Erozja finansowej dyskrecji

Przez stulecia szwajcarskie instytucje finansowe słynęły z ochrony prywatności swoich klientów. Wielokrotnie doprowadzało to do frustracji służby podatkowe różnych krajów, które mogły liczyć na współpracę tamtejszego biznesu, jedynie jeżeli pozostające w kręgu ich zainteresowań osoby dopuściły się ciężkich przestępstw. Nawet jednak praktyki o tak długiej tradycji odchodzą powoli w przeszłość - przynajmniej w pewnym zakresie i w przypadku niektórych banków.

Kryzys motorem zmian

Recesja ostatnich lat była trudnym czasem dla sektora stanowiącego fundament szwajcarskiej gospodarki. Na niektórych jego przedstawicieli zagiął parol rząd USA. W maju br. Credit Suisse przyznał się do pomagania w unikaniu płacenia podatków bogatym Amerykanom, za co musiał zapłacić 2,6 mld dol. grzywny. W 2009 r. największy alpejski bank UBS AG uiścił za podobne przewiny 780 mln dol. Najsilniejszy cios spadł jednak w styczniu 2013 r. na najstarszą instytucję tego typu w regionie - Wegelin & Co. Ukrywający 1,2 mld należnych amerykańskiemu fiskusowi dolarów wpłaconych przez ponad 100 obywateli USA bank z Sankt Gallen po niekorzystnym dla siebie wyroku sądu w Nowym Jorku został zmuszony do zamknięcia swoich podwoi.

Reklama

Miesiąc później ważne zmiany dotknęły liczące sobie ponad dwieście lat genewskie banki Pictet i Lombard Odier. Po dwóch stuleciach funkcjonowania jako spółki z nieograniczoną odpowiedzialnością, przyjęły one strukturę korporacyjną. Reforma weszła w życie z początkiem 2014 roku. Od tego momentu ich władze są zobowiązane informować o wynikach finansowych podległych im przedsiębiorstw. W związku z tym, że pozostają one własnością prywatną, raporty będą prawdopodobnie obejmować jedynie podstawowe dane o przychodach, bilans transakcji i niektóre współczynniki kapitałowe. Banki państwowe są zmuszone do składania bardziej szczegółowych sprawozdań.

Pierwsze jaskółki

Wypowiadający się dla "Financial Times" analityk Rainer Skierka z J. Safra Sarasin z Zurychu uważa, że ze względu na wielkość obrotów Pictet i Lombard Odier (już wiadomo, że zarządzają one zasobami finansowymi o łącznej wysokości ok. 600 tys. franków szwajcarskich, czyli ponad 650 mld dol.) oraz korzystanie z ich usług przede wszystkim przez majętne rodziny, nawet fragmentaryczne informacje o ich kondycji znacznie poszerzą wiedzę na temat branży bankowej pod Alpami, której są kluczowymi aktorami. Gazeta zwraca jednak uwagę, że mogą one zniekształcać zmiany w profilu działalności bankowych gigantów. Obydwa coraz mocniej orientują się na współpracę z klientami instytucjonalnymi. Lombard Odier zarabia również na udostępnianiu licencji na wykorzystywane przez siebie technologie informatyczne innym bankom.

Na czym polega fenomen Szwajcarii?

Prawdopodobnie w najbliższym czasie w ślady genewskich weteranów pójdą kolejne instytucje. Erozji finansowej dyskrecji będzie sprzyjała podpisana w październiku 2013 r. konwencja o współpracy krajów członkowskich OECD w kwestii zwalczania oszustw podatkowych. Dotychczasowe procesy nie rozwiały dotąd atmosfery niejasności wokół alpejskiej bankowości. Pictet, podobnie jak dwanaście innych tego typu firm, jest objęty śledztwem amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości i w przypadku wykrycia uchybień, może zostać ukarany dotkliwą grzywną. Całkowita suma pretensji USA wobec Szwajcarów opiewa na kilkaset miliardów dolarów.

Indyjskie roszczenia

Brak zrozumienia dla dociekliwości zagranicznych śledczych poznali również ostatnio indyjscy urzędnicy ścigający osoby z ujawnionej sześć lat temu przez zachowującego anonimowość Francuza tzw. listy HSBC, na której znajdowało się ok. 600 obywateli tego azjatyckiego państwa ukrywających w Genewie swoje dochody przed fiskusem. Poszukiwanie twardych dowodów przestępstwa rozbiło się jednak o mur deklaracji o "ograniczeniach traktatowych" i "wewnętrznych barierach prawnych". W 2011 r. francuski sąd uznał, że skradziony dokument nie może być podstawą postępowania karnego, jednak indyjskie władze nie podzieliły tego punktu widzenia, domagając się przestrzegania porozumienia o wymianie danych zawartego przez Szwajcarię nie tylko z krajami OECD, lecz także z azjatyckim mocarstwem.

Centralny Zarząd Podatków Bezpośrednich rozważał m.in. zwrócenie się o pomoc do brytyjskiego banku, przez który również przechodziły pieniądze z Delhi i Bombaju. Ostatecznie tamtejsza "skarbówka" wystosowała do ponad stu podejrzanych wezwanie, by zwrócili się do władz banku o przekazanie historii swoich transakcji. Nagrodą za dobrowolne przekazanie tych danych wymiarowi sprawiedliwości miała być zmiana kwalifikacji zabronionego czynu z celowego oszustwa podatkowego na oszustwo podatkowe, a co za tym idzie - łagodniejsza kara. Pod koniec sierpnia krążyły także pogłoski o pakistańskich żądaniach zwrotu ukrywanych w Szwajcarii przez nieuczciwych biznesmenów 200 mln dol., jednak zostały one zdementowane przez biorącego rzekomo udział w rozmowach na ten temat ministra finansów Ishaqa Dara.

Zaginione marki

Wciąż emocje budzi również kwestia funduszy wyprowadzonych za granicę przez dawne władze Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Obecny rząd w Berlinie domaga się od czołowego szwajcarskiego gracza finansowego - Julius Baer 110 mln franków (73 mln dol.) wraz z odsetkami od tej sumy jako odszkodowania za brak interwencji wykupionego przezeń w 2005 r. banku Cantrade na transfer gotówki dokonywany przez byłą szefową państwowej firmy handlowej Novum, zmarłą w 2012 r. w Izraelu, Rudolfine Steindling. Zdaniem autorów pozwu, nie miała ona prawa rozporządzać złożonymi przez siebie na koncie pieniędzmi pochodzącymi z grzywien nałożonych na zachodnie przedsiębiorstwa działające w NRD.

Rzecznik pozwanych, Jan Vonder Muehll, oświadczył, że na zarzuty powinien odpowiedzieć wspomniany wyżej UBS, od którego Julius Baer odkupił Cantrade. Można jednak wątpić, czy sąd zgodzi się z jego tokiem rozumowania, ponieważ szwajcarska filia należącego do włoskiego UniCreditu Banku Austrii została z tego samego powodu zmuszona do wypłacenia 254 mln euro odszkodowania. Nie można się więc dziwić, że przy coraz większym uporze poszczególnych państw w realizacji swoich interesów fiskalnych, praca szwajcarskiego bankiera ma coraz mniej wspólnego ze swoim wyidealizowanym obrazem. Z istniejących w 2005 r. 182 instytucji finansowych w tym kraju do dziś przetrwało 139. Wymienione wyżej czynniki oraz wysokie koszty obsługi personelu doprowadzą w najbliższym czasie do kolejnych fuzji. Według najnowszego raportu KPMG i Uniwersytetu w St. Gallen, jedna trzecia przeanalizowanych 94 banków przynosi straty, zaś obroty kolejnej jednej trzeciej systematycznie spadają.

dr Kordian Kuczma

Autor jest doktorem nauk politycznych PAN

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: bank | brudne pieniądze | Szwajcaria | USA | ACTA | szara strefa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »