Górnicy boją się o swoje portfele
Szybka likwidacja górnictwa może doprowadzić do wzrostu bezrobocia w niektórych regionach górniczych do 40 proc. - alarmuje prezes Polskiej Grupy Górniczej. Górnicy oczekują odpowiedzi, gdzie znajdą pracę. Liczą na utrzymanie obecnych warunków płacowych. A z tym może być trudno, biorąc pod uwagę, że obecnie zarabiają o 65 proc. więcej niż wynosi średnia w regionie.
PGG założyła, że jeśli ceny CO2 utrzymają się na wysokim poziomie, zapotrzebowanie na węgiel energetyczny spadnie do 24 mln ton w 2030 roku i do 17 mln ton w 2040 roku. Gdyby ceny CO2 były niższe, popyt na węgiel wyniesie w tym czasie, odpowiednio, 36 mln ton i 25 mln ton.
Tomasz Rogala, prezes PGG, poinformował podczas wystąpienia na konferencji EuroPower, że w wyniku działań związanych z transformacją energetyczną w ciągu dwóch dekad moce produkcyjne kierowanej przez niego firmy zmniejszą się o 70 proc., a zatrudnienie o ponad 65 proc. Obecnie wydobycie węgla wynosi 29,5 mln ton, a w 2040 roku będzie to już tylko 9,2 mln ton. Grupa zatrudniała w 2019 r. 41,7 tys. osób, za 20 lat liczba pracowników ma spaść do 14,4 tys.
- To ogromna redukcja dla tak dużego przedsiębiorstwa - powiedział. - Zlikwidowanie tak wielu miejsc pracy w górnictwie oznacza w niektórych regionach wzrost bezrobocia do 40 proc. Ten scenariusz ma duże szanse zmaterializować się, gdy odejście od węgla będzie szybkie i radykalne - dodał.
Rogala podkreślał, że zapowiedź zamykania kopalń rodzi obawy górników. Oczekują oni wskazania nowych zakładów, w których będą mogli podjąć pracę stałą, nie tymczasową, zapewniających w miarę wysoki poziom płacy.
Zwrócił uwagę, że na Górnym Śląsku zatrudnienie w górnictwie znalazło w zeszłym roku 200 tys. osób. - Średnie wynagrodzenia są tu o 65 proc. wyższe niż średnia płaca w regionie. Ludzie zatrudnieni w sektorze zastanawiają się, gdzie będą pracować. Pytają, gdzie pójdą do pracy i zarobią 65 proc. więcej niż średnia w regonie, bo jak każdy zabezpieczają swoje potrzeby materialne - powiedział prezes PGG.
- Wielkim wyzwaniem będzie zamiana tego biznesu w drugi który da zatrudnienie na tym samym poziomie zarobkowania da te same przepływy i będzie mógł być nazwany jako proces sprawiedliwej transformacji - dodał.
Rogala poinformował, że konieczne jest stworzenie nowych biznesów, generujących podobnie duże przepływy. Dodał, że w przypadku samej PGG wpływy do budżetów - centralnego i lokalnych - wynoszą ponad 3 mld zł. Dodatkowo firma rokrocznie kupuje maszyny i urządzenia za ponad 200 mln euro. Większości zakupów dokonuje w Polsce.
Monika Borkowska