Easy Forex: Największe straty z tytułu bankructwa Grecji poniosą banki niemieckie

Bankructwo Grecji w perspektywie kilku miesięcy spowodowałoby umocnienie euro, także wobec złotego. Zdaniem Andrzeja Kiedrowicza z polskiego oddziału spółki Easy Forex największe straty poniosłyby banki niemieckie, które są tam mocno zaangażowane, ale mogłyby liczyć na wsparcie EBC.

Zagrożeniem dla Eurolandu mogłaby natomiast być sytuacja, w której inne kraje zechciałyby pójść w ślady Grecji i zaniechać płacenia długów.

- W przypadku bankructwa Grecji już pod koniec roku Unia Europejska i strefa euro najprawdopodobniej zapomniałyby o problemie zadłużenia tego kraju - przekonuje w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Andrzej Kiedrowicz, dyrektor polskiego oddziału w spółce Easy Forex. - Bez Grecji UE bardzo dobrze sobie poradzi.

Niebezpieczeństwo dla strefy euro zawarte jest jednak w innym, hipotetycznym scenariuszu. Bankructwo Grecji teoretycznie mogłoby skłonić pozostałe zadłużone państwa, takie jak Hiszpania, Portugalia czy Włochy, do szukania podobnej drogi. Taki rozwój wypadków miałby - zdaniem Andrzeja Kiedrowicza - znacznie bardziej zagrażające wspólnej walucie i europejskiej stabilności skutki. Natomiast jeśli greckie bankructwo zostałoby pojedynczym przypadkiem, należałoby spodziewać się raczej umocnienia euro w stosunku do innych walut, w tym złotego.

Reklama

- Grecja jest bardziej problemem lokalnym, czyli Unii Europejskiej - twierdzi Kiedrowicz. - Dla Stanów Zjednoczonych nie jest ona partnerem handlowym znaczącego formatu. Oczywiście, gdyby kolejne kraje, takie jak Hiszpania czy Portugalia, wpadły na podobny pomysł, wówczas nie byłoby to na rękę Amerykanom. Natomiast wyjście samej Grecji ze strefy euro raczej nie wpłynęłoby negatywnie na politykę Stanów Zjednoczonych.

W nocy z poniedziałku na wtorek przedstawiciele władz w Atenach przesłali Komisji Europejskiej, Europejskiemu Bankowi Centralnemu i Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu propozycje dalszych reform, mających zwiększyć wpływy budżetowe. Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk oraz szef KE Jean-Claude Juncker po raz pierwszy pochwalili nowe zobowiązania Aten.

Środowe spotkanie ministrów finansów krajów strefy euro (tzw. eurogrupy) z przedstawicielami Grecji nie przyniosło jednak porozumienia. Z nieoficjalnych informacji wynika, że główne rozbieżności dotyczą podatków i emerytur. Wierzyciele proponują, by obniżona, 13-procentowa stawka podatku VAT nie obejmowała usług gastronomicznych, a dochody z tego tytułu wyniosły 1 proc. PKB. Ateny tymczasem zgadzają się na ok. 0,75 proc.

Ale nawet bankructwo Grecji nie oznacza, jak przypomina Andrzej Kiedrowicz, automatycznego opuszczenia przez ten kraj strefy euro.

- Brak porozumienia to tylko i aż ogłoszenie niewypłacalności - wskazuje Kiedrowicz. - Skutkiem tego byłby krach lokalnego systemu finansowego, głównie banków. Bez wsparcia ze strony EBC straciłyby one płynność finansową, co doprowadziłoby niektóre do bankructwa, inne musiałyby się łączyć.

Natomiast kolejnym etapem byłoby wprowadzenie drachmy. Po bankructwie kraju utrzymanie euro tylko pogarszałoby sytuację. Inne czynniki gospodarcze takie jak bezrobocie czy poziom cen konsumpcyjnych mogłyby bardzo znacząco rosnąć. Tylko wprowadzenie drachmy, czyli lokalnej waluty, dawałoby szansę na doprowadzenie w ciągu roku czy dwóch lat do względnej równowagi na lokalnych rynkach finansowych.

W dłuższym terminie - według Andrzeja Kiedrowicza - kurs euro wobec dolara kształtowany będzie raczej przez działania amerykańskiej Rezerwy Federalnej oraz Europejskiego Banku Centralnego. Analitycy oczekują zapowiadanego rozpoczęcia serii podwyżek stóp procentowych za Atlantykiem. W Europie natomiast kluczowe będą efekty rozpoczętej w marcu br. operacji luzowania ilościowego wspólnej europejskiej waluty, ostateczny zakres oraz czas trwania tej operacji.

- Na pewno w Grecji wciąż bardzo zaangażowane są banki niemieckie, dlatego kraj ten będzie próbował za wszelką cenę utrzymywać Grecję w strefie euro - uważa Andrzej Kiedrowicz. - Bankructwo kraju mogłoby wpłynąć negatywnie na notowania części instytucji finansowych i ich sumę bilansową.

Oczywiście, największe banki jakoś by sobie z tym poradziły, ale mniejsze mogłyby mieć problemy. EBC na pewno by im pomógł, lecz summa summarum nie jest to korzystne dla największych gospodarek, takich jak Niemcy i Francja, które są fundamentem strefy euro.

Źródło informacji

Newseria Inwestor
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »