Felieton Gwiazdowskiego: Rozkład Gausa na granicy z Niemcami
Jestem tak stary, że pamiętam Karlino. W grudniu 1980 roku nastąpiła tam erupcja ropy i gazu. Pożar trwał ponad miesiąc. Mieliśmy się stać po jego ugaszeniu drugim Kuwejtem. Drugi raz drugim Kuwejtem mieliśmy się stać za sprawą gazu z łupków. Teraz jest ten trzeci raz. Kanadyjska spółka Central European Petroleum odkryła ropę i gaz na złożu Wolin East (koło wyspy Wolin). Rządowi politycy wpadli w euforię. PiS przypomniało, że to oni udzielili tej spółce koncesji poszukiwawczej.
Najpierw przeczytałem nagłówki. "Największe konwencjonalne złoże ropy". "Największe odkrycie ropy". "Odkrycie dekady". "Historyczny moment polskiego sektora energetycznego". "Zagospodarowanie tego obiektu może znacząco przyczynić się do wzmocnienia bezpieczeństwa energetycznego Polski i zmniejszenia jej uzależnienia od zewnętrznych dostawców węglowodorów".
A potem przeczytałem szacunki: 22 mln ton ropy. 5 mld m3 gazu. A że całkowite zasoby "mogą sięgać" 33 mln ton ropy i 27 mld m3 gazu.
Ropy to sama rafineria Orlenu w Płocku przerabia 16 mln ton rocznie. Gazu zużywamy ponad 19 mld m3. Wartość odkrytych złóż to jakieś 48 mld zł. Kupa pieniędzy. Dla wyborców. Ale to jakieś 1% polskiego PKB w tym roku. Jeden procent!
Nawet jakby było tego więcej, to przypomnę, że od 2035 roku wchodzi w życie zakaz rejestracji samochodów spalinowych, a od 2040 instalowania pieców gazowych. Więc nie ma co się ekscytować.
Zaekscytowały mnie bardziej reakcje niemieckie. Natychmiast rozpowszechnione w Polsce. Zaczął Bild pisząc o "strachu przed ropą naftową w niemieckim raju wakacyjnym" już kilka godzin po tym, jak pojawił się w Polsce komunikat o tym odkryciu. Frankfurter Rundschau napisał, że "ekolodzy biją na alarm". A Die Zeit podał, że "część złoża znajduje się na terytorium niemieckim".
Następnego dnia minister środowiska Meklemburgii mówił o "retrospektywnym pod względem polityki klimatycznej" działaniu Polaków i ostrzegł, że wydobycie tej ropy "grozi poważnymi konsekwencjami dla środowiska i turystyki". A kilka godzin później Federalne Ministerstwo Środowiska wydało komunikat do zaniepokojonych obywateli (niemieckich), że wydanie koncesji na wydobywanie tej ropy "wymagać będzie oceny oddziaływania na środowisko, która, ze względu na bliskość Niemiec, opierała się będzie na procedurze transgranicznej zgodnie z prawem europejskim". Ministerstwo przypomniało też, że to, ile ropy naftowej i gazu będzie nadal spalanych w Europie, nie zależy od dostaw, ale od unijnych ram ochrony klimatu". No i że generalnie Unia odchodzi sukcesywnie od paliw kopalnych, więc się obywatele niemieccy nie mają czym przejmować.
Dzień później chyba Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, rozpoznając skargę niemieckiej organizacji ekologicznej Lebensraum Vorpommern, wspieranej przez polskich eko-terrorystów finansowanych przez różne organizacje niemieckie, nakazał wstrzymanie budowy terminala kontenerowego w Świnoujściu, który miał być gotowy w 2029 roku, albowiem jego budowa może mieć "negatywny wpływ na środowisko naturalne regionu". Nie zbadaliśmy nawet, czy inwestycji i naturze oraz obywatelom (także niemieckim) nie zagraża znajdująca się na dnie Bałtyku broń chemiczna. Tak. Ta niemiecka. Z czasów II wojny światowej.
Już wcześniej Niemiaszki protestowały przeciwko planom przywrócenia żeglowności Odry i wspierają tworzenie parku narodowego. Dobrze przynajmniej, że polskiego. Protestowały przeciwko budowie elektrowni jądrowej. Władze Meklemburgii ogłosiły, że są jej przeciwne, "bo tej technologii nie da się kontrolować". Tej samej Meklemburgi, której władze były korumpowane przy okazji budowy Nord Stream.
A nałóżmy na to jeszcze wystawę zorganizowaną przez Muzeum Gdańska pod prowokującym tytułem "Nasi chłopcy" (w Wehrmachcie). I to zaraz po tym, jak nowe władze Instytutu Pileckiego zaczęły dyskredytować Rotmistrza Pileckiego. Nałóżmy masowe wysyłanie do Polski niechcianych w Niemczech uchodźców, co wzbudziło u nas (bo przecież nie w Niemczech - tam zaczyna panować zgoda, że ich trzeba wyrzucać) awantury polityczne podobne do tych, jakie przeżywaliśmy w 2021 roku z powodu najazdu na naszą granice wschodnią. To tak zwany "normalny" rozkład Gausa, świadczący o przypadkowości różnych zdarzeń, zaczyna wyglądać raczej nienormalnie.
Robert Gwiazdowski
Autor felietonu prezentuje własne poglądy i opinie
Śródtytuły pochodzą od redakcji