Drugi kwartał recesji za nami. Analitycy uważają, że gospodarka minęła dołek
Komplet danych GUS o gospodarce za czerwiec potwierdził, że mamy za sobą drugi z rzędu kwartał recesji. Analitycy uważają jednak, że dołek koniunktury polska gospodarka już pokonała i kolejne miesiące przyniosą lekkie odbicie. Na II kwartał prognozują stagnację PKB lub spadek w granicach od zera do minus 0,6 proc. Badania koniunktury pokazują zaś, że konsumenci deklarują wzrost skłonności do dokonywania dużych zakupów.
Ogłoszone w piątek dane GUS o spadku sprzedaży detalicznej w czerwcu - zgodne zresztą z oczekiwaniami - potwierdziły, że w II kwartale tego roku ponownie spadła konsumpcja, a to powinno przesądzić, że gospodarka kurczyła się przez drugi kwartał z rzędu. Analitycy są jednak pełni nadziei, że już w III kwartale konsumpcja odbije w górę. Sygnałem mającym o tym świadczyć jest odnotowana przez GUS poprawa nastrojów konsumenckich w lipcu oraz pierwszy od lipca zeszłego roku wzrost realnych wynagrodzeń, jaki nastąpił w czerwcu.
Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających 10 lub więcej osób wzrosło w czerwcu rok do roku o 11,9 proc., gdy ceny konsumpcyjne wzrosły o 11,5 proc. Poprawa na razie jest niewielka, ale może świadczyć o przełamaniu wielomiesięcznego trendu, tym bardziej, że przedsiębiorstwa odczuwają mniejszą presję ze strony wzrostu kosztów paliw, energii, surowców i dóbr zaopatrzeniowych. W ten sposób powstaje miejsce dla podwyżek płac.
Ceny producentów obniżyły się w czerwcu do 0,5 proc. licząc rok do roku po spadku o 2,8 proc. w maju, a w porównaniu do maja spadły o 0,7 proc. Na razie wyraźnie wyprzedzają spadki inflacji, ciągnąc ją w dół. W przemyśle ceny produkcji spadają już od listopada zeszłego roku. Nadal jednak silnie rosną ceny produkcji budowlanej. W porównaniu z analogicznym miesiącem poprzedniego roku wzrosły w czerwcu o 10,4 proc., a w porównaniu z majem - o 1,0 proc.
Realny wzrost wynagrodzeń może pchnąć mocniej w górę także kolejna podwyżka od 1 lipca płacy minimalnej. Jeśli firmy - tak jak to robiły do tej pory - przesuną całą siatkę płac w górę, może okazać się, że realne wzrosty będą silne i od połowy roku wpłyną na odbicie konsumpcji bardziej zdecydowanie. Ale jeśli tak się stanie, pojawią się w związku z tym zupełnie nowe inflacyjne ryzyka.
Mimo, że zatrudnienie w czerwcu obniżyło się nieznacznie w porównaniu z majem, stopa bezrobocia pozostaje na historycznie najniższych poziomach, a sytuacja demograficzna może dalej podgrzewać rynek pracy. Pojawiają się też informacje, że rozpoczął się odpływ uchodźców z Ukrainy, co obniża zasoby pracy. W tej sytuacji silniejszy wzrost realnych płac jest bardziej prawdopodobny, a wraz z nim wzrost konsumpcji też.
Choć na to, żeby powiedzieć, że to już trend, jest jeszcze trochę za wcześnie. Dlaczego wzrost realnych wynagrodzeń, choć niewielki, nie zatrzymał spadku sprzedaży detalicznej o 4,7 proc. licząc rok do roku już w czerwcu? W ciągu I półrocza wynagrodzenia nominalne wzrosły zaledwie o 12,7 proc. pozostając wyraźnie w tyle za inflacją, która wyniosła w tym okresie średnio 15 proc. Realny wzrost przez jeden miesiąc to zdecydowanie za mało, żeby konsumenci odtworzyli swój potencjał zakupowy dóbr trwałych. A właśnie sprzedaż detaliczna tego rodzaju dóbr wciąż pozostawała najgłębiej "pod kreską" i jej czerwcowy wynik np. w kategorii meble, agd i rtv wyniósł -14,4 proc.
Badania koniunktury pokazują jednak, że konsumenci deklarują wzrost skłonności do dokonywania dużych zakupów. Nie znaczy to wcale, że konsumpcja odbije mocno z kwartału na kwartał, bo odbudowa potencjału zakupowego może potrwać nawet kilka miesięcy, chyba że zacznie się jej wspieranie kredytem. Dodajmy, że na globalny wynik konsumpcji będzie oddziaływał ujemnie zauważany już odpływ uchodźców z Ukrainy.
O tym, że w II kwartale rozpanoszyła się recesja świadczą też dane o produkcji przemysłowej. Produkcja sprzedana przemysłu spadła w czerwcu o 1,4 proc. i był to piaty miesięczny spadek w ujęciu rocznym. W I półroczu produkcja sprzedana przemysłu była o 1,7 proc. niższa w porównaniu z analogicznym okresem 2022 roku.
W czerwcu nastąpił jednak wzrost produkcji pojazdów samochodowych, przyczep i naczep - o 19,7 proc., urządzeń elektrycznych - o 9,7 proc., maszyn i urządzeń - o 7,4 proc., w naprawie, konserwacji i instalowaniu maszyn i urządzeń - o 7,1 proc., w produkcji komputerów, wyrobów elektronicznych i optycznych - o 3,0 proc. Spadło natomiast wydobycie węgla i produkcja energii oraz dóbr konsumpcyjnych trwałych - o 9,9 proc. i dóbr zaopatrzeniowych - o 5,8 proc. Zwiększyła się natomiast produkcja dóbr inwestycyjnych - o 11,0 proc.
Dane GUS o produkcji nie pokazują jednoznacznie, że przemysł zbiera się do wyraźnego odbicia. Sytuacja w budownictwie też nie zapowiada boomu. W czerwcu produkcja budowlano-montażowa wzrosła o 1,5 proc. rok do roku po spadku o 0,7 proc. miesiąc wcześniej.
Budownictwo mieszkaniowe zahamowało wraz ze spadkiem popytu na kredyty po wzroście stóp procentowych pod koniec 2021 roku. Choć tzw. Bezpieczny Kredyt 2 proc. wyraźnie poprawia sytuację deweloperów, jego skutki dla zwiększenia inwestycji budowlanych nastąpią dopiero za kilka miesięcy. Budownictwo infrastrukturalne może ostro zahamować, kiedy skończy finansowanie z poprzedniej perspektywy budżetowej Unii.
Z danych GUS o wynika, że pomimo spadku ogólnego wskaźnika produkcji stosunkowo dobrze radzą sobie branże eksportowe polskiej gospodarki. Z drugiej strony w ciągu ostatnich miesięcy nastąpiło dość silne umocnienie złotego, które mogło wpłynąć na osłabienie wkładu eksportu netto do polskiego PKB. Wkład eksportu pozostaje na razie niewiadomą.
Podobną, wciąż największą niewiadomą są zapasy. Przedsiębiorstwa jeszcze w pierwszej połowie zeszłego roku gromadziły je by uniknąć przerw w dostawach surowców i dóbr pośrednich. Wraz z otwarciem gospodarki Chin wyraźnie zaczęły zmniejszać ich stany. O ile zapasy pompowały wzrost PKB w ubiegłym roku, w tym mogą wpływać na jego osłabienie.
Prognozy na II kwartał dawały obraz osłabionej gospodarki, a dane za czerwiec wskazują na utrzymanie się recesji. W kolejnych miesiącach odbicie konsumpcji będzie zależeć od tempa wzrostu realnych wynagrodzeń. A równocześnie tempo wzrostu wynagrodzeń będzie mieć teraz największy wpływ na inflację. Jeśli w kolejnych kwartałach dojdzie do ożywienia gospodarki za sprawą rosnącej konsumpcji, może dojść równocześnie do ożywienia inflacji.
Jacek Ramotowski
***