Energetyka nurkuje. Gdzie jest dno?
Krajowe spółki energetyczne od dłuższego czasu tracą na wartości, podczas gdy za granicą sektor ten jest przystanią dla inwestorów. Ci w kraju obawiają się ręcznego sterowania podmiotami, których udziałowcem jest Skarb Państwa. A politycy zapowiadają przemodelowanie sektora, sygnalizują też niechęć do wypłaty dywidend. Rynki nerwowo reagują na te doniesienia.
Giełdowy indeks WIG Energia skupiający podmioty z sektora energetycznego spada od kilku lat. O ile jesienią 2014 roku jego wartość wynosiła ponad 4.762 pkt, tymczasem o tyle już teraz jest to nieco ponad 1.451 pkt.
Kurs Tauronu od połowy 2017 roku spadł o ponad 71 proc., z 4,1 proc. do 1,18 zł. PGE potaniała w tym samym czasie o blisko 66 proc., do 4,99 zł z 14,6 zł, Enea o 63,5 proc., do 5,8 zł z 15,9 zł, a Energa o ponad 49 proc., do 7,3 zł z 14,4 zł. Skarb Państwa jest istotnym akcjonariuszem w każdej z tych firm. W PGE posiada 57,39 proc. akcji, w Enei 51,5 proc., w Enerdze 51,52 proc., a w Tauronie 30,06 proc.
Kapitalizacja czterech energetycznych gigantów od końca 2017 r. spadła o ponad 55 proc., czyli pond 21 mld zł. Kapitalizacja PGE, licząc od końca 2017 roku, spadła z 22,5 mld zł do 9,3 mld zł, Tauronu z 5,3 mld zł do ok. 2 mld zł, Energi z 5,3 mld zł do ok. 3 mld zł, a Enei z 5,1 mld zł do 2,6 mld zł.
Co ciekawe, poza Polską sytuacja w branży jest zgoła inna. - Od półtora roku obserwujemy hossę na spółkach energetycznych, czy też szerzej, spółkach użyteczności publicznej, utility w Europie - mówi Interii Kamil Kliszcz, analityk DM mBanku.
Jak wskazuje analityk, atrakcyjność inwestycyjną podmiotów z branży za granicą budują dwa główne czynniki. - Pierwszy to rozwój odnawialnych źródeł energii, który napędzać będzie wzrost wartości tych firm. Ten kierunek jest dobrze oceniany przez rynki. Drugim elementem decydującym o zainteresowaniu inwestorów tego typu aktywami jest stabilność, bezpieczeństwo przepływów pieniężnych i dywidendy, co jest szczególnie ważne w otoczeniu niskich stóp procentowych - informuje analityk.
W kraju sektor boryka się z różnymi problemami. Inwestorom nie podoba się ręczne sterowanie rynkiem. Czego konkretnie się obawiają? Choćby zapowiedzi wstrzymania wypłaty dywidend. Jacek Sasin, wicepremier i minister aktywów państwowych, zapowiadał niedawno, że nie jest zwolennikiem "ogałacania" spółek skarbu państwa poprzez wypłatę dywidend. Wolałby raczej, by pieniądze te zostały wydane na inwestycje.
Ale to nie wszystko. Zapowiedział, że do połowy roku chce stworzy nowy model organizacji energetyki. - Nasze analizy będą zmierzały do odpowiedzi na pytanie, czy ten model organizacji rynku, który mamy, czyli rynku, który funkcjonuje - cztery podmioty energetyczne i niezależne spółki węglowe - jest właściwy do wyzwań, które przed nami stoją - mówił dziennikarzom. Zastrzegł jednocześnie, że nie chciałby podawać dokładnego terminu, bo "temat jest trudny".
To budzi podejrzenia, że być może energetyka będzie zmuszona przejmować spółki górnicze wydobywające węgiel. Tymczasem perspektywy kopalń i węgla w świetle polityki klimatycznej Unii Europejskiej i ambitnych celów związanych z ograniczaniem emisji są, delikatnie mówiąc, słabe. Problematyczne są też wyniki kopalń, rosnące zwały niesprzedanego węgla i roszczenia płacowe górników. Nic dziwnego, że akcjonariusze spółek energetycznych reagują nerwowo na takie wypowiedzi.
Ale kontrowersji jest więcej. Wicepremier zapowiadał na przykład, że "będzie konsekwentnie namawiał" państwowe firmy energetyczne, by wykorzystywały polski węgiel, rezygnując tym samym z tańszego importowanego. Można sobie wyobrazić, że jego głos, jako przedstawiciela Skarbu Państwa, będzie w takiej sytuacji kluczowy.
Nie można tu też nie wspomnieć o ciągłych zmianach w zarządach państwowych spółek, które również nie służą stabilizacji. A przecież przed sektorem kluczowe, długotrwałe i kosztowne zadanie, jakim jest przestawienie się w kierunku zielonej energetyki.
Eksperci w związku z niepewnością wokół branży mają problemy z wycenami spółek. Nie wiadomo bowiem, w oparciu o jakie dane miałyby one być dokonane. Biuro maklerskie mBanku zdecydowało się wręcz zawiesić rekomendacje dla Enei, Energi, PGE i Tauronu. Analityk zajmujący się sektorem, Kamil Kliszcz, uzasadnił to brakiem możliwości rzetelnej rewizji prognoz i modeli wyceny branży w obecnej sytuacji.
Informował, że do czasu opublikowania zaktualizowanych strategii spółek i ostatecznej wersji polityki energetycznej państwa nie jest w stanie rzetelnie zrewidować prognoz i modeli wyceny, a co za tym idzie odnieść się w rekomendacjach do bieżących kursów akcji.
Jako najważniejsze determinanty wycen wskazuje kształt miksu energetycznego kraju w średnim terminie, ścieżkę planowanych wydatków inwestycyjnych (wraz z oczekiwaniami co do ich rentowności), ewentualne zaangażowanie w restrukturyzację PGG, plany konsolidacji sektora, kwestię dekarbonizacji oraz politykę dywidendową.
Niepewności jest dużo. Rynek uwzględnia ryzyko w wycenach firm. Pytanie, co przyniosą najbliższe miesiące. Czy pojawią się ostateczne odpowiedzi na kluczowe pytania, czy sytuacja się ustabilizuje i w jakim miejscu znajdą się do tego czasu kursy spółek.
Monika Borkowska