Gigantyczny rachunek za "interwencje" na rynku cen energii. Dług publiczny w przyszłym roku ponownie wystrzeli?
Inflacja może się obniżyć lub podnieść w zależności od tego, który sposób dopłat do rosnących cen różnych źródeł energii wybierze rząd: czy będzie to bezpośrednia pomoc dla gospodarstw domowych, czy rekompensaty dla firm dostarczających ciepło, gaz i prąd by nie podnosiły taryf. Bez względu na formę pomocy publicznej jej koszt może wynieść ponad 80 mld zł. To oznacza, że deficyt sektora rządowego i samorządowego w przyszłym roku może wzrosnąć co najmniej do 6 proc. PKB.
Nie ma jeszcze konkretnych propozycji rekompensat wzrostu cen energii elektrycznej i gazu. Rząd zapowiedział kilka dni temu, iż wprowadzi kompensatę dla firm ciepłowniczych w zamian za ograniczenie do 40 proc. wzrostu cen ciepła. Oznajmił również, że planuje dopłaty dla gospodarstw domowych używających do ogrzewania: pelletu, drewna, oleju opałowego lub LPG.
Nie wiadomo, na jakie działania ostatecznie zdecyduje się rząd. Ekonomiści szacują ich skutki finansowe oraz zastanawiają się w jaki sposób mogą one wpłynąć na stan finansów publicznych oraz na inflację.
- Zapowiedziana pomoc dla klientów indywidualnych, którzy ogrzewają domy innymi surowcami niż węgiel, to ok. 9 mld zł, z czego ok. 7 mld zł to szacowany koszt rekompensat dla ciepłowni, a 2 mld zł to dopłaty do paliw - przypomniał Cezary Chrapek, ekonomista Banku Handlowego. I dodał: - Dodatkowo z doniesień prasowych, w których przytoczono szacunki rządowe, wynika, iż rekompensaty dla firm energetycznych i gazowni wynikające z ograniczenia cen gazu i prądu dla osób indywidualnych, mogą kosztować 23 mld zł i 13 mld zł, co wraz z przyjętymi już dopłatami do zakupu węgla (ok. 11,5 mld zł) oznaczałoby koszt ok. 47,5 mld zł czyli 1,5 proc. PKB.
Jeśliby zaś rząd chciałby poszerzyć rekompensaty za zamrożenie cen ciepła i energii dla małych i średnich firm to byłby to dodatkowy koszt ok. 36 mld zł.
Jaką wersję wsparcia wybierze rząd okaże się pewnie w ciągu dwóch najbliższych tygodni, jeśli projekty ustaw mają być procedowane w Sejmie na początku września. Ekonomiści z Banku Handlowego przypominają, że już istniejącym kosztem jest zmniejszenie VAT wprowadzone w ramach tarczy antyinflacyjnej. Szacują jego wartość na kolejne 1,5 proc. PKB.
- Jeśli rząd zdecyduje się na bezpośrednie rekompensaty dla osób indywidulanych, czyli przekaże dodatkowe pieniądze, to będzie to działanie inflacjogennie. Jeśli zaś zechce wesprzeć ciepłownie i gazownie - to może się okazać, że inflacja osiągnie szczyt już jesienią tego roku - dodał Cezary Chrapek.
Ekonomiści Handlowego zakładają także wyraźne hamowanie gospodarki. Według nich PKB będzie zmniejszał się o 0,4 proc. w ciągu dwóch kolejnych kwartałów w II połowie bieżącego roku. Prognozują również, wzrost gospodarczy w przyszłym roku na 1,4 proc. z ryzykiem w dół. Spory wpływ na to będzie miały: wojna w Ukrainie i poważne perturbacje europejskiego przemysłu jako konsekwencje konfliktu z Rosją oraz ryzyka niedoboru gazu i wysokich cen energii. Ryzyko w dół na 2023 r. wynika z przyjętej przez ekonomistów Citi głębokiej recesji w strefie euro (-1 proc.), w tym szczególnie w Niemczech (-2 proc.).
Niższy wzrost oraz wydatki przeznaczone na różnego typu rekompensaty oraz zwiększenie wydatków na obronność zwiększą deficyt sektora rządowego i samorządowego do 6 proc. PKB. Przy czym może być on wyższy, jeśli rząd zdecyduje się na zwiększenie wsparcia dla firm energetycznych. Jednak relacja pomiędzy długiem publicznym, a PKB nie powiększy się znacząco. - Oczekujemy, niewielkiego obniżenia tej relacji w tym roku i niewielkiego wzrostu w 2023 r. oraz spadku w kolejnych latach - tłumaczył ekonomista Banku Handlowego. - Stanie się tak głównie z powodu "renty inflacyjnej".
Wysoka inflacja wspiera dochody budżetowe z jednej strony, a z drugiej podwyższa nominalny PKB. Jest negatywna dla oszczędzających i osób pracujących, gdyż spada realna wartość oszczędności i płac. Jest zaś pozytywna dla kredytobiorców, gdyż obniża realną wartość długu w czasie. A państwo, które emituje obligacje także jest kredytobiorcą.
Aleksandra Fandrejewska