Felieton Gwiazdowskiego: Minister Soboń na Dzikim Zachodzie

Główna negocjatorka europejskiej dyrektywy o wyrobach tytoniowych, Linda McAvan, ujawniła niedawno, że "po niepokojących wiadomościach od producenta e-papierosów ona i jej zespół rozważali zwrócenie się na policję". Szkalowani czują się też naukowcy lobbujący w Brukseli za restrykcjami na papierosy. Z pełną premedytacją użyłem słowa "lobbujący", bo nie tylko producenci papierosów lobbują w Brukseli. Jedni dla zysku, drudzy dla idei. Moim zdaniem to ci drudzy są gorsi, bo "nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu". Jak ktoś chce pieniędzy, to się można dogadać. Jak ktoś pała do czegoś nienawiścią, taką szczerą, bezinteresowną - jak młodzi bolszewicy do burżuazji, czy wcześniej jakobini do arystokracji - to się dogadać nie idzie.

Ale oto przeczytałem nowe plany Ministerstwa Finansów w sprawie akcyzy tytoniowej i postanowiłem się wziąć za lobbing. Bo przypomniały mi się opowieści z Dzikiego Zachodu o rewolwerowcach żujących ostentacyjnie tytoń przed jakąś strzelaniną. Chyba minister Soboń coś o nich w końcu usłyszał. Gdyby był starszy, toby czytał w młodości na przykład Jamesa Fenimore Coopera (jak ja) i może wpadłby wcześniej na pomysł, żeby to opodatkować? No ale lepiej późno niż później. Co prawda dziś to już nie jest jakiś tam zwykły tytoń, tylko "nikotyna beztytoniowa" w saszetkach, ale różnice estetyczne i smakowe są pomijalne w sprawach podatkowych.

Reklama

"Panie Ministrze, śmiało, do dzieła"

Ministerstwu Finansów rzucę jako przynętę... pieniądze. Bo, wbrew twierdzeniom zwolenników MMT (More Money Today - dla niektórych Modern Monetary Theory), państwo ma ich tyle, ile zabierze podatnikom. Więc lepiej niech zabiera tym, co nie mogą wytrzymać w pociągu czy w samolocie bez papierosa do tego stopnia, że muszą nikotynę rzuć, czy ssać, czy lizać niż niepalącym z ich wynagrodzenia za pracę. Jak przeczytałem o nowych planach akcyzowych ministra finansów, to od razu mi się przypomniało kilku takich pasażerów, z którymi kiedyś gdzieś leciałem. Skoro są aż tak zdeterminowani, to z całą pewnością zapłacą za tę przyjemność parę złotych więcej.

A potencjalnym złośliwym komentatorom pytającym, czy nie zadziała prawo Laffera, od razu wyjaśniam, że z całą pewnością jesteśmy znacznie poniżej poziomu T.max na jego krzywej. Bo jak na razie jesteśmy na poziomie "0" proc. A jak stawka podatkowa wynosi "0" to wpływy też wynoszą "0". Jak ona zaczyna wzrastać, to do pewnego poziomu wpływy podatkowe też będą wzrastać. Do czasu aż nie przegniemy.

Oczywiście istnieje ryzyko, że tak jak onegdaj w różnych sklepach można było kupić bez akcyzy liście tytoniu jako "ściółkę do klatek dla gryzoni", z której robiono papierosy dla ludzi, teraz też pokażą się na rynku różne "wynalazki". Na przykład jakieś "suplementy diety" albo nawet "wyroby medyczne"! Pomysłowość ludzka nie zna granic. A już zwłaszcza przy obchodzeniu podatków.

Na razie jednak nie widzę powodów do ich obchodzenia, bo ci, którzy latając samolotami muszą brać na pokład torebki z nikotyną, raczej do najbiedniejszych nie należą, żeby parę złotych na opakowaniu robiło im aż taką różnicę, by sobie sami je robili z liści.

Zresztą za jedną rzecz to ja Ministerstwo Finansów chwalę. Nie za Nowy Ład oczywiście (że wypomnę złośliwie), ale za uszczelnienie rynku. Owszem, pomogła najpierw "wojna hybrydowa" z Łukaszenką, a potem najazd Putina na Ukrainę, ale efekt jest taki, że tytoniowa kontrabanda jest zdecydowanie mniejsza.

Więc Panie Ministrze, śmiało, do dzieła. Ta propozycja, którą Ministerstwo Finansów powiesiło niedawno na swoich stronach internetowych, całkiem dobra jest.

"Jak ktoś palić chce, to niech sobie pali"

Dla jakobino-boleszewików nienawidzących papierosów jeszcze bardziej niż arystokracji czy burżuazji też mam przynętę. Jako "młody ojciec" (bo dzieci młode) wyrażę zdziwienie, że walczący z różnymi nałogami, dbający o zdrowie fizyczne i psychiczne, szczególnie młodzieży, nie walczą jakoś o uregulowanie handlu tymi saszetkami. Mogą je kupować dzieciaki, które nie mogą kupować papierosów. Czyżby dlatego, że w papierosach nikotyna jest w tytoniu w bibułce, a nie w bibułce w czystej postaci bez tytoniu? Nie tak dawno musiałem tłumaczyć dzieciakom, że różne "wynalazki" papierosowo-nikotynowe są - jak twierdzi "wujek Andrzej" (znajomy onkolog, który usłyszał kiedyś, że "kolaboruje" z koncernami tytoniowymi) - "lepsze", ale tylko dla tych, którzy palą papierosy i nie chcą albo nie potrafią ich rzucić. I muszą mieć jakiś substytut. Ale są one gorsze dla tych, którzy jeszcze nie palą.

Jak ktoś palić chce, to niech sobie pali. Zabranianie palaczom palenia to dla palaczy na głodzie nikotynowym swoista "tortura". Wiem, co piszę. Więc palaczy muszę bronić, bo Unia Europejska chce, aby do 2040 roku paliło nie więcej niż 5 proc. populacji (obecnie 25 proc.). Owszem, palacze kiedyś umrą (choć nie wszyscy z powodu palenia). Ale przez te nadchodzące 17 lat do roku 2040 to nie aż tylu. Powinno chodzić o to, by jak najmniej młodych ludzi zaczęło palić. Ja swoim dzieciakom zagroziłem, że jak je przyłapię na paleniu, to pójdą do domu dziecka, bo mi jacyś bolszewicy prawa rodzicielskie odbiorą - tak je stłukę. Aczkolwiek, na wszelki wypadek, jakby się nie przestraszyły "tłuczenia", zagroziłem też, że karty kredytowe im zabiorę. Nie wiem, co bardziej poskutkowało, ale coś poskutkowało.

Więc może też spróbować i pieniężnej przynęty wobec "jakobino-bolszewików". Niech Unia Europejska sfinansuje im badania nad tym, jak najskuteczniej odstręczać młodych ludzi od palenia? Richard Thaler dostał Nobla za teorię "szturchnięcia" - czyli "libertariańskiego paternalizmu". Można by spróbować się dowiedzieć, jak "szturchnąć" potencjalnych palaczy, żeby jednak nie palili?

Robert Gwiazdowski

Autor felietonu przedstawia swoje opinie i poglądy

Śródtytuły pochodzą od redakcji

Felietony Interia.pl Biznes
Dowiedz się więcej na temat: prof. Robert Gwiazdowski | wyroby tytoniowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »