Epidemia. Paliwa nie będą drożeć
Świąteczny tydzień nie przyniesie zapewne poprawy sprzedaży paliw na stacjach, ale ceny będą ulegać dalszemu obniżaniu się. Perspektywa odbicia w górę jest raczej mało prawdopodobna.
Wprawdzie na rynku międzynarodowym pojawiały się chwilowe sygnały możliwego odbicia i pewnej poprawy sytuacji związanej z redukcją nadpodaży - jednak były to incydenty i wszystko wskazuje na to, że rynek łatwo się nie zbilansuje. Przed nami jeszcze wciąż czas niskich cen.
Jeśli porównać obecny poziom cen z wynikami z minionej soboty - szczególnie wyraźnie widać obniżki cen olejów opałowego i napędowego. Te potaniały odpowiednio o 80,6 i 77 zł i kosztują obecnie 1789 i 3141,4 zł/m sześc. W przypadku benzyn zmiana jest nieco mniejsza - w omawianym okresie benzyna 98-oktanowa potaniała o 31 zł, do poziomu 2975,4 zł/m sześc., a w przypadku Pb95 spadek wyniósł niecałe 21 zł. Dzisiejsza średnia cena metra sześc. tego paliwa to 2786,80 zł.
Wprawdzie okres wielkanocny, zwykle będący czasem świątecznych wyjazdów Polaków wiązał się z przyglądaniem się cenom paliw, jednak tegoroczne święta będą znacznie się różnić od typowych. Musimy pozostać w domach i jedynie nieliczni z nas będą tankować swe samochody - a tutaj spodziewać się można miłego zaskoczenia. W okresie między 6 i 12 kwietnia spodziewamy się dla benzyny Pb98 cen z przedziału 4,23-4,49 zł/l. W przypadku benzyny 95-oktanowej przewidywana jest średnia cena 3,89-4,18 zł/l. Ceny oleju napędowego będą wynosić 4,14-4,30 zł/l. Zmiana spadkowa jest także mocno prawdopodobna w cenie autogazu - tutaj spodziewamy się osiągnięcia poziomu 1,78-1,90 zł/l.
Ostatnie dni na rynku naftowym dostarczyły wielu emocji inwestorom. Jeszcze w poniedziałek, m.in. w związku z rozprzestrzenianiem się epidemii koronowawirusa w USA, baryłkę ropy Brent w Londynie można było kupić za mniej niż 22 dolary. Jednak po zapowiedziach Donalda Trumpa dotyczących przywrócenia współpracy Arabii Saudyjskiej i Rosji i zapowiadanej redukcji wydobycia, cena surowca wystrzeliła w górę i w czwartek ustanowiła tygodniowe maksima na poziomie 36,29 USD. W piątkowe przedpołudnie baryłka ropy Brent na giełdzie w Londynie kosztowała ponad 30 dolarów.
Donald Trump zasugerował, że w związku z powrotem producentów ropy do współpracy dzienne wydobycie surowca mogłoby zostać ograniczone nawet o 10-15 mln baryłek. Dyskusja w ramach OPEC+ na temat szczegółów nowego porozumienia ma się rozpocząć na telekonferencji zaplanowanej na najbliższy poniedziałek. Według części obserwatorów rynku Arabia Saudyjska może jednak oczekiwać, że do formuły OPEC+ i cięć wydobycia dołączą kolejne kraje, m.in. Stany Zjednoczone, a Amerykanie na razie nie deklarowali chęci zmniejszenia produkcji.
Po ostatnich doświadczeniach i stylu, w jakim doszło do rozpadu OPEC+ wypracowanie wspólnego stanowiska Moskwy i Rijadu na pewno nie będzie łatwym zadaniem, dlatego huraoptymizm może być przedwczesny. Warto też pamiętać, że nawet przy redukcji wydobycia o 10 mln baryłek, podaż surowca cały czas będzie przewyższać popyt na paliwa, który załamał się w związku z ograniczeniem mobilności miliardów ludzi.
dr Jakub Bogucki, e-petrol.pl