2010 program dla reform".

Brytyjski think tank przedstawił projekt reformy Unii Europejskiej godzący ogień z wodą. Część postulatów spodoba się eurosceptykom, inne zadowolą euroentuzjastów

Dwa tygodnie przed szczytem UE poświęconym reformom gospodarczym zespół analityków londyńskiego Centre for European Reform (CER) opublikował manifest "UE 2010 program dla reform". Chcemy skupić się na tym, by Unia działała lepiej, a nie marnować czasu na dyskusje o wielkich projektach jak np. konstytucja europejska mówi "Gazecie" Charles Grant, dyrektor CER i współautor manifestu. To, co proponujemy, odzwierciedla nastroje w Londynie, Berlinie czy Paryżu i ma szansę na realizację.

Reklama

Konkrety zamiast wizji

Dziewięć miesięcy po odrzuceniu unijnej konstytucji UE wciąż tkwi w kryzysie, a poparcie dla integracji spada. Londyński think tank przestrzega, że bez niezbędnych reform Europa cofnie się do ery narodowych egoizmów i gospodarczego protekcjonizmu. Aby temu zapobiec, nie trzeba poprawiać odrzuconego traktatu konstytucyjnego. Przede wszystkim unijni przywódcy muszą przyhamować swe ambicje. Zamiast np. dekretować z góry co zrobili kilka lat temu że do 2010 r. UE będzie najbardziej konkurencyjną gospodarką na świecie (z czego Amerykanie się śmieją), powinni skupić się na walce z problemami dotyczącymi zwykłych obywateli: bezrobociem, nielegalną imigracją, terroryzmem.

CER uważa, że trzeba też ściślej powiązać narodowe parlamenty z Brukselą, oddając im do oceny propozycje nowych europejskich ustaw. Jeśli parlamenty z sześciu bądź więcej krajów uznają, że dane prawo wkracza w narodowe kompetencje, Bruksela powinna je wyrzucić do kosza.

Odpowiedzią na odmienny stosunek do integracji w różnych krajach powinien być mechanizm tzw. zmiennej geometrii (w Polsce znany bardziej pod pojęciem "twardego jądra"). Ci, którzy chcą integrować się szybciej w jakichś dziedzinach, powinni mieć taką możliwość.

Zamiast jednego zamkniętego "twardego jądra Unii" tworzonego przez Niemcy i Francję (czym Paryż straszy Europę od lat 90.) mogłoby powstać wiele "twardych jąder": np. jedno zacieśniające współpracę w dziedzinie podatków, inne w energii, a jeszcze inne w zwalczaniu nielegalnej imigracji.

Jestem pewien, że wiele naszych pomysłów zostanie wziętych pod uwagę. Nawet te najbardziej kontrowersyjne jak właśnie "elastyczna integracja" mówi "Gazecie" Grant. Już teraz Komisja Europejska proponuje harmonizację podatków od firm w oparciu o zasadę poszerzonej współpracy, czyli zrobią to tylko te państwa, które chcą.

Eksperci z Londynu przestrzegają przed arbitralnym określeniem granicy Unii. Np. postawienie jej na Bugu sparaliżowałoby przemiany na Ukrainie aspirującej do członkostwa w Unii. Krajom bałkańskim przywódcy UE powinni zaś zaproponować przypuszczalne daty członkostwa (o taką datę zabiegała przez kilka lat negocjacji z UE Polska), by zmobilizować je do reform. Charles Grant przyznaje jednak, że jest w tej sprawie jego zespół na wiele nie liczy, gdyż "wyznaczenie takich dat wydaje się mało prawdopodobne w obecnym klimacie politycznym".

Euro dla chętnych

Konieczne są też reformy gospodarcze. CER proponuje zacząć od zdefiniowania na nowo naginanych dziś na życzenie Berlina czy Paryża zasad paktu stabilizacyjnego będącego podstawą ekonomiczną euro. Przystępowanie do strefy euro nie powinno być traktatowym przymusem, jak jest dziś w przypadku nowych członków UE, ale przywilejem (to spodoba się pewnie prezydentowi Kaczyńskiemu). CER mówi też o konieczności wsparcia krajów ofiar kryzysu energetycznego przez innych członków Unii.

Przywódcy Unii powinni wziąć się też do reformy struktury unijnego budżetu (i to już od 2008 r.), tnąc wydatki na politykę rolną, a zwiększając na badania i rozwój, edukację oraz restrukturyzację sektorów dotkniętych przez globalizację. CER proponuje, by do subsydiów rolnych dopłacać z narodowej kasy, co nie jest korzystne dla Polski.

Unia musi stawić czoła światowym potęgom w dziedzinie badań i rozwoju nowoczesnych technologii USA, Japonii, Chinom. Eksperci z Londynu postulują powołanie Europejskiej Rady Badań Naukowych, niezależnej od Brukseli i dysponującej własnym budżetem wynoszącym co najmniej 2 mld euro rocznie.

Solanizacja zagranicy

Unia Europejska boleje nad tym, że świat nie liczy się z jej głosem, ale na wspólną politykę zagraniczną wydaje ledwie 62 mln euro rocznie, czyli mniej niż na sprzątanie biur swych urzędników. Aby Unia przestała być "papierowym tygrysem", musi według CER przeznaczać na wspólną politykę zagraniczną i obrony co najmniej pół miliarda euro rocznie i wzmocnić instytucję wysokiego przedstawiciele UE ds. polityki zagranicznej Javiera Solany.

To Solana, a nie zmieniające się co pół roku przewodnictwa Unii sprawowane przez kolejne kraje, powinien odgrywać wiodącą rolę na globalnej scenie. Unijny komisarz ds. stosunków zewnętrznych (dziś Austriaczka Benita Ferrero Waldner) mógłby stać się zastępcą Solany, a placówki dyplomatyczne krajów UE za granicą jego służbą dyplomatyczną.

Instrumentem do wpływania na sąsiadów UE, np. Białoruś czy Mołdawię, powinna być polityka sąsiedztwa, a w niej więcej marchewki (np. większy dostęp do unijnego rynku) niż kija. Unia powinna promować demokrację i powołać do życia Europejski Fundusz na rzecz Demokracji (European Endowment for Democracy na wzór skutecznego National Endowment for Democracy z USA). Charles Grant mówi, że proponowana przez CER "solanizacja" unijnej polityki zagranicznej ma największe szansę na realizację, i to już w połowie przyszłego roku, kiedy stery Unii obejmą Niemcy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »