Gazprom na krawędzi bankructwa
Gazprom, największy w Rosji producent i eksporter gazu, stoi na krawędzi bankructwa - takie sensacyjne wieści przynosi "Niezawisimaja Gazieta". Dziennik dotarł do dokumentu, z którego wynika, że długi gazowego potentata sięgają 14,7 mld dolarów.
To więcej niż koszt rocznej obsługi przez Rosję całego jej zadłużenia zagranicznego. "Niezawisimaja Gazieta" twierdzi, że Gazprom wpadł w pułapkę kredytową. Tylko w tym roku przedsiębiorstwo ma do zapłacenia 7,5 mld dolarów. Wychodzi na to, że Gazprom już nie tylko nie karmi Rosji, ale faktycznie ją przejada - pisze komentator dziennika i zaznacza, że koncern otrzymał kolejny cios w postaci ograniczenia przez rząd wzrostu cen surowców na rynku wewnętrznym. "NG" prognozuje, że problem ratowania Gazpromu będzie jednym z najważniejszych zadań rosyjskiego rządu na rok 2003.
Informacja "NG" nie jest dla nikogo w Moskwie zaskoczeniem. Jak donosi korespondent RMF, niewykluczone, że to swoista zemsta Gazpromu, który chciał podnieść ceny gazu w Rosji w przyszłym roku o 40 proc., a rząd kilka dni temu zgodził się zaledwie na 20 proc. Gazprom straszy więc władze bankructwem, a materiał w gazecie został sowicie opłacony.
Nie wyklucza się też, że to rządowi liberałowie chcą zmusić Gazprom do reformy strukturalnej. Gazowy gigant ma np. telewizje i własne linie lotnicze, które nie są potrzebne do wydobycia gazu. Ich sprzedaż pozwoliłaby spłacić przynajmniej część ogromnego zadłużenia.
Wydobycie 1000 m3 gazu kosztuje 4 dolary, zaś sprzedaż w Rosji tej samej ilości wynosi 25 USD. Gazprom powinien więc zarabiać na gazie lepiej niż na narkotykach, a pieniędzy ciągle brakuje. Przyczyna jest prosta: firma jest zupełnie nieprzejrzysta, a na dodatek wysysają ją liczni prywatni pośrednicy.
Nic dziwnego, przez 10 lat Gazprom był swoista "lewą kasą" rosyjskich władz. Gdy trzeba było błyskawicznie wypłacić emerytury lub znaleźć pieniądze na wybory, Gazprom pomagał. W zamian zarząd mógł robić, co chciał. Ludzie prezesa Rema Wiachiriewa (poprzedniego szefa firmy) doprowadzili do tego, że ekipa prezydenta Rosji od półtora roku nie moze zaprowadzić tam porządku.
Sprawa dotyczy nie tylko Rosji
W rosyjskiej wizji państwa interesy ekonomiczne były i są podporządkowane interesowi politycznemu. Strach przed zakręcaniem przez Rosjan kurka z gazem nie jest Polsce obcy.
Dodajmy jeszcze jeden sposób politycznego nacisku: wybór tras tranzytowych. Główny gazociąg transportujący rosyjski gaz do Europy Zachodniej, tzw. gazociąg orenburski, omija terytorium Polski, ponieważ w czasie jego budowy władze sowieckie uznały, że nasz kraj jest niepewnym sojusznikiem w odróżnieniu od ówczesnej Czechosłowacji.
Z kolei budowa tzw. systemu gazociągów jamalskich mających łączyć Rosję z Niemcami była i jest obiektem sporu politycznego. Zbudowano jedną z dwóch nitek systemu, o mniejszej przepustowości, niż zakładano, i prowadzącą tak naprawdę donikąd, bo kończy się kilkadziesiąt kilometrów za granicą polsko-niemiecką.
Od lat gazociąg ten jest obiektem sporu polsko-rosyjskiego, którego rozstrzygnięciem wydaje się decyzja budowy kolejnego gazociągu pod dnem Bałtyku, ogłoszona niedawno przez rząd rosyjski. Strona polska nie będzie zarabiała na tranzycie gazu.