Ekonomiczne sankcje nie działają?
Wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel (SPD) oświadczył w czwartek, że Europa nie jest zainteresowana nakładaniem nowych, ostrzejszych sankcji na Rosję w związku z kryzysem ukraińskim.
Zarazem podkreśli, że Moskwa musi przestrzegać porozumienia z Mińska. - Oczywiście nikt w Europie, i z pewnością nikt w Niemczech, nie jest zainteresowany dalszymi, ostrzejszymi sankcjami - mówił Gabriel w Bundestagu. Jego zdaniem "Europa i cały świat" potrzebują Rosji jako partnera, by rozwiązywać globalne konflikty i stawiać czoło wyzwaniom.
- Ale droga do nowego przełomu w relacjach europejsko-rosyjskich, np. droga do wolnego handlu od Lizbony po Władywostok, prowadzi przez Mińsk i uzgodnione tam działania, mające na celu zakończenie interwencji zbrojnej na Ukrainie - oświadczył niemiecki wicekanclerz.
We wrześniu w Mińsku zawarto porozumienie o zawieszeniu broni na wschodzie Ukrainy, które praktycznie nie jest przestrzegane.
_ _ _ _
Ekonomiczne koszty nałożone na Rosję przez Zachód nie powstrzymały agresji Władimira Putina na Ukrainę. Czas, by Amerykanie i sojusznicy pomogli Ukraińcom się bronić - pisze "Financial Times". Dodaje, że potrzebne jest także zwiększenie pomocy finansowej.
W czwartkowym artykule redakcyjnym dziennik ocenia, że do tej pory prezydent Putin podchodził do wojny z Kijowem "oportunistycznie, utrzymując otwartą opcję eskalowania i deeskalowania sytuacji, gdy tylko uznał to za wygodne". "Teraz prorosyjscy rebelianci rozpoczęli wielką ofensywę przeciwko ukraińskiej armii na kilku frontach" - zaznacza "FT". Przytacza jednocześnie coraz bardziej rozpowszechnioną opinię, że rosyjski prezydent usiłuje wykroić z Ukrainy trwałe marionetkowe państwo.
W innym artykule dziennik przytacza opinię byłego zastępcy szefa ukraińskiego Sztabu Generalnego Ihora Romanenki. - Dzisiaj stoimy w obliczu ataków militarnych na pełną skalę, których celem jest przejęcie strategicznych miast, grających żywotną rolę dla ukraińskiej gospodarki, oraz poszerzenie granic całego terytorium kontrolowanego przez separatystów - powiedział Romanenko. "FT" wyszczególnia, że separatystom chodzi m.in. o zajęcie miast na północy obwodu ługańskiego - Stanica Ługańska i Szczastia, gdzie znajduje się elektrownia obsługująca cały region. Dalej na zachód na tym samym froncie separatyści chcą zdobyć miasto Debalcewe z ważnym węzłem kolejowym.
Celem jest także koksownia na przedmieściu Doniecka, a ostatecznie Mariupol, strategiczny port nad Morzem Azowskim, gdzie, co najważniejsze, znajdują się dwa z trzech największych ukraińskich kombinatów metalurgicznych.
Wszystko to sprawia, że nasuwa się pytanie o dozbrojenie przez Zachód ukraińskiego wojska, w sytuacji gdy sankcje, choć pogłębiły kryzys gospodarczy Rosji, nie odwiodły Putina od testowania zdolności obronnych Kijowa i zdecydowania Zachodu - pisze "Financial Times" w czwartek.
Tym bardziej, że nowy populistyczny rząd Grecji już zdystansował się od kolejnych prób rozszerzenia sankcji przez UE, co oznacza, że ewentualne nowe unijne posunięcia będą raczej umiarkowane - zastrzega.
Dziennik opowiada się za dozbrojeniem Kijowa. "Z pewnością podniosłoby to Putinowi koszty przedłużania konfliktu" - przekonuje, apelując zarazem do Zachodu o "rozważne postępowanie". "Strategią Zachodu powinno być dostarczenie Ukrainie obronnego wyposażenia, które umożliwi powstrzymanie wspieranych przez Rosję rebeliantów" - zaznacza "FT", przestrzegając, że Zachód nie może zapewniać Kijowowi ciężkiego uzbrojenia o otwarcie ofensywnym charakterze.
Brytyjski dziennik argumentuje, że Putin nie będzie mógł ignorować rosnących kosztów konfliktu, m.in. strat w ludziach, zwłaszcza że nad rosyjskim społeczeństwem nadal unosi się cień krwawej interwencji ZSRR w Afganistanie.
"Financial Times" zaznacza ponadto, że "dostarczenie broni nie może być jedynym narzędziem zachodniej polityki". "Amerykanie i ich sojusznicy muszą zintensyfikować pomoc finansową dla władz w Kijowie" - zwraca uwagę gazeta, dodając, że załamanie ukraińskiej gospodarki osłabi zdolność kraju do odpierania rosyjskiej agresji.