Fed i EBC zdecydują o stopach procentowych. Jakie prognozy dla złotego?
Jest szansa, że w najbliższym czasie w skali całego świata może zmniejszyć się agresywne tempo podwyżek stóp procentowych. Na pewno jednak nie jest to pora na wielkie złagodzenie polityki monetarnej, gdyż utrzymuje się duża presja inflacyjna. Wiemy już, że agresywny nie chce być Narodowy Bank Polski. W tym tygodniu decyzje o stopach podejmą cztery kluczowe banki centralne - amerykański, europejski, Anglii i Szwajcarii.
- Amerykański Fed i Europejski Bank Centralny prawdopodobnie podniosą stopy procentowe o 50 punktów bazowych, czyli skromniej niż poprzednio
- Stopy procentowe podwyższy także Bank Anglii, choć Brytyjczycy są przekonani, że ich gospodarka popadnie w recesję, która potrwa aż do 2024 roku
- NBP zatrzymał podwyżki stóp procentowych
- Spekulacje, że Fed będzie zmniejszał tempo podwyżek stóp w ciągu kilku tygodni wywindowały notowania eurodolara z 0,96 do 1,05. W tym samym czasie kurs dolara spadł z 5 zł do 4,45 zł
Biznes INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
We wtorek, czyli na dzień przed decyzją Fed o stopach procentowych, zaprezentowany będzie odczyt inflacji konsumenckiej w Stanach Zjednoczonych. Spodziewany jest jej spadek z 7,7 proc. w październiku do 7,3 proc. w listopadzie (w skali roku). Już wiemy, że inflacja producentów w USA spadła z 8,1 proc. do 7,4 proc.
Najnowsze komentarze przedstawicieli Rezerwy Federalnej (w tym samego prezesa Jerome Powella), a także treść protokołu z ostatniego posiedzenia Fed wyraźnie sugerują, że dojdzie do spowolnienia tempa zacieśniania monetarnego. Przez kilka ostatnich miesięcy stopy procentowe w USA były podnoszone raz za razem o 75 punktów bazowych, teraz spodziewany jest ruch w górę o 50 punktów do przedziału 4,25-4,50 proc.
Wszystko to powinno wzmocnić popyt na ryzyko w skali nie tylko USA, ale całego świata. Szczególnie, że z Chin napływają kolejne sygnały o luzowaniu polityki zero-covid, co poprawia perspektywy wzrostu w tamtym rejonie świata. Rynek pozytywnie odebrał też najnowsze dane o listopadowej inflacji w Chinach, która spadła z 2,1 proc. do 1,6 proc., a to daje przestrzeń do większego wsparcia gospodarki ze strony polityki monetarnej.
Skoro w tej chwili rynki finansowe na prawie 80 proc. wyceniają prawdopodobieństwo grudniowego podniesienia stóp przez Fed o 50 punktów bazowych, to uwaga inwestorów będzie się teraz skupiać raczej na spekulacjach, na jakim ostatecznie poziomie stopy zatrzymają się w przyszłym roku. Obecnie oczekuje się, że po podwyżce o 50 punktów w najbliższą środę, Fed doda kolejne 50 punktów w pierwszym kwartale przyszłego roku. Niektórzy nie wykluczają jednak możliwości większych podwyżek trwających aż do końca drugiego kwartału 2023 roku.
Choć obrady Federalnego Komitetu ds. Operacji Otwartego Rynku (FOMC) będą z pewnością najważniejszym wydarzeniem tego tygodnia, to nie mniej istotne dla rynków finansowych mogą okazać się także zaplanowane na czwartek 14 grudnia posiedzenia Szwajcarskiego Banku Narodowego (SNB), Banku Anglii (BoE) oraz Europejskiego Banku Centralnego (EBC).
Ostatnie dane o inflacji (spadła do około 10 proc.) wzbudziły nadzieję, że presja cenowa w strefie euro wreszcie słabnie. W rezultacie rynki oczekują, że po dwóch podwyżkach stóp o 75 punktów bazowych, EBC zdecyduje się w grudniu na podwyżkę o 50 punktów bazowych. Ekonomiści sądzą jednak, że mimo to EBC w swoich deklaracjach pozostanie jastrzębi i zapewni rynki, że walka z inflacją nie została jeszcze zakończona.
"Nie oczekujmy, że EBC będzie brzmiał gołębio. Presja cenowa pozostaje silna, a prezes Christine Lagarde będzie się pilnować, by nie sprawiać wrażenia, że decydenci spuszczają wzrok z piłki" - wskazuje Reuters.
Podobnie jest także w innych krajach. Oczekuje się bowiem, że w tym tygodniu SNB i BoE również podniosą koszty pożyczek, choć obie te instytucje szykują się do zmniejszenia tempa podwyższania stóp procentowych. Ekonomiści ankietowani przez agencję Reuters spodziewają się, że Bank Anglii podniesie kluczową stopę procentową o 0,5 punktu procentowego do 3,5 proc., pomimo zbliżającej się recesji, która według przewidywań BoE potrwa aż do 2024 roku. Rynki sugerują, że stopy procentowe na Wyspach osiągną poziom 4,6 proc. do września przyszłego roku, po czym spadną do 4,5 proc. pod koniec 2023 roku.
Trzeba tu przypomnieć, że w Wielkiej Brytanii zwiększające się koszty energii i żywności sprawiły, że inflacja wzrosła w październiku do 11,1 proc., co jest najwyższym poziomem od 41 lat. Z najnowszych prognoz wynika, że w środę Brytyjczycy dowiedzą się o lekkim spadku dynamiki cen (prawdopodobnie do 10,9 proc.). Jednak inflacja nadal będzie wyraźnie przewyższać cel BoE na poziomie 2 proc.
Wiele wskazuje na to, że z kursu w polityce pieniężnej obieranego przez Rezerwę Federalną i EBC może skorzystać polska gospodarka i złoty. Wiara inwestorów, że Fed "zdejmuje nogę z gazu" i ich większy apetyt na ryzyko powodują, że rynkom nie są teraz potrzebne "bezpieczne przystanie". Nic więc dziwnego, że amerykańska waluta pozostaje w defensywie, a kurs eurodolara przekracza poziom 1.05, choć jeszcze we wrześniu wynosił zaledwie 0,96. Z drugiej strony, euro też może podlegać deprecjacji, jeśli EBC pójdzie ścieżką łagodniejszych podwyżek stóp.
"Podobnie jak większość analityków ankietowanych przez Bloomberga, spodziewamy się, że w listopadzie inflacja w strefie euro nieco się obniży. Jeśli tak rzeczywiście się stanie, zmaleje presja na EBC, a co za tym idzie, euro zacznie tracić na wartości" - piszą ekonomiści Commerzbank i dodają, że może się to przełożyć szybko na spadki eurodolara.
Osłabienie dolara i euro jest szansą dla złotego. Zwraca na to uwagę także Ludwik Kotecki, członek Radzie Polityki Pieniężnej (RPP), znany zwolennik zaostrzonej polityki pieniężnej. - Na razie złoty jest w niezłej kondycji. Wydawało się, że zagrożenia dla naszej waluty są dużo większe, bo na początku października występowały niepokojące sygnały. Złoty się umocnił, oby tak zostało, ale widzę ryzyko jego deprecjacji - podsumowuje Ludwik Kotecki. Jego zdaniem, jedynie bardzo silne osłabienie złotego mogłoby przywrócić dyskusję w RPP o podwyżkach stóp procentowych.
Przypomnijmy, że odkąd NBP przestał zaostrzać politykę pieniężną stopa referencyjna wynosi 6,75 proc., lombardowa 7,25 proc., depozytowa 6,25 proc., redyskontowa weksli 6,80 proc., a stopa dyskontowa weksli 6,85 proc. Przy inflacji wynoszącej 17,4 proc. Polska ma jednak wyjątkowo niepokojącą, ujemną realną stopę procentową na poziomie minus 10,65 proc.
Marcin Tuszkiewicz ze Squaber.com podkreśla, że kurs dolara do złotego jest stabilny, co pozwala być optymistą. Jego zdaniem, trzeba jednak zwracać uwagę na kluczowy opór na poziomie 4,50 zł, którego pokonanie zakończy trwającą od października głęboką korektę notowań.
Sprawdź notowania walut online w serwisie Biznes Interii
- W scenariuszu spadkowym złotego nie wykluczam, że dolar pójdzie z powrotem w kierunku 5 zł, ale najpierw będę oczekiwał przełamania poziomu 4,50 zł. Ponieważ obecna korekta wzrostowa złotego jest bardzo duża, to przy odwróceniu trendu spodziewałbym się nawet zaatakowania 4,80 zł. Przy czym będę bardzo mocno zwracał uwagę na to, co wydarzy się przy 4,60 zł, bo to szczyt z okresu wybuchu wojny - prognozuje Marcin Tuszkiewicz.
Analityk bierze pod uwagę także scenariusz, w którym złoty nadal wzmacnia się wobec dolara. - Jeśli nie uda się wznieść powyżej 4,50 zł i rynek zacznie się osuwać, to bardzo ważne wsparcie pojawia się na poziomie 4,35 zł, a potem 4,20 zł, gdzie mamy długoterminową linię trendu - podsumowuje Marcin Tuszkiewicz.
Jacek Brzeski
Zobacz również: