Gospodarka idzie z dymem
Około 100 mld euro rocznie traci europejska gospodarka z powodu szkodliwych następstw palenia tytoniu - podał "Puls Biznesu". Dane te zaprezentowała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) na konferencji antynikotynowej w Warszawie.
Przyczynami strat w gospodarce, spowodowanych uzależnieniem nikotynowym, są: przedwczesna śmierć ok. 650 tys. osób rocznie, duże nakłady ponoszone na leczenie palaczy oraz zmniejszona wydajność i nieobecność palących w pracy. Dlatego liczne organizacje, z WHO na czele, promują modę na niepalenie i zachęcają rządy do wprowadzania zakazu palenia w miejscach publicznych. Akcję tę popierają również wpływowe osoby ze świata polityki. Przykładem może być Michael Bloomberg, burmistrz Nowego Jorku.
- Z badań wynika, że całkowity zakaz palenia w miejscach publicznych popiera ponad 80 proc. obywateli UE - stwierdziła Anna Kozieł, koordynator antynikotynowej Inicjatywy Bloomberga z polskiego oddziału WHO.
Przeciwko takiemu rozwiązaniu są firmy tytoniowe, których zyski z pewnością spadną po wejściu w życie ustawy antynikotynowej. Sprzedaż papierosów i tak już zniżkuje w szybkim tempie. Coraz więcej osób z powodów ekonomicznych decyduje się na rzucenie palenia. Ciosem dla firm jest też coroczna podwyżka akcyzy na wyroby tytoniowe.
"Gwoździem do trumny" dla producentów może okazać się propozycja zastosowania opakowań z drastycznymi zdjęciami skutków palenia. Ocenia się, że spowoduje to dodatkową podwyżkę ceny paczki papierosów średnio o złotówkę.
Jak podają statystyki, tytoń pali ok. 30 proc. mieszkańców UE (ok. 150 mln - przyp. red.), w tym aż 9 mln Polaków. Polski rząd w odpowiedzi na tak dużą liczbę palących zamierza wprowadzić ustawę antynikotynową. Planuje jej uchwalenie jeszcze w tym roku lub ostatecznie na początku 2010 roku.
opr. A&A