Firmy kurierskie mają o kilkadziesiąt procent więcej zleceń

Od początku pandemii e-handel szybko się rozwija. Dotyczy to nie tylko sprzedaży detalicznej, ale też wymiany pomiędzy firmami. DHL Express szacuje, że do 2025 r. 80 proc. wszystkich transakcji business-to-business będzie odbywać się w kanałach cyfrowych. Szczególnie gorący dla firm takich jak DHL Express jest okres okołoświąteczny. Ten rok jest wyjątkowy, bo problemy w łańcuchu dostaw sprawiają, że transport lotniczy jest silniej obłożony. A firma działa właśnie w tym segmencie. Liczba przesyłek rośnie o ok. 60 proc.

- Obserwujemy stały wzrost zleceń. Gdy po pandemicznym załamaniu globalny popyt mocno odżył, dynamicznie zwiększyła się liczba przesyłek. Przy czym e-commerce to nie tylko e-handel w modelu business-to-consumer, ale także business-to-business. Wzrostowy trend w tym obszarze obserwowany od początku pandemii stale się umacnia, co potwierdzają nasze dane. Przewidujemy, że do 2025 roku 80 proc. wszystkich interakcji sprzedażowych B2B będzie się odbywać w kanałach cyfrowych - powiedział  Interii Tomasz Buraś, prezes DHL Express Polska

Końcówka roku to gorący czas dla firm kurierskich. W okresie przedświątecznym dynamicznie rośnie liczba przesyłek. Okres wzmożonych zamówień zaczyna się już w okolicach października. Buraś informuje, że w przypadku klientów, którzy wysyłają przesyłki bezpośrednio do odbiorców fizycznych (B2C), szczyt sezonu trwa od końca listopada do Świąt. W przypadku przesyłek do klientów biznesowych (B2B) gorący sezon zaczyna się w październiku i kończy na tydzień przed Bożym Narodzeniem. Z kolei w przypadku B2B e-commerce (handel między firmami z wykorzystaniem platform internetowych), sezon trwa od początku listopada do samych Świąt.

Reklama

- W szczycie sezonu wolumeny przesyłek są o kilkadziesiąt procent wyższe od średniej w ciągu roku, w naszym przypadku jest ich o około 60 proc. więcej. Przesyłki są też cięższe, co w przypadku transportu lotniczego nie jest bez znaczenia - informuje prezes.

DHL Express Polska, firma świadcząca usługi przewozu towarów samolotami, jest w pewnym sensie beneficjentem obecnej trudnej sytuacji w światowej logistyce. Problemy z transportem morskim i kolejowym, niedostępność kontenerów, zatory w portach, wysokie ceny frachtu i długi czas oczekiwania na przesyłki sprawiają, że rośnie poziom jej zamówień.

- W dobie problemów z łańcuchami dostaw, samolot staje się pewnikiem i zyskuje na znaczeniu - mówi prezes. Firmy skłaniają się ku dywersyfikacji transportu, przez co rośnie zainteresowanie przesyłkami drogą powietrzną. Przez to dla DHL Express Polska oferującego globalne usługi lotnicze tegoroczny szczyt sezonu jest jeszcze bardziej pracowity.

Międzynarodowe przesyłki lotnicze są droższe niż krajowe, ale - jak podkreśla Buraś - czas nie ma swojej ceny. Do większości miejsc w Europie firma dostarcza towary w jeden dzień, a w ramach usługi tzw. ekonomicznej, świadczonej transportem drogowym, w 2-4 dni. Spółka korzysta z usług linii lotniczych wchodzących w skład grupy DPDHL. Na wiele miesięcy przed szczytem przesyłkowym grupa zainwestowała w rozwój globalnej floty lotniczej, optymalizowała sieci dystrybucyjne i trasy przejazdu.

W takiej sytuacji jak obecna kluczowe jest zapewnienie odpowiedniego poziomu siły roboczej. Buraś zaznacza, że DHL Express Polska nie bazuje na tymczasowych pracownikach, planuje zawczasu zatrudnienie na cały rok. Obecnie w firmie pracuje 1500 osób, przy czym zatrudnionych jest tylko kilkunastu pracowników tymczasowych. - Regularnie zwiększamy liczbę etatów w ciągu roku, by mieć pewność, że w szczycie zapewnimy odpowiedni poziom obsługi klientów. Ten rok był specyficzny ze względu na nowe regulacje - Brexit, zmiany VAT i cła od przesyłek spoza UE. W efekcie od początku roku do października zatrudnienie w firmie wzrosło o 25 proc. Przyjmowaliśmy głównie pracowników służby celnej i operacyjnych, a także specjalistów ds. obsługi klienta - wyjaśnia prezes.

Duża liczba zleceń przekłada się na kondycję firmy. W wyniku obecnej sytuacji rynkowej w tym roku jak dotąd wygenerowała ona cztery razy większe przychody niż w roku 2020.

Jednocześnie, podobnie jak wszyscy, spółka odczuwa też inflację. Rosną koszty paliw, energii, pracy. Do tego dochodzą ograniczenia regulacyjne, kontrole bezpieczeństwa, zwiększone rotacje samolotów. - Mamy jednak opracowane mechanizmy cenowe, które gwarantują nam odpowiedni poziom marż. Podwyżki przekładają się na nasze cenniki, ale jednocześnie stawiamy na digitalizację i staramy się optymalizować naszą działalność. To również przynosi dobre efekty - mówi Buraś.

Monika Borkowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »