Domański o trzech punkach. Sposób UE na rozmowy z Trumpem
Donald Trump został zaprzysiężony na 47. prezydenta Stanów Zjednoczonych 20 stycznia, ale Unia Europejska od dawna przygotowywała się na nowe przywództwo w USA. O praktycznej, gospodarczo-finansowej stronie kontaktów z administracją Trumpa rozmawiali w dniu jego zaprzysiężenia unijni ministrowie finansów. Szef polskiego MF Andrzej Domański zdradził szczegóły tych rozmów. Oto, jak Unia Europejska chce postępować w relacjach z nową ekipą w Białym Domu.
O stosunkach z nową amerykańską administracją pod wodzą Donalda Trumpa unijni ministrowie finansów dyskutowali w poniedziałek 20 stycznia podczas nieformalnej kolacji, zorganizowanej przez polską prezydencję (przypomnijmy - Polska w okresie od 1 stycznia do 30 czerwca 2025 r. sprawuje prezydencję w Radzie Unii Europejskiej wraz z Danią i Cyprem). Poprzedziła ona zaplanowane na wtorek 21 stycznia w Brukseli oficjalne posiedzenie unijnych ministrów ds. finansów i gospodarki. To także pierwsze spotkanie prowadzone pod polskim przewodnictwem w Radzie UE.
Spotkanie ministrów finansów odbywało się w tym samym czasie, co zaprzysiężenie Donalda Trumpa w Waszyngtonie na 47. prezydenta USA. "Na pewno nasza rozmowa odbyła się w idealnym czasie" - powiedział we wtorek rano w Brukseli Andrzej Domański, szef resortu finansów w rządzie Donalda Tuska.
Domański podkreślił, że ministrowie zawarli swoje stanowisko odnośnie przyszłych kontaktów gospodarczych z USA w trzech punktach.
Po pierwsze - podkreślili, że Unia musi pozostać zjednoczona w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Po drugie, zdaniem ministrów, konieczne jest wzmocnienie europejskiej gospodarki i przywrócenie jej konkurencyjności, zwłaszcza przez zniesienie obciążeń regulacyjnych i administracyjnych oraz obniżenie kosztów energii, czego zresztą dotyczyła druga część toczącej się podczas kolacji debaty.
"Po trzecie podkreśliliśmy, że Europa i USA są największymi partnerami strategicznymi i handlowymi na świecie i dlatego utrzymanie tego partnerstwa leży w najlepszym interesie obu stron" - skomentował Andrzej Domański.
W Europie utrzymują się obawy, że protekcjonistyczna polityka Donalda Trumpa dotknie także Stary Kontynent. Nowy amerykański prezydent na długo przed zaprzysiężeniem (i, oczywiście, także w trakcie kampanii wyborczej) mówił o wprowadzeniu 10-20 proc. ceł na towary importowane do Stanów Zjednoczonych (miałoby to dotyczyć także produktów z UE). W grudniu na swojej platformie społecznościowej Truth Social Donald Trump napisał, że Unia Europejska musi nadrobić swój "ogromny deficyt" w handlu ze Stanami Zjednoczonymi poprzez zakupy amerykańskiej ropy i gazu na dużą skalę - w przeciwnym razie nowa administracja USA nałoży nowe cła na Wspólnotę.
Warto odnotować, że już 8 listopada 2024 r. - a więc zaledwie trzy dni po wyborach prezydenckich w USA, które wygrał Donald Trump - przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen stwierdziła, że Unia Europejska może pomyśleć nad zastąpieniem importu rosyjskiego skroplonego gazu ziemnego, czyli LNG (nie jest on w pełni objęty unijnymi sankcjami) importem LNG ze Stanów Zjednoczonych
"Wciąż otrzymujemy dużo LNG z Rosji. Dlaczego nie zastąpić go amerykańskim LNG, który jest dla nas tańszy i obniża nasze ceny energii?" - mówiła wówczas von der Leyen, podkreślając, że dla Europy jest "ważne, aby budować dobre relacje z nową administracją amerykańską od samego początku".