Dramatyczny język poraził rynki
- Strefa euro nie ulegnie dezintegracji, ale wymaga reformy; należałoby się zastanowić nad stworzeniem np. Europejskiego Funduszu Walutowego - ocenili uczestnicy środowej konferencji "Kształtowanie przyszłości międzynarodowego systemu walutowego".
Thierry Bracke z Europejskiego Banku Centralnego ocenił, że obce mu są "ekstremalne" poglądy, zgodnie z którymi np. wyjściem z kryzysu byłoby pozwolenie na dezintegrację strefy euro, albo że konieczne jest jej przekształcenie w pełną unię polityczną.
Sprawdź bieżące notowania walut na naszych stronach
- Naturalnie, musimy bardzo prężnie działać i wprowadzać szereg reform, które w tej chwili są przedmiotem dyskusji w całej Europie, działać na rzecz zwiększenia konkurencyjności strefy euro, a jednocześnie zapewnić jej wzrost i stabilność - powiedział podczas konferencji Bracke.
Także profesorowi historii i stosunków międzynarodowych z amerykańskiego Uniwersytetu Princeton Haroldowi Jamesowi dezintegracja strefy euro nie wydaje się możliwa. Według niego, "dramatyczny" język polityków np. kanclerz Angeli Merkel, był potrzebny, by uzyskać zgodę na udzielenie pomocy finansowej np. Grecji, ale z drugiej strony działał destabilizująco na rynki - wywołał na nich panikę.
James powiedział, że w Europie widoczna jest presja na Niemcy, by zrezygnowały ze swojej nadwyżki na rzecz strefy euro, ale jego zdaniem to "bardzo nieodpowiedzialna" postawa.
James zwrócił uwagę m.in. na przyczyny kryzysu w strefie euro i fundamentalne problemy związane z euro - brak jednolitego i spójnego nadzoru finansowego w strefie euro i regulacji finansowych. - EBC wypełnia tylko część tej misji - uważa prof. James. Zaznaczył, że nie wiadomo na przykład, co się dzieje w sytuacji, w której jakiś kraj ze strefy euro ucierpi w efekcie kryzysu.
- Zastanawialiśmy się nad tym, czy nie należałoby stworzyć Europejskiego Funduszu Walutowego, który byłby instytucją naprawczą w takich sytuacjach. Możliwe, że gdybyśmy mieli taką instytucję, to ten kryzys nie byłby tak ostry i dotkliwy - ocenił James.
Natomiast profesor nauk politycznych z Uniwersytetu w Hamburgu Wilhelm Noelling przypomniał, że na początku "przygody z euro" tylko nieliczna grupa spełniała kryteria przyjęcia euro, a różnice w UE pomiędzy poszczególnymi krajami dotyczącymi kondycji fiskalnej poszerzyły się zamiast zmniejszyć.
Pytany o rolę EBC w przyszłości, zwrócił uwagę, że wraz z majową deklaracją banku o pomocy dla Grecji zlikwidowane zostały filary, na których opierał się EBC - m.in. niezależność banku. Noelling uważa, że "całe przedsięwzięcie pod tytułem euro" straciło na wiarygodności i zaufaniu. Będzie to skutkowało tym, że kapitał zacznie się przemieszczać gdzie indziej.
Profesor wyraził opinię, że jeżeli EBC będzie dodrukowywał pieniądze, to zapłacą za to przeszłe pokolenia. - Cała Europa będzie cierpieć przez wiele lat z powodu źle przemyślanej unii walutowej - powiedział. Jego zdaniem, przyszłość euro "nie jest obiecująca".
Prezes London and Oxford Group David Marsh uważa jednak, że w ciągu następnych trzech lat strefa euro ma szansę na odbicie gospodarcze oraz czas, by rozwiązać problem Grecji i nie dopuścić do tego, aby kryzys rozlał się na inne kraje.