Felieton Gwiazdowskiego: Kolejna awanturka, rząd poszedł na wakacje od myślenia

Mamy kolejną awanturkę o składki na ZUS dla przedsiębiorców. PiS kazało im je płacić nawet od sprzedaży starych maszyn i samochodów. Opozycja demokratyczna przed wyborami obiecywała, że ich w ogóle z płacenia zwolni. Po wyborach chce im zafundować "wakacje" - to znaczy mają płacić nie za 12 miesięcy w roku, tylko za 11. A różnicę pokryje "rząd" - czytaj wszyscy, którzy płacą podatki.

Zarzut różnego rodzaju krytyków "Januszexów" jest wyjątkowo trafny i wyjątkowo niegłupi: dlaczego pracownicy nie mieliby mieć takich "wakacji"? Pomysł rządu na "płatne przez rząd" miesięczne wakacje dla przedsiębiorców konfliktuje ich z pracownikami - tak samo jakby rząd wprowadził miesięczne wakacje dla pracowników "płatne przez rząd". I ja nie wiem, czy o to właśnie nie chodzi. 

Od początku istnienia demokratycznego państwa prawnego urzeczywistniającego zasady sprawiedliwości społecznej kolejne rządy tak konstruowały system podatkowo-składkowy, żeby pracownicy nie wiedzieli, ile zarabiają za swoją pracę i ile za ich pracę płaci pracodawca. W ten sposób niskie pensje netto były winą chciwych pracodawców, a nie chciwego rządu.

Reklama

"Wakacje od ZUS dla wszystkich. Raz na zawsze!"

Ale kolejny zarzut jest już tradycyjnie głupi. Dlaczego przedsiębiorcy mają płacić niższe składki niż ich pracownicy? To szybciutko wyjaśniam: bo pracowników jest 16 milionów, a przedsiębiorców 2 miliony. Skąd ta różnica? Skłonnych do pracy po 16 godzin (myślenie o tym, skąd wziąć towar, komu sprzedać, skąd wziąć kredyt, jak ściągnąć pieniądze od dłużników, jak przekonać do czegoś urzędnika, jak wypełnić jakąś deklarację itp., itd. to też praca) i do ryzyka, że się im nie uda, jest zdecydowanie mniej niż do pracy po 8 godzin 4 dni w tygodniu. 

Jakby pracownicy chcieli płacić niższe składki, jak ci wstrętni przedsiębiorcy, to nic prostszego - wystarczy zostać przedsiębiorcą. Zwłaszcza, że prowadzenie firmy sprzyja zdrowiu. Przedsiębiorcy znacznie rzadziej chorują i bywają "wypaleni" zawodowo niż pracownicy. O czym świadczy fakt, że znacznie rzadziej korzystają ze zwolnień lekarskich i pobierają zasiłki chorobowe z ZUS.

A ktoś przecież te sklepy, restauracje, warsztaty, stolarnie i przede wszystkim firmy budowlane, które mają zrobić w Polsce termomodernizację 6 milionów budynków, musi prowadzić. Żeby było sprawiedliwie mam pomysł, powtarzany od lat 25, na wakacje od ZUS dla wszystkich. Raz na zawsze!

Rząd może mieć pieniądze na wypłatę emerytur i świadczenia zdrowotne z innych podatków. Jak pisał Jean Baptiste Say, nie ma dobrych podatków - są tylko złe. Każdy podatek jest źródłem "efektu akcyzowego": jak coś opodatkowujemy, mamy tego mniej. Ale państwo, wbrew twierdzeniom zwolenników szkoły MMT (More Money Today), nie ma swoich pieniędzy, więc potrzebuje ich od podatników. Musi jednak pamiętać, że wśród złych podatków jedne są gorsze od drugich. 

Najgorsze są podatki opodatkowujące pracę - i "na etacie" i "na swoim". Dlatego mniej złe są podatki konsumpcyjne (VAT, akcyza) i od efektów działalności gospodarczej. Przy czym "efektem" jest przychód, a nie dochód. Przychód to pojęcie obiektywne.

"4 miliardy złotych rocznie na kręcenie korbką"

Pisałem już tu o tym kilka razy, więc dziś się nie będę powtarzał. Powtórzę co innego: rząd ponosi koszty ściągania podatków i składek, które też są podatkami, tylko celowymi. Rocznie to są miliardy złotych. Wiele tych miliardów wydajemy absolutnie bezsensownie. Najlepszym tego przykładem jest pobór składek.

Zacznijmy od "emerytalnych". Zdecydowana większość przyszłych emerytów będzie otrzymywała emeryturę minimalną. A ZUS wydaje jakieś 4 miliardy rocznie na "kręcenie korbką" - czyli obliczanie co miesiąc, czegoś, co z góry wie - "ubezpieczony" i tak otrzyma emeryturę minimalną.

No dobrze, zakrzykną niektórzy, ale przecież ktoś otrzyma wyższą. Zgoda, ale jako społeczeństwu nie opłaca nam się wydawać pieniędzy na śledzenie, kto to będzie i o ile wyższą będzie miał tę emeryturę. Zarzut, że to niesprawiedliwe, że ci, którzy płacą wyższe składki, będę mieć takie same emerytury jak ci, którzy płacą niższe, jest nieprawdziwy albo głupi.

Nieprawdziwy - bo "składek" w ogóle nie będzie. Będą podatki, a podatki przecież z definicji płacimy w różnej wysokości. A głupi - bo składki na ubezpieczenia zdrowotne też płacimy w różnej wysokości, a ci, którzy płacą wyższe nie mogą szybciej dostać się do lepszego lekarza czy skorzystać z lepszych lekarstw lub procedur medycznych.

Najbardziej mnie jednak zdumiewa, że to tradycyjnie wrażliwi na nierówności społeczne zwolennicy progresji podatkowej tak niechętni ludziom od nich bogatszym, akurat w przypadku emerytur troszczą się tak bardzo o tych bogatszych, którzy płacili wyższe składki. W życiu społecznym z nimi trzeba się zachowywać jak w życiu małżeńskim: "bardzo ich kochać i nawet nie próbować zrozumieć".

"Liberalizm nie zostawia ludzi na śmierć głodową"

Z powodów ekonomicznych nie opłaca się nam również śledzić, kto ma "ubezpieczenie zdrowotne". Bo jak nieprzytomny, a nieubezpieczony pacjent trafia do szpitala, to i tak go leczą, nawet drogą operację ratującą życie mu zrobią, nie pytając "w którym oddziale NFZ" jest ubezpieczony. A na słynny, choć ekonomicznie absurdalny system eWUŚ wydaliśmy jakieś absurdalne pieniądze. Może policzmy, czy nie taniej byłoby leczyć wszystkich jak leci, niż płacić za system, który ma wyśledzić, kogo leczyć nie powinniśmy. No i co zrobić z nieprzytomnymi pacjentami, których "uprawnień" do operacji nie jesteśmy w stanie zweryfikować. Czekać? A jak umrą, a byli uprawnieni?

Świadczenia społeczne (emerytalne, czy zdrowotne) powinny być równe dla wszystkich - tak jak nie ma lepszych szkół czy dróg dla tych, którzy płacą wyższe podatki dochodowe. Jak ktoś więcej zarabia, to tak samo jak może posłać dzieci do szkoły prywatnej i za nią płacić, iść prywatnie do lekarza i zapłacić za wizytę, i nawet za operację, może też zapłacić za dodatkową polisę emerytalną, żeby mieć wyższą emeryturę.

Liberalizm, wbrew twierdzeniom jego wrogów, nie zostawia ludzi "na śmierć głodową pod mostem". Chce tylko racjonalizować wpływy podatkowe (nawet per saldo ich nie zmniejszając) i wydatki.

Ale kolejny rząd poszedł na wakacje od myślenia.

Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego

Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy.

Śródtytuły pochodzą od redakcji.

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: wakacje od ZUS | ZUS | składki ZUS | Robert Gwiazdowski
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »