Francja wyszła na ulice. Nie chce wyższego wieku emerytalnego.
"Czarny czwartek we Francji". W całym kraju trwają masowe strajki. Przyczyną jest projekt reformy emerytalnej, który zakłada m.in. przedłużenie wieku emerytalnego z 62 do 64 lat. Z pierwszych informacji wynika, że protest popiera tyle samo osób, co w 2019 roku, kiedy to protesty przerodziły się w masowe manifestacje "żółtych kamizelek". Po raz pierwszy od lat, strajk poparły wszystkie centrale związkowe, również ruch "żółtych kamizelek". Akceptacji reformy odmówiło 68 proc. społeczeństwa.
Związkowcy liczą nie tyle na poparcie z 2019 roku co na wskrzeszenie ducha walki z 1995 r. Wtedy, sprzeciwiając się reformie emerytalnej, Francja stanęła na 23 dni. Był to najdłuższy protest w historii kraju, który wymusił na centroprawicowym rządzie Alaina Juppe rezygnację z projektu. Od rana we Francji związki zawodowe apelują o zablokowanie gospodarki. - Czujemy, że narasta wielki gniew, a wśród niektórych pojawia się prawdziwe pragnienie walki - zapewnił Romain Altmann, sekretarz generalny związku zawodowego Info'com-CGT.
Od świtu trwają problemy z transportem. Sprawdzają się ostrzeżenia związku zawodowego kolejarzy, że ruch zostanie dzisiaj "bardzo poważnie zakłócony". Średnio kursuje jeden na trzy pociągi podmiejskie. Niektóre linie zawiesiły pracę i składy ruszą tam dopiero w godzinach szczytu. We Francji jeździ co 10. ekspres regionalny (TER) i co czwarty pociąg szybkiej kolei TGV. W metropolii Paryża, którą zamieszkuje 12 milionów osób, nieczynne są niektóre linie metra, inne będą kursowały tylko w godzinach szczytu. Nie do wszystkich dzielnic jeżdżą miejskie autobusy. Aby móc dotrzeć do pracy, wielu urzędników spoza Paryża spędziło noc w hotelach albo u znajomych.
Plany musiało zmienić też wielu podróżnych lotnisk, bo strajk ogłosił personel pokładowy linii lotniczych. Protestu nie poparli jednak ani kontrolerzy ruchu ani piloci. Od rana z francuskich lotnisk nie odlatuje co piąty samolot. Informacje tę potwierdził paryski port lotniczy Orly. Protestem mają nie zostać objęte loty zagraniczne.
Mieszkańcy Francji będą mieli też problemy z tankowaniem samochodów. Jak donosi największa centrala związkowa CGT, pracę wstrzymały rafinerie i petrochemie TotalEnergies. W tych, które wciąż działają, strajk poparło co najmniej 70 proc. załogi. Strajkujący w rafineriach poinformowali o wstrzymaniu dostaw do stacji benzynowych oleju napędowego i benzyny.
Strajkują też pracownicy sektora energetycznego, nie tylko publicznego ale też prywatnych elektrowni. Zapowiedzieli oni „bardzo ofensywny plan”. - Może on przybrać wiele aspektów, od przerw w dostawie prądu, po bezpłatną dystrybucję energii elektrycznej dla osób w trudnej sytuacji finansowej - informował Fabrice Coudour, przedstawiciel sektorowych związków zawodowych FNME-CGT. Nie wykluczył też, że elektrownie odetną dzisiaj prąd w domach i mieszkaniach polityków oraz urzędników państwowych, którzy głośno poparli reformę emerytalną.
Protest przeciwko reformie emerytalnej poparli pracownicy edukacji. Lekcji nie poprowadzi 70 proc. nauczycieli szkół podstawowych i ponad połowa szkół średnich - zapewnia zrzeszający ich związek zawodowy Snuipp-FSU. Wiele francuskich liceów blokowanych jest od rana przez uczniów. Na uczelniach odwołano większość wykładów. “Jeśli polityka edukacyjna Macrona polega na wyrzeczeniach, to słowo to nie należy do słownika związkowego! W zasięgu wzroku jest tylko jedno akceptowalne wyrzeczenie: aby Prezydent Republiki porzucił reformę emerytalną i regresywną politykę w zakresie edukacji!” - czytamy na stronie internetowej związku zawodowego nauczycieli.
W szpitalach, mimo strajku, pacjenci są dzisiaj przejmowani. Personel medyczny, który od północy nosi czerwone opaski, nie zawiesił pracy. W przychodniach i szpitalach odwoływane są jednak wizyty i nie wszędzie można przeprowadzać zabiegi. Przyczyną są utrudnienia w transporcie. Przez zakłócenia, do pracy nie dotarło wielu pracowników służby zdrowia.
W całym kraju zaplanowano 250 manifestacji. Pierwsze ruszyły o 10.00. „Mobilizacja nastąpi we wszystkich sektorach publicznych ale też w prywatnych, transporcie, a nawet energetyce” - informują związki zawodowe. Centrale liczą, że na ulice francuskich miast wyjdzie co najmniej milion osób. Masowe demonstracje odbędą się w Paryżu, Lyonie i Marsylii. Weźmie w nich udział również ruch “żółtych kamizelek”. W obawie o wszczęcie niepokojów, francuskie MSW zapowiedziało mobilizację 10 tysięcy policjantów. Nie będzie to łatwe, bo oni także poparli strajk.
Ewa Wysocka, AFP, Le Figaro