Fala kradzieży w rosyjskiej armii. Ograbiają z jedzenia własnych żołnierzy
O trudnej sytuacji rosyjskich żołnierzy na froncie - i to wcale nie z powodów militarnych - słychać było już wiele razy. Dochodziły informacje, że Rosjanom atakującym Ukraińców brakuje ubrań, kamizelek ochronnych czy racji żywnościowych. Okazuje się, że winni niedoborów rosyjskich żołnierzy w dużej mierze są... wysoko postawieni Rosjanie, którzy okradają własną armię.
Zorganizowana grupa przestępcza działająca w Rosji miała zajmować się kradzieżą suchych racji żywnościowych dla wojska. Okradani z jedzenia byli m.in. żołnierze atakujący Ukraińców na wojennym froncie.
Według informacji podawanych przez agencję Ria Novosti, w Rosji miała działać grupa, która oszukiwała żołnierzy na racjach żywnościowych - i to na samych szczytach władzy. Zamieszany w proceder był wiceminister obrony narodowej generał Dmitrij Bułhakow, a w sprawie doszło do serii przeszukań.
Jak działała grupa? Wojskowy odpowiadający za logistyczne zaopatrzenie armii - zdaniem śledczych - miał pośredniczyć pomiędzy Zakładami Spożywczymi Gryazinsky SA, a wojskiem. To za jego sprawą armia miała zamawiać jedzenie dla wojskowych (m.in. szkół kadetów w Krasnodarze i Petersburgu), które po przebadaniu miało okazać się "oszukanym". Były to małowartościowe porcje, a skład produktów nie odpowiadał deklarowanej zawartości.
I tak, w diecie wojskowych wołowinę zastępowano wieprzowiną i kurczakiem, a wartość energetyczna racji żywnościowych była niższa niż wskazywano. Dodatkowo, jak podała agencja, "koszty umów zawieranych z ministerstwem obrony były celowo zawyżane poprzez zawyżanie kosztów przygotowania posiłków, a jakość produktów nie odpowiadała warunkom umowy".
W związku z oszustwami w Rosji w ostatnich miesiącach doszło do fali zatrzymań. W lipcu organy ścigania zatrzymały byłego wiceministra obrony Dmitrija Bułhakowa w sprawie korupcyjnej. W areszcie wylądowała również trójka czołowych menadżerów zakładów spożywczych.
Wysokość strat w związku z "aferą żywnościową" w Rosji miała sięgnąć 13 mld rubli - w przeliczeniu ponad 50 mln zł.
Prób dorabiania na rosyjskim wojsku było jednak w ostatnim czasie zdecydowanie więcej. Agencja dotarła również do akt sprawy z procesu kadry kierowniczej firmie Piket Group. Zajmowała się ona dostarczaniem wojsku "lewego sprzętu" - m.in. wadliwych dronów, hełmów i kamizelek kuloodpornych. Co ciekawe, grupa reklamowała się jako firma, która dostarczy sprzęt taktyczny wykonany w całości z materiałów wyprodukowanych w Rosji, "wolnych od importu" z krajów zachodnich.
Ostatecznie proceder został wychwycony. Do aresztu trafili: dyrektor zarządzający spółki Andriej Esipow, dyrektor finansowa Wiktoria Antonowa, a także szef służby bezpieczeństwa firmy Michaił Kalczenko. Cała trójka została oskarżona o dostarczenie wojsku ponad 20 tysięcy wadliwych kamizelek kuloodpornych. Według rosyjskich śledczych "nie spełniały one jakichkolwiek norm".
Na oszustwie, do którego wykorzystali rządowy kontrakt, mieli zarobić nawet 2,4 mld rubli, czyli ok 100 mln zł. Zarobione pieniądze mili zainwestować w nowe nieruchomości oraz zakup udziałów w innych firmach.