Felieton Gwiazdowskiego: Księga Sędziów
Sędziowie dokonują wykładni art. 4 ust 1 Konstytucji. Stanowi on, co prawda, że "władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu", ale wielopoziomowa, derywacyjna wykładnia Konstytucji wiedzie ich do przekonania, że władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej to należy do sędziów. Bo jest jeszcze ust. 2, który stanowi, że "Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli" (lub bezpośrednio). A gdzie jest powiedziane, że ci "przedstawiciele" mają być przez naród wybierani i że nie mogą wybierać się sami? Przecież atrybutu "przedstawicielstwa" im to automatycznie nie odbiera.
Już tak kiedyś przecież było. W Izraelu. Po śmierci Jozuego. Spadły wówczas na lud liczne nieszczęścia z najazdami Moabitów czy Kananitów włącznie. I wtedy na scenie dziejów pojawiali się właśnie "sędziowie". To o nich jest Księga Sędziów w Starym Testamencie. "W owym czasie nie było króla w Izraelu i każdy czynił to, co mu się podobało".
Trudno jednak dociec na jakiej zasadzie sędziowie rządzili. Bo skoro królem był Jahwe, to oni królami być nie mogli. Panował w Izraelu ustrój teokratyczny. Bo kiedy Żydzi wkroczyli do Kanaanu, prowadzili jeszcze na pół koczowniczy tryb życia i nie znali żadnej władzy naczelnej. Żyli w systemie rodowym. Władzę sprawował ojciec rodziny, a w plemieniu - jego naczelnik, który wydawał rozkazy w czasie wojny, a w czasie pokoju wymierzał sprawiedliwość. Ale za królem Żydzi tęsknili. Dowodem są słowa starszych Izraela skierowane do Samuela: "Ustanów nam teraz króla..., aby rządził nami, jak mają wszystkie narody". Co onże na koniec uczynił.
Ale po kolei. Egzegeci Pisma dzielą sędziów na "większych" i "mniejszych". Jest to jednak podział sztuczny, wynikający z długości i stylu przekazu literackiego zachowanego dla każdej z sędziowskich postaci. Nic jednak nie świadczy o tym, aby sędziowie mniejsi mieli mniejszą rolę niż więksi. Trudno tylko dociec, na jakiej podstawie przypisano im ich nazwę, gdyż to, co robili, a co opisano w Księdze Sędziów, nie pokrywa się z treścią czasownika "szafat" - sądzić.
Prawdopodobnie mówiono o nich "sędziowie" z uwagi na powagę jaką się wśród ludu cieszyli za swoje dla niego zasługi. Sam Jahwe obdarzał ich swoimi łaskami. O Otonielu czytamy, że: "Duch Boży spoczął na nim", o Samsonie, że "zaczął go pobudzać Duch Boży". Debora jest nazwana prorokinią. Byli to to mężowie opatrznościowi, naznaczeni specjalną łaską Bożą, która spowodowała u nich bliższy kontakt z Jahwe, dzięki którem trafnie osądzali rzeczywistość orzekając o prawie i sprawiedliwości, zyskując uznanie u sobie współczesnych. Pewne jest, że musieli posiadać charyzmę i zdolność narzucania swej woli innym.
Aczkolwiek pamiętać trzeba, że Izraelici od najdawniejszych czasów nie rozróżniali zakresów pojęć: "rządzić“ i "sądzić“. Dwaj kłócący się Izraelici, upomniani przez Mojżesza, spytali go: "kto cię ustanowił wodzem (śar) i sędzią (szöfet) nad nami"? Sam Mojżesz powiedział zaś o sobie: "gdy mają sprawę, przychodzą do mnie, a ja rozsądzam między jednym a drugim“. Swoje prawo sądzenia wywiódł Mojżesz z prawa do rządzenia.
Jednak w okresie sędziów termin špṭ (sądzić) nie był używany do określenia sprawowania sądów na podstawie prawa, które dziś nazywamy "cywilnym". Bycie sędzią było funkcją jakby boską, którą sam Jahwe delegował na tego, którego wyznaczał na przywódcę. A oni się mu odwzajemniali. Spektakularnym przykładem takiej wierności jest sprawa Jeftego, który, złoży Jahwe w ofierze własną córkę.
Ostatni z sędziów - właśnie wspomniany już Samuel - namaścił Saula z plemienia Beniamina na króla i w ten sposób zapoczątkowuje epokę monarchiczną w dziejach Izraela. Saul nie przypadł jednak do gustu Jahwe, który wybrał sobie innego sługę - Dawida. Samuel, bezwzględnie posłuszny woli Jahwe i w tym względzie, potajemnie namaścił na władcę Dawida, który władzę przejął dopiero gdy Saul zginął na górze Gilboa. Dawid okazał się wybawcą ludu Izraela, a misja Samuela - ostatniego sędziego - została w ten sposób dopełniona. Udało mu się ustanowić w Izraelu prawdziwą władzę królewską.
Ciekawe jak będzie w Polsce (i chyba w całej Europie) w XXI wieku. Bo sędziowie to zdaje się nie mają najmniejszego zamiaru nikogo "namaszczać". Raczej sami za oblubieńców Boga chcą uchodzić. Pytanie tylko czy coś na boskim ołtarzu - jak Jefte - też poświęcą?
I choć wygląda na to, że będziemy mieć swoją "Księgę Sędziów", to wątpię czy Duch Boży też i na nich spocznie.
Robert Gwiazdowski, adwokat, prof. Uczelni Łazarskiego
Autor felietonu prezentuje własne opinie i poglądy
***