Europa Środkowo-Wschodnia opiera się ciężkim czasom

Dwa i pół roku po wybuchu światowego kryzysu finansowego, gospodarki Europy Środkowo-Wschodniej wróciły do stanu sprzed recesji. Wbrew wcześniejszym obawom, że sytuacja w regionie odbije się negatywnie na kondycji gospodarek zachodnioeuropejskich, niektóre spośród środkowoeuropejskich państw reagują na rynkowe zawirowania z godną uwagi elastycznością.

Tempo zdrowienia jest jednak nieregularne. Rozbieżności są widoczne zarówno w przypadku krajów środkowoeuropejskich, jak i nadbałtyckich, a także państw Europy Południowo-Wschodniej - wynika z najnowszych raportów przedstawionych przez Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Bank Światowy.

Do przodu prą Estonia, Polska i Słowacja, gdzie przewidywana stopa wzrostu gospodarczego ma wynieść w tym roku ok. 4 proc. Fundamentem wzrostu polskiej gospodarki jest elastyczność popytu krajowego i rynków kredytowych. EBOiR ostrzega jednak, że na konsumpcję gospodarstw domowych w Polsce negatywnie może wpłynąć niezmiennie wysokie bezrobocie, które wynosi niemal 10 proc. Z kolei Łotwa i Litwa wciąż walczą o powrót do ekonomicznej równowagi, zaburzonej na skutek kredytowego boomu, jaki miał tam miejsce jeszcze przed wybuchem światowego kryzysu. Po okresie łatwego dostępu do kredytów hipotecznych, banki zaostrzyły kryteria kredytowe w atmosferze fiskalnych ograniczeń.

Reklama

Jeśli chodzi o Węgry, to EBOiR prognozuje umiarkowaną poprawę tendencji zwyżkowej: wzrost gospodarczy ma w tym roku wynieść tam 1,7 proc. (w porównaniu z 0,8 proc. w roku ubiegłym). Raport krytykuje też konserwatywny rząd premiera Viktora Orbana za porażkę w zakresie wdrożenia programu konsolidacyjnego o szerokim zakresie, ukierunkowanego przede wszystkim na okiełznanie deficytu, i za brak wiarygodnej średnioterminowej strategii. Dodatkowo zagraniczni inwestorzy wskazują na dyskryminacyjną naturę "kryzysowych podatków", nałożonych przez węgierski rząd na sektory energetyczny i telekomunikacyjny. Działania te mogą wywołać niepokój wśród inwestorów, czytamy w raporcie EBOiR.

Prognozy mimo wszystko dobre

Mimo tych różnorakich obaw, Bank Światowy prognozuje, że w 2011 r. Europa Środkowa jako region osiągnie średni wzrost rzędu 3 proc.

W opinii Banku Światowego, jedną z najsilniejszych gospodarek w regionie jest Polska. - Stanowi o tym przede wszystkim solidna konsumpcja, głęboka integracja z unijnymi rynkami i dobra absorpcja funduszy europejskich - mówi Peter Harrold, dyrektor Banku Światowego na Europę Środkową i kraje bałtyckie.

Polscy ekonomiści wskazują, że o względnie dobrych wynikach polskiej gospodarki decyduje jeszcze jeden czynnik: sektor prywatny. - Sektor prywatny odgrywa w Polsce kluczową rolę - uważa Ewa Balcerowicz, prezes zarządu fundacji CASE, Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych z siedzibą w Warszawie. - Według naszych wyliczeń, generuje on obecnie 76 proc. PKB i zatrudnia 74 proc. siły roboczej, co czyni zeń jeden z największych sektorów prywatnych w regionie.

"Terapia szokowa" w postaci reform gospodarczych zrealizowanych przez pierwszy postkomunistyczny polski rząd na początku lat 90. umożliwiła prywatnej przedsiębiorczości zapuszczenie korzeni na polskim gruncie, ale ważną rolę odegrały tu również uwarunkowania z przeszłości. Polska należała do grona tych krajów komunistycznych, w których istniała prywatna (w oficjalnej nomenklaturze: indywidualna - przyp. tłum.) własność ziemi rolnej i drobny, niezależny handel. Tradycja posiadania własności prywatnej nigdy nie uległa więc zniszczeniu. Jednak to szybkie tempo, jakie towarzyszyło wprowadzaniu gospodarki rynkowej w Polsce, okazało się prawdziwym bodźcem dla rozwoju tamtejszego sektora prywatnego.

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

Drugą stroną medalu, przypominają krytycy, był jednak fakt, że sprywatyzowane zakłady produkcyjne czy banki często trafiały w ręce zagranicznych nabywców, ponieważ polscy inwestorzy i przedsiębiorcy nie dysponowali środkami na ich zakup.

- Był to jeden z minusów tej reformy - mówi Leon Podkaminer, profesor ekonomii w Wiedeńskim Instytucie Międzynarodowych Studiów Ekonomicznych. - Własność nie przeszła w ręce inwestorów krajowych. Wymuszona prywatyzacja miała pomóc w budowaniu polskiego kapitalizmu. Zamiast tego jednak skierowała własność w ręce zewnętrznych nabywców, ponieważ kapitał lokalny okazał się niewystarczający.

Polska: Małe firmy zbyt ostrożne

Mimo to na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat, na skutek wzrostu kapitału posiadanego przez inwestorów wewnętrznych, rodzimy sektor prywatny umocnił się zarówno w Polsce, jak i w innych krajach regionu.

Obecnie w Polsce funkcjonuje 3,7 mln zarejestrowanych firm prywatnych. Ekonomiści twierdzą, że statystki te są prawdopodobnie zawyżone, ponieważ część firm po wypadnięciu z rynku zawiesza działalność, nie wyrejestrowując jej. Nawet jednak z tym zastrzeżeniem "prywatnych firm jest w Polsce ok. 2,1 mln", twierdzi Ewa Balcerowicz. - W tej liczbie mamy ok. 1,3 mln firm naprawdę małych, zatrudniających czasem jedną - dwie osoby; nierzadko członków tej samej rodziny. Pozostałe 800 tysięcy to przedsiębiorstwa zatrudniające większą liczbę pracowników.

Tutaj właśnie sektor prywatny w Polsce i w innych krajach region musi dokonać przeskoku od małych nisz, w których jest uwięziony, do ligi drobnych i średnich przedsiębiorstw będących kręgosłupem zachodnioeuropejskich gospodarek (zwłaszcza niemieckiej).

Część analityków jest zdania, że firmy reprezentujące polski sektor prywatny są zbyt ostrożne i nieskłonne do podejmowania ryzyka. Niechętnie zaciągają kredyty, a dodatkowo często nie posiadają długoterminowych planów rozwoju i ekspansji. Kadrę kierowniczą krępuje nadmierna biurokracja, wysokie koszty pracy i regulacja. Wszystkie te czynniki, mówią eksperci, hamują wzrost i innowację.

Jednak sytuacja powoli się zmienia, w miarę jak polskie firmy nawiązują kontakty z partnerami z Niemiec, Holandii, Francji, Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Współpraca ta daje przedsiębiorstwom zachodnioeuropejskim dostęp do zasobów stosunkowo taniej i wyedukowanej siły roboczej, a polskim - możliwość korzystania z nowych technologii i specjalistycznej wiedzy, otwierając jednocześnie przed nimi zachodnie rynki.

Kolejnym plusem jest względnie nieosłabiona kondycja systemu bankowego wiodących gospodarek regionu. Ponieważ w okresie poprzedzającym kryzys polskie banki konsekwentnie prowadziły rozważną politykę kredytową, nie ucierpiały one na skutek "pęknięcia bańki na rynku hipotecznym, a sektor prywatny niemal nie doznał szwanku", podkreśla Ewa Balcerowicz.

Sprawdź wskaźniki dla firm na stronach Biznes INTERIA.PL

Mimo iż kryzys gospodarczy na zachodnioeuropejskich rynkach uderzył w eksporterów w regionie, kondycja handlu uległa znacznej poprawie. Według danych Banku Światowego, w ubiegłym roku wartość importu do krajów Europy Środkowo-Wschodniej wzrosła o 22,7 proc., co w ogromnym stopniu odzwierciedla wyższe ceny ropy i innych podstawowych towarów na międzynarodowych rynkach. Z kolei wartość eksportu wzrosła o 23,1 proc., powracając pod koniec 2010 r. do poziomu sprzed kryzysu. Obecnie eksport w regionie - z wyłączeniem rynków czeskiego, słowackiego, słoweńskiego, estońskiego i łotewskiego - kształtuje się na poziomie wyższym niż w okresie poprzedzającym kryzys.

Judy Dempsey

New York Times / International Herald Tribune

Tłum. Katarzyna Kasińska

New York Times IHT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »