Emerytalna piramida wciąż rośnie
Przed problemami związanymi z koniecznością reformowania systemu świadczeń emerytalnych stoi większość krajów europejskich. Ich powodem jest sytuacja demograficzna i przejęte rozwiązania, coraz mocniej obciążające finanse większości państw.
Kryzys ujawnia słabe strony obecnych regulacji, zmusza do szukania oszczędności lub działań chwilowo tylko łagodzących problemy. Kłopoty z reformowaniem systemów emerytalnych to nie tylko polska specjalność. Już odczuwa je lub wkrótce będzie odczuwać większość państw europejskich. W niemal żadnym z nich nie przyjęto rozwiązań podobnych do zastosowanego u nas. Do niedawna towarzyszyły nam Węgry, które swoją reformę wzorowały na polskiej. A Polska wzięła przykład z dalekiego Chile. Podobny, obowiązkowy drugi filar ubezpieczeń kapitałowych istnieje jedynie w Szwecji. Ma on jednak u nas od początku mniejszy zakres, gdyż odprowadza się do niego jedynie 2,5 proc. otrzymywanego wynagrodzenia.
Kiedy przed ponad dziesięciu laty zdecydowaliśmy się na zastosowanie na niespotykaną w Europie skalę obowiązkowego drugiego filara ubezpieczeń emerytalnych, opartego na systemie kapitałowym, byliśmy powszechnie chwaleni za odwagę i przezorność, która miała zapobiec narastaniu w przyszłości kłopotów z finansowaniem emerytalnych zobowiązań wobec obywateli.
Oparcie drugiego filara na inwestowaniu przekazywanych do niego i znajdujących się na indywidualnych kontach każdego z uczestników składek w akcje i obligacje wielkim nowatorstwem może nie było.
Jego polska specyfika polegała na jego obowiązkowym dla osób urodzonych po 31 grudnia 1968 r. charakterze. Z tego też wynika zasięg jego działania. Do końca 2010 r. objętych nim było prawie 15 mln Polaków, a wartość zgromadzonych w Otwartych Funduszach Emerytalnych środków przekroczyła 220 mld zł.
Funkcjonujące w wielu krajach podobne systemy mają charakter dobrowolny i w pełni prywatny, nie podlegają gwarancji państwa, choć zasady ich działania są przez państwo regulowane. W Polsce II filar ma charakter publiczno-prawny. Z tej specyfiki wynikał też największy kłopot tego systemu dla budżetu państwa. Bowiem mimo, że składki do niego odprowadzane istnieją całkiem realnie i są z lepszym lub gorszym skutkiem pomnażane przez OFE, to zgodnie z unijnymi zasadami kwoty te są traktowane w budżecie jako zobowiązanie państwa wobec obywateli. Zwiększają więc i zadłużenie i deficyt systemu finansów publicznych.
Pod koniec ubiegłego roku nasi bratankowie, przyciśnięci kłopotami finansowymi zdecydowali się na najbardziej radykalne z możliwych posunięć. Prywatny drugi filar, w którym składki gromadziło kilka milionów obywateli po prostu upaństwowili, proponując dobrowolne przeniesienie zebranych oszczędności do odpowiednika naszego ZUS-u. Dobrowolność była jednak fikcyjna, bowiem kto się to nie zgodził, został pozbawiony prawa do świadczeń z państwowego funduszu, który podobnie jak u nas stanowił jedno z dwóch źródeł, z których wypłacane miały być emerytury. Tym samym zostaliśmy z naszą reformą osamotnieni.
A reforma tej reformy sprowadziła się do drastycznego obniżenia składek przekazywanych Otwartym Funduszom Emerytalnym z dotychczasowych 7,3 do 2,3 proc.
Różnica trafi do ZUS, jednak te pieniądze nie będą inwestowane, tak jak w OFE, lecz przeznaczone na finansowanie bieżących wypłat emerytur. Można więc powiedzieć, że w ten sposób zobowiązanie państwa wobec osób na których kontach te składki są księgowane, czyli dług z papierowego zamienia się w rzeczywisty a rozwiązanie problemu finansowania wypłat emerytur jedynie przesuwa się w czasie o kilka-kilkanaście lat.
Sprawdź notowania Otwartych Funduszy Emerytalnych w serwisie Biznes INTERIA.PL
W ten sposób emerytalna piramida wciąż rośnie. Nieco podobne do projektowanych teraz u nas zmian rozwiązanie istnieje we Włoszech. Obowiązuje tam system repartycyjny, czyli wypłacania emerytur z bieżących składek, jednak odprowadzający je mają w jego ramach indywidualne konta, na których te składki są ewidencjonowane i waloryzowane. Od wysokości zgromadzonych na nich kwot zależna będzie późniejsza emerytura.
Rośnie także w Europie. Według prognoz, w konsekwencji zmian demograficznych, w wyniku których rośnie liczba pobierających świadczenia w stosunku do liczby osób czynnych zawodowo, czyli opłacających składki emerytalne, obciążenie budżetów państw wzrośnie do 20-30 proc. W tej sytuacji możliwe są trzy rodzaje działań: podwyższanie minimalnego wieku przechodzenia na emeryturę, obniżanie świadczeń emerytalnych lub podwyższanie składek na emerytury. Czwarty kierunek to upowszechnianie dobrowolnych lub mieszanych form dodatkowego gromadzenia pieniędzy w formie ubezpieczeń kapitałowych. Wiele krajów dotkniętych kryzysem finansowym realizuje pierwszy z tych kierunków, czyli podwyższa wiek emerytalny i zrównuje wiek przechodzenia na emeryturę kobiet i mężczyzn. W niektórych podjęto bardziej drastyczne kroki, czyli obniżki świadczeń.
W większości państw europejskich przyjęto system ubezpieczeń emerytalnych składający się z dwóch lub trzech filarów, z których najczęściej tylko jeden jest obowiązkowy i powszechnie obowiązujący. Poza Szwecją, w niektórych, jak na przykład w Danii i Szwajcarii obowiązkowy dla części obywateli (w Danii obejmuje wszystkich w wieku od 16 do 66 lat i pracujących zawodowo w wymiarze większym niż 9 godzin tygodniowo) jest także drugi filar.
Najczęściej składki do niego odprowadzają pracodawcy lub solidarnie pracodawcy i zatrudnieni. Do uczestnictwa w systemach dobrowolnego gromadzenia składek tworzone są w wielu krajach zachęty podatkowe. Specyfiką europejską, ale też i rozwiązaniem szeroko stosowanych w Stanach Zjednoczonych, są systemy funkcjonujące w firmach, rzadziej tworzone dla wybranych grup zawodowych, zakładające gromadzenie składek odprowadzanych solidarnie przez pracodawcę i zatrudnionych pracowników. W niektórych krajach ich zasięgiem objęte są spore grupy zatrudnionych. Na przykład w Holandii około 80 proc. a w Szwecji nawet 90 proc.
Na tym tle zestaw rozwiązań możliwych do zastosowania w Polsce wydaje się dość szeroki. Mamy bowiem obowiązkowy ZUS z częścią typowo repartycyjną, która prawdopodobnie wkrótce zostanie wzbogacony o system wyodrębnionych kont indywidualnych, podobny do włoskiego, mamy system ubezpieczeń kapitałowych, obsługiwany przez OFE. Mamy wreszcie system pracowniczych programów emerytalnych, tworzonych przez firmy, podobnych do rozwiązań europejskich, do tego system Indywidualnych Kont Emerytalnych oraz możliwość zupełnie niezależnego, indywidualnego gromadzenia pieniędzy na starość, najczęściej realizowana w formie ubezpieczeń z funduszem kapitałowym.
Problem w tym, że II filar właśnie ubożeje, dzięki projektom zmniejszenia wysokości odprowadzanych do niego składek, pracownicze programy emerytalne działają co prawda w prawie 1100 firmach, ale obejmują tylko 333 tys. osób i mają na kontach niecałych 5 mld zł. IKE niespełna 800 tys. osób zgromadziło zaledwie 2,4 mld zł. Znaczenie obu tych form jest więc marginalne i nie widać żadnych oznak, by miało się to zmienić. Tymczasem według wielu ekspertów rola rozwiązań opartych na systemie kapitałowym powinna się zwiększać, odciążając w ten sposób tradycyjny system repartycyjny.
Z badań, przeprowadzonych przez PricewaterhouseCoopers wynika, że dobrowolne systemy gromadzenia pieniędzy na emeryturę obejmują zaledwie 4 proc. czynnych zawodowo Polaków. Pod tym względem jesteśmy na ostatnim miejscu w Europie, za Bułgarią i Słowacją. Na Węgrzech udział ten sięgał 30 proc., nieco wyższy jest w Niemczech, zaś najwyższy, sięgający 60 proc. w Norwegii, Belgii, Wielkiej Brytanii i Irlandii.
W Polsce zachęty podatkowe do dobrowolnego gromadzenia pieniędzy na emeryturę mają formę ulg podatkowych odroczonych w czasie, czyli zwolnienia z podatku od dochodów kapitałowych wypłat środków zgromadzonych w dobrowolnych formach po osiągnięciu określonego wieku, zaś w większości krajów europejskich mają postać natychmiastowych korzyści podatkowych, czyli możliwości odliczenia odprowadzanych kwot od podatku lub dochodu podlegającego opodatkowaniu. To jeden z czynników, powodujących tak mały w porównaniu z innymi krajami europejskimi udział dobrowolnych ubezpieczeń emerytalnych w Polsce. O potędze podatkowej motywacji mogliśmy się już w naszym kraju przekonać wielokrotnie. Wystarczy choćby przypomnieć ulgi budowlane. W przypadku emerytur od wielu lat kolejne rządy nie zrobiły zbyt wiele. Przy okazji demontowania systemu OFE znów pojawiły się deklaracje, że zachęty mogą się pojawić. Nadzieja na to jest jednak dość płonna, w czasie, gdy rząd za wszelką cenę chce łatać budżet.
Choć system węgierski był bardzo zbliżony do naszego, a od niedawna dzięki likwidacji II filara już nieaktualny, to jednak warto przypomnieć, jak był skonstruowany. Pierwszy i drugi filar w obu krajach działały według niemal identycznych zasad. Trzeci, dobrowolny, obejmuje pracownicze lub działające niezależnie od firm fundusze, działające podobnie, jak fundusze II filara. Czwarty, działający od 2006 r. filar jest bliźniaczo podobny do naszych IKE. Jego celem było z jednej strony zachęcenie (także z użyciem bodźców podatkowych) do oszczędzania na emeryturę, z drugiej zaś zwiększenie obrotów giełdy w Budapeszcie i wzrost udziału na niej inwestorów indywidualnych. Najbardziej istotne różnice to bardzo wysoka, najwyższa w Europie stopa zastąpienia, mająca sięgać 102 proc. łącznie ze wszystkich czterech filarów. Oznacza to, że emerytura miałaby wysokość równą ostatniej pensji pracownika. Ale możliwe to jest też w sporej mierze dzięki znacznie wyższym składkom, sięgających od 1995 r. 26,5 proc. (16 proc. obciąża pracodawcę, a 8,5 proc. pracownika) wynagrodzenia (wcześniej było to 31 proc.).
Węgrzy mogą też przechodzić na emeryturę po ukończeniu 62 lat (zarówno mężczyźni, jak i kobiety). Składka odprowadzana do II filara wynosiła 8 proc. wynagrodzenia. W tym odpowiedniku naszych OFE pieniądze można było lokować w trzech rodzajach funduszy, w zależności od liczby lat pozostających do emerytury: bezpiecznych (do 10 proc. inwestujących w akcje), zrównoważonych (10-40 proc. w akcjach) i dynamicznych (przynajmniej 40 proc. w akcje, z możliwością 5-proc. inwestycji w instrumenty pochodne i 20-proc. w nieruchomości).
Typowym przykładem tradycyjnego systemu, z dominacją pierwszego filaru są Niemcy. Jednocześnie w tym kraju procesy demograficzne działają zdecydowanie niekorzystnie i dla emerytów(niższe świadczenia) i dla zatrudnionych (wyższe składki i dłuższy wiek przechodzenia na emeryturę). Wysokość składki wynosi 19,9 proc. i rozłożona jest po równo między pracodawcę i pracownika. Na drugi filar składają się przede wszystkim produkty ubezpieczeniowe oraz zakładowe (także branżowe) systemy emerytalne. Uczestniczy w nim około 14 proc. zatrudnionych.
W III filarze uczestniczy około 20 proc. osób w wieku produkcyjnym. Składają się na niego produkty ubezpieczeniowe, oferowane przez banki oraz towarzystwa funduszy inwestycyjnych. Niemcy preferują jednak ubezpieczenia, które stanowią ponad trzy czwarte trzeciego filara.
Podobny do naszego, trójfilarowy system ubezpieczeń emerytalnych wprowadzono w 2005 r. na Słowacji. Od polskiego różni się on jedynie wysokością składek oraz istnieniem w ramach II filara trzech rodzajów funduszy o zróżnicowanych limitach inwestycyjnych (najbardziej bezpieczne lokują 100 proc. składki w obligacjach, najbardziej agresywne mogą do 80 proc. lokować w akcje).
Jednym z rozwiązań mieszanych jest system zastosowany w Finlandii. Dominuje w nim obowiązkowy I filar. Składa się on jednak z dwóch części, tradycyjnej oraz kapitałowej, w której świadczenia zależne są od wysokości zgromadzonego przez poszczególnych członków kapitału i wyników jego inwestowanie, którym zajmują się prywatne firmy inwestycyjne.
Poza Europą, mającą niewielkie doświadczenia (poza Wielką Brytanią, Holandią, Szwecją), systemy emerytalne oparte na części kapitałowej są dość powszechne w krajach Ameryki Południowej, między innymi w Argentynie, Chile, Kolumbii, Meksyku, Peru. Prekursorem było Chile, w którym na początku lat 80. ubiegłego stulecia tradycyjny system okazał się całkowicie niewydolny.
Polska aż do tak poważnych konsekwencji nie czekała, jednak obecne zmiany, ograniczające kapitałową część ubezpieczeń emerytalnych idzie pod prąd ogólnym i - jak wszystko na to wskazuje - nieuchronnym tendencjom.
Roman Przasnyski
Niniejszy dokument jest materiałem informacyjnym. Nie powinien być rozumiany jako materiał o charakterze doradczym oraz jako podstawa do podejmowania decyzji inwestycyjnych. Wszystkie opinie i prognozy przedstawione w niniejszym opracowaniu są jedynie wyrazem opinii autorów w dniu publikacji i mogą ulec zmianie bez zapowiedzi. Open Finance nie ponosi odpowiedzialności za jakiekolwiek decyzje inwestycyjne podjęte na podstawie niniejszego opracowania.