Felieton Gwiazdowskiego: Dziś dialogów o państwie i prawie nie prowadzimy. Prowadzimy awantury

Postanowiłem oderwać się od bieżących awantur i napisać tekst historyczno-filozoficzny. O sprawie Sokratesa. Ale szybko się okaże, że analogie do bieżących awantur nasuwają się same. A to za sporawą demokracji, prawa i - nomen omen - sprawiedliwości.

Sokrates - jak Jezus - sam nie napisał ani słowa. O naukach Jezusa wiemy z Ewangelii. O naukach Sokratesa - od Ksenofonta, Arystofanesa, Arystotelesa i Platona. Gdyby nie skazano go na śmierć, byśmy o nim nie wiedzieli - to demokratyczny sąd nad nim uczynił go nieśmiertelnym. Gdyby o procesie Sokratesa pisał tylko Ksenofont, Arystofanes, czy Arystoteles - pewnie byśmy się nim nie zajmowali - to Platon uczynił go nieśmiertelnym. Na pytanie, ile w Sokratesie Platona jest samego Sokratesa, a ile Platona, odpowiedzi nie znamy.

Krytyka małości demokracji

Możemy za to odpowiedzieć sobie na pytanie, czego Sokrates Platona uczy nas o państwie (demokracji) i o prawie. Możemy to zrobić głównie na podstawie dialogów Platona: "Obrona Sokratesa" i "Kriton". Przy okazji czegoś się możemy dowiedzieć o znaczeniu dialogu jako metody i jej znaczeniu dla dyskursu politycznego i prawnego. To ważne, bo my dziś dialogów o państwie i prawie nie prowadzimy. Prowadzimy awantury. A to się źle skończy - jak nauczał Sokrates. 

Reklama

Oficjalnie został Sokrates oskarżony o "bezbożność" i "deprawowanie młodzieży". Nieoficjalnie - o krytykę ateńskiej demokracji. A to dla ówczesnych demokratów było zbrodnią największą. I tak im zostało do dziś.

Proces Sokratesa to dowód na małość demokracji i na to, że jej greccy krytycy (Platon, Arystoteles) mieli dużo racji ją krytykując. Ten proces i wyrok to jeden z powodów, dla których Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych w trakcie Konwencji Filadelfijskiej tak rzadko odwoływali się do przykładów ateńskiej demokracji, a tak często do przykładów republikańskiego Rzymu - kolejne artykuły "The Federalist" Hamilton, Madison czy Jay podpisywali nawet rzymskimi imieniem Publiusz.

W demokracji większości posiadającej władzę wydaje się, że posiada też rację - stąd się wzięła tendencja do apodyktyczności, krytykowana przez Sokratesa. Ale jego krytyka demokracji odbierana była jako poparcie dla rządów oligarchów (Kritiasa) - i na nic zdały się tłumaczenia, że nie miała ona nic wspólnego z aktualnymi sporami między stronnictwami politycznymi. Tak samo jak dziś u nas. Krytyka niepraworządności sprzed roku 2015 czyni z człowieka w oczach dzisiejszych demokratów zwolennikiem współczesnego Kritiasa - czyli PiS.

Podstawowym celem mowy obrończej Sokratesa było wyjaśnienie potomnym istoty uprawiania filozofii - jako refleksji nad tym, co dobre, i co nienegocjowalne w kategoriach prawnych i politycznych. Czy mu się udało?

Dla prawników pierwszorzędne znaczenie ma "Kriton". Sokrates uczy, że nigdy nie należy wyrządzać niesprawiedliwości - nawet gdy zostało się potraktowanym niesprawiedliwie, nie wolno odpłacać niesprawiedliwością. Nie wolno czynić też zła - za doznaną krzywdę nie wolno odpłacać złem.

Kto by tam słuchał dzisiaj Sokratesa...

Wprowadził Sokrates pojęcie "sprawiedliwej zgody". "Gdy ktoś zgodził się z kimś na coś - o ile są to rzeczy sprawiedliwe - to powinien zrobić to coś, czy oszukiwać" - pytał trochę retorycznie? Odpowiedź była dość oczywista: powinno się robić rzeczy, na które ktoś z kimś się zgodził, o ile są to rzeczy sprawiedliwe. Jeśli ktoś zgodził się z innymi na rzeczy, które są sprawiedliwe, to powinien je zrobić. Jeśli zgodził się z innymi na rzeczy, które nie są sprawiedliwe (są niesprawiedliwe), to nie powinien ich zrobić.

Coś, na co się zgodzono może być sprawiedliwe lub niesprawiedliwe. Ale sam akt zgody (nawet na rzecz sprawiedliwą) też może być niesprawiedliwy. Jeżeli czyn, na który ktoś się zgodził jest niesprawiedliwy, to bez względu na okoliczności w jakich wyrażono zgodę na dokonanie owego czynu, nie należy stosować się do tego, co owa zgoda nakazuje. Jeżeli czyn, na który ktoś się zgodził nie jest niesprawiedliwy, jednak okoliczności w jakich wyrażono zgodę na dokonanie owego czynu naruszają zasady sprawiedliwości (do zgody doszło pod przymusem lub wskutek podstępu), nie musi wywiązywać się z tego, na co się zgodził. Ale jeżeli czyn, na który ktoś się zgodził jest sprawiedliwy i okoliczności wyrażenie zgody są sprawiedliwe, to należy stosować się do tego, co owa zgoda nakazuje.

"Co by się stało, Sokratesie, gdyby ludzie prywatni zamierzali pozbawić mocy obowiązującej wyroki sądów? Czy system prawny takiego miasta nie uległby rozpadowi" - pytają Sokratesa Prawa. Jeżeli konsekwencje tego, że każdy zrobi coś będą złe, to nikt nie powinien tego zrobić! To, że każdy rzeczywiście zrobi to coś, czy tylko przypuszczalnie, nie ma znaczenia, bo znaczenie mają tylko hipotetyczne konsekwencje sytuacji, w której każdy zachowałby się w jakiś sposób! "Ład w mieście" by się załamał, gdyby wszyscy podważali wyroki sądowe, ale czy z tego wynika, że nie istnieją okoliczności, w których byłoby uzasadnione podważanie wyroku sądowego? Podważanie wyroków wydawanych w mieście przez jego sądy niszczy miasto. A Sokrates nie powinien niszczyć swojego miasta - ergo nie powinien podważać wyroku na niego wydanego. A już zwłaszcza, że się zgodził na poddanie się mu. Ucieczka z więzienia (a łatwo mógł uciec, nikt go nie pilnował specjalnie, bo lud był przerażony wyrokiem, który wydał) byłaby aktem niszczycielskim. Ale cóż z tego - moglibyśmy dziś zapytać? Czy udziału w działaniach niszczycielskich nie można czasem usprawiedliwić? Czy nie miałby racji Sokrates, niszcząc Ateny, skoro Ateny potraktowały go niesprawiedliwie, wydając na niego niesprawiedliwy wyrok?

Trazymach (sofista) w dialogu "Państwo" Platona przekonywał, że sprawiedliwe jest to, co władca czynić każe. Sokrates odpowiedział, że przecież każdy władca może kazać różne rzeczy czynić. A w dodatku władcy się zmieniają. Czy zatem jest sprawiedliwe to, co każe jeden władca, czy inny? Władcą jest dziś co prawda lud - jak w Atenach - ale jego przedstawiciele się zmieniają. Niestety kto dziś czyta Dialogi Platona i mądrości Sokratesa?

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu wyraża własne poglądy i opinie

(śródtytuł od redakcji) 
Zobacz również:

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: prawo | państwo | demokracja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »