DT kupi VoiceStream

Niemiecki potentat telekomunikacyjny Deutsche Telekom ostatecznie uzgodnił zakup amerykańskiego niezależnego operatora telefonii komórkowej - VoiceStream Wireless. Wartość transakcji - 55,7 mld USD, przez wielu analityków i inwestorów uznawana jest za zbyt wysoką, czego efektem jest ostatnia przecena akcji DT na giełdzie we Frankfurcie.

Niemcy kupią akcje VoiceStream w drodze transakcji łączonej. Za każdy walor amerykańskiej spółki zaoferują 30 USD w gotówce plus 3,2 własnej akcji, co łącznie daje kwotę sięgającą 50,7 mld USD. Ponadto obejmą oni zadłużenie firmy wynoszące 5 mld USD. Dzięki temu otrzymają dostęp do około 2,5 mln abonentów telefonów komórkowych w USA, których liczba do końca br. powinna zwiększyć się do 4 mln.

Do transakcji zastrzeżenia mają nie tylko akcjonariusze DT. Sprzeciwiają się jej niektórzy amerykańscy senatorowie argumentujący, że lokalna firma z tak strategicznie ważnego sektora, jak telekomunikacja, znajdzie się w posiadaniu niemieckiego koncernu, w którym wciąż większościowe udziały ma Skarb Państwa. DT argumentuje jednak, że do czasu ostatecznej finalizacji zakupu VoiceStream (ma to nastąpić prawdopodobnie w pierwszej połowie 2001 r.) pakiet akcji znajdujący się w posiadaniu niemieckiego rządu zmniejszy się do 45%.

Ron Sommer, szef DT, zamierza wraz z ogłoszeniem przejęcia rozpocząć szeroką kampanię, która będzie miała na celu przekonanie sceptycznych inwestorów, iż transakcja ta jest korzystna. Nie jest to jednak łatwe zadanie. Poza kwotą 55,7 mld USD, DT obiecał też, że jak tylko zakup VoiceStream zostanie zaaprobowany przez odpowiednie władze antymonopolowe (powinno to nastąpić już w sierpniu), amerykański koncern otrzyma w gotówce 5 mld USD. Pomoże mu to w walce w przetargach na licencję trzeciej generacji (UMTS) w Stanach Zjednoczonych. Posunięcia zarządu DT tłumaczy Thilo Steiger, zarządzający we frankfurckim funduszu CDC Asset Management. - Nie należy zapominać, że VoiceStream to ostatni operator telefonii komórkowej z USA, który nadaje się do przejęcia. Żeby go kupić trzeba było więc zapłacić sporą premię - powiedział Bloombergowi niemiecki specjalista.