Emeryci będą pierwszymi ofiarami!
Likwidacja wpłat do OFE, wbrew założeniu, spowoduje obniżenie wysokości przyszłych świadczeń oraz będzie prowadziła do pogorszenia sytuacji finansów publicznych. Według wyliczeń Nicholasa Eberstadt i Hansa Grotha, mimo działań oszczędnościowych, na skutek starzenia się społeczeństwa nastąpi wzrost długu państwa i to na skalę 70 proc. PKB.
Kiedy analizujemy debatę krajową, zauważamy, że jest ona bardzo uboga w aspekty ekonomiczne, a jej główny nurt toczy się wokół tragedii smoleńskiej. W tym czasie w jej tle następują procesy nieodwracalne, które dotyczą przemian gospodarczych, a nie przenikają do opinii publicznej. Jednym z nich jest stan finansów publicznych i konieczność redukcji deficytu.
Przebiegają na wielu płaszczyznach, z których jedna, nazwana przez byłego wiceprezesa NBP "strategią gołodupców", polega na ograniczenia narastania poziomu długu poprzez wyprzedaż majątku państwowego. Przy czym charakterystyczne jest oddanie kontroli nad sektorami infrastrukturalnymi, w tym sprzedaż giełdy i pozorna różnica zdań na temat przejęcia BZ WBK przez PKO BP. Tym, co może dziwić w tej debacie, to nigdy poprzednio nieużywana argumentacja, jakoby państwo za pośrednictwem PKO BP mogło oddziaływać na większy segment rynku wśród instytucji finansowych. Z drugiej strony, w ramach tego samego obozu politycznego prezentuje się stanowisko, że opisane przejęcie było błędem, ponieważ instytucje publiczne jakoby nie powinny przejmować instytucji prywatnych. Tak naprawdę jednak problemem nie jest fakt, że instytucja publiczna przejmuje prywatną. Argumentacja, że dzięki temu zostanie poszerzone oddziaływanie publiczne, jest z gruntu przewrotna w sytuacji, gdy jednocześnie PKO BP planuje się sprzedać w najbliższej przyszłości. Główną wadą tego zamierzenia jest fakt, że chce się przejąć instytucję, zmniejszając poziom inwestycji zagranicznych, o które tak hucznie się zabiega w czasie kryzysu, zamiast wykorzystać środki publiczne do pobudzenia akcji kredytowej, nie wzbudzając typowych obaw, o to, że o ile prywatyzuje się tanio, o tyle przepłaca się przy zakupach.
Charakterystyczne jest również, że medialnie w pozytywnym świetle prezentowana jest duża aktywność przewodniczącego KNF-u, podczas gdy jeszcze parę lat temu, przy analogicznym procesie, wiceprzewodniczący nadzoru bankowego został wykluczony i to tylko dlatego, że media prezentowały go jako zwolennika jednej z opcji.
Równie błędna wydaje się płaszczyzna debaty, która dotyczy kwestii związanych z definiowaniem deficytu budżetowego, w którym występują nasze składki do OFE. Mówi się o tym, że nie powinno się zmniejszać tych składek, natomiast powinno się pozwolić na wielofunduszowość OFE, na benchmark zewnętrzny i pozwolenie na bardziej liberalne inwestowanie środków. Nie jest to jednak przeciwwaga dla konieczności zreformowania tego systemu - nadzór nad dokonywanymi inwestycjami powinien być właśnie silniejszy, a proces liberalizacji i utraty wpływu na działanie tych instytucji zahamowany. Alternatywne zredukowanie składki lub zawieszenie jej płatności nie jest rozwiązaniem właściwym, gdyż nie doprowadzi to zmniejszenia zadłużenia państwa ani lepszego funkcjonowania instytucji finansowych na rynku kapitałowym. Państwo powinno dążyć do tego, aby instytucje prywatne były odpowiednio nadzorowane i uregulowane, i aby działały w interesie tych, którzy powierzają im swoje środki.
Propozycje likwidacji wpłat do OFE, wbrew założeniom, spowodują obniżenie przyszłych emerytur członkom zreformowanego systemu oraz będą prowadziły do pogorszenia sytuacji kryzysowej w finansach publicznych. Obecnie wyliczone zobowiązania ZUS-u względem części osób objętych nowym systemem już przekraczają 138 proc. PKB i ponad 1 bln 800 mld zł, dlatego koncentrowanie się na zadłużeniu względem rynku kapitałowego i ignorowanie narastania tego długu pozabilansowego w dążeniu do zrównoważenia finansów publicznych jest błędem.
Ministerstwo Pracy nie porównuje w analizach kosztów obsługi zadłużenia, z kosztami koniecznej waloryzacji na kontach w ZUS-ie, przy podawaniu kosztów obsługi długu publicznego, a mimo to autorytatywnie stwierdza, że obciążenie przyszłych pokoleń z tego tytułu będzie większe niż w przypadku finansowania systemu repartycyjnego, chociaż będzie właśnie na odwrót.
Obniżenie środków przekazywanych do OFE musi spowodować szybsze powiększanie się zobowiązań, przy braku adekwatnych aktywów do ich zaspokojenia. Jest to o tyle interesujące, że w założeniach do projektu ustawy zmieniającej ustawę o emeryturach kapitałowych zauważono, że nastąpi prawie dwukrotny wzrost obciążenia demograficznego z poziomu 26 do 46, co oznacza w praktyce, że godzimy się na tworzenie piramidy finansowej w postaci długu "ukrytego".
Wszystkie analizy pokazują, że nastąpi 10-punktowy skok udziału ludności w wieku poprodukcyjnym i to w ciągu najbliższego ćwierćwiecza, co musi powodować, w przypadku likwidacji OFE, geometryczny wzrost zobowiązań ZUS-u. Gorzej, bo według wyliczeń Nicholas Eberstadt i Hansa Grotha, mimo działań oszczędnościowych, nastąpi wzrost długu państwa i to na skalę 70 proc. PKB. Tego typu działania tylko pozornie prowadzą do powstania oszczędności w postaci zredukowanego przekazu do OFE i dlatego twierdzenia o tym, że w przypadku nieprzeprowadzenia tych działań może nastąpić bankructwo państwa, jest nieuprawnione, gdyż to emeryci będą pierwszymi ofiarami ewentualnych zmian systemu i niewydolności finansowej budżetu. Natomiast w przypadku posiadania aktywów emerytalnych tego typu zagrożenia są niższe.
Z jednej strony krytykuje się, że środki OFE są własnością tych, którzy mają swoje aktywa i w przypadku śmierci są dziedziczone, twierdząc, że jest to niezgodne ze społecznym celem istnienia ubezpieczenia emerytalnego. Jednak propozycja, by można było po przekroczeniu 65 lat wykorzystać nadwyżki z OFE do prywatnej dyspozycji, jest działaniem, które spowoduje, że wiele ludzi w późnym wieku emerytalnym będzie miało bardzo niskie świadczenia, bo ich środki zostaną wydane na jednorazowe wydatki niezwiązane z zabezpieczeniem emerytalnym.
W innych krajach podejmowane są działania, aby tego typu jednorazowych uszczupleń właśnie nie było. Mówienie o tym, że "silver economy" będzie mogła dzięki temu lepiej funkcjonować i zabezpieczać potrzeby emerytalne ludzi, nie jest prawdą, ponieważ te jednorazowe dochody nie będą przekazywane na działania typowe dla świadczeń emerytalnych.
Jednocześnie wszelkiego typu twierdzenia, że dziedziczenie OFE to rodzaj piramidy finansowej lub takie, że giełda jest formą kasyna, i jednoczesna propozycja zwiększenia limitu inwestycyjnego, są kompletnie niespójne. Dezauowanie instrumentów dłużnych nie jest także właściwe, gdyż to one najlepiej zapewniają pewność świadczeń, a mówienie o tym, że mogą być podatne na procesy inflacyjne, jest oznaką braku wiary w racjonalność inwestorów, którzy zabezpieczaliby się przed takimi niebezpieczeństwami oraz wymuszaliby na państwie działania, które nie spowodują utraty inwestycji w instrumenty powiązane z rynkiem pieniężnym.
Propozycje zakazujące akwizycji pokazują dążenia do działań nie opartych na rynku. Dlatego należy dążyć do tego, aby nasze składki nadal były inwestowane w wartości realne, a nie tylko obciążały przyszłe pokolenia. Pewną przestrogą powinna być obecna sytuacja w Japonii, która przypomina polskie dysputy dotyczące świadczeń rentowych, do których staje się upoważnionych coraz mniej osób i istnieje społeczna nieprzychylność do przyznawania rent, przejawiająca się prezentowaniem różnych nadużyć w tych świadczeniach. Japonia się starzeje i nie tylko spada w rankingach gospodarczych, jak to się stało w ostatnich dniach, kiedy została wyprzedzona przez Chiny, ale ma także coraz większe problemy z finansowaniem świadczeń dla starszego pokolenia.
Przestrogą powinna być opisana na pierwszej stronie w "Financial Times" debata, która rozgorzała tam przy okazji japońskiego święta starszych ludzi "Obon". Z braku środków została rozpętana nagonka na tych, którzy bezprawnie korzystają ze świadczeń.
Chodzi o szeroko nagłośnione przypadki, których wykryto kilkadziesiąt, kiedy to rodziny pobierają świadczenia osób nieżyjących od wielu lat (w jednym z przypadków ciało zmarłego było trzymane w domu przez trzydzieści lat, a świadczenia były pobierane do jego 111. roku życia).
Dlatego patrząc na następujące procesy demograficzno-finansowe, powinniśmy widzieć ich realne oddziaływanie i proponować adekwatne polityki. W przypadku starzenia się społeczeństwa powinny one polegać na programach prorodzinnych, a w przypadku nieprawidłowości działania instytucji finansowych - konieczności ich właściwego nadzoru, jak i wspieraniu konkurencji między nimi.
A to tylko po to, by w przyszłości nie szukać przyczyny siermiężności świadczeń emerytalnych w drobnych nadużyciach obywateli, które mogą być bulwersujące, ale nie spowodują ich zwiększenia, o ile wcześniej nie zadbamy o ich poziom przezorną polityką.
Powyższy tekst stanowi wyraz osobistych opinii i poglądów autora i nie odzwierciedla stanowiska instytucji, z którą jest związany zawodowo.
Dr Cezary Mech
Autor jest byłym prezesem UNFE i podsekretarzem stanu w Ministerstwie Finansów