Gospodarka. Wybory w Niemczech ważne również dla Polski i polskich firm
Polityka polityką, a biznes swoje, dlatego niezależnie od wyniku wyborów w Niemczech relacje gospodarcze z Polską nie powinny ucierpieć. Tym bardziej, że sieć powiązań jest już na tyle silna, że błędem byłoby mówić, że tylko Niemcy są ważnym partnerem dla nas i nie dostrzegać, że podobna zależność jest już silnie zauważana też za Odrą.
Niemcy to nasz główny partner handlowy - to tu trafia blisko 30 proc. eksportu z Polski (w 2020 r. było to 28,96 proc., tj. 69,4 mld euro). Chociaż zza zachodniej granicy sporo też importujemy (w 2020 r. 50,2 mld euro), utrzymujemy od wielu lat dodatnie saldo w obrotach handlowych.
- Niemcy mają ogromne znaczenie dla polskiej gospodarki. Są naszym głównym partnerem handlowym, ale z ich perspektywy też jesteśmy niezwykle ważni. Większość naszego eksportu jest kierowana do Niemiec. Polska jest też czwartym partnerem importowym i szóstym eksportowym dla Niemiec - zauważa Jan Strzelecki, analityk w Polskim Instytucie Ekonomicznym.
By zrozumieć jak ważną rolę odgrywają w wymianie handlowej Niemcy, wystarczy spojrzeć na udział w eksporcie kolejnych krajów. Czechy, drugi w kolejności kierunek sprzedaży dla polskich firm, to 5,86-proc. udział w całości eksportu, Wielka Brytania - zajmująca trzecie miejsce - 5,72 proc., a Francja - 5,60 proc. Włochy, zamykające pierwszą piątkę, mają 4,33-proc. udziału w eksporcie Polski.
Piotr Soroczyński, główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej zwraca uwagę, że obie strony, tak Polska dla Niemiec, jak i Niemcy dla Polski, są dla siebie ważne. - Jesteśmy dla Niemców bardzo istotni. W ostatnich latach przesuwaliśmy się na liście dostawców w górę, poprawiając pozycję w eksporcie i imporcie towarów i usług. Pytanie czy uda nam się to w mądry sposób zdyskontować w długim terminie - mówi Soroczyński.
Punktów styku między polsko-niemiecką gospodarką jest więcej. Wskazuje na to m.in. Polski Instytut Ekonomiczny i dane, z których wynika, że popyt w Niemczech generuje ok. 1,4 mln miejsc pracy w Polsce (9,4 proc. ogółu miejsc pracy), 8,3 proc. wartości wynagrodzeń wypłacanych w polskiej gospodarce i ok. 10 proc. polskiego PKB. Z kolei popyt finalny w Polsce odpowiadał za około 1,2-1,3 proc. wartości dodanej, liczby pracujących i wynagrodzeń w Niemczech.
- Nasze gospodarki są powiązane i ta relacja będzie pewnie się zacieśniać, jesteśmy istotnym dostawcą towarów konsumpcyjnych do Niemiec, ale dla nich Polska stała się istotnym rynkiem zbytu - mówi Interii Soroczyński.
Polskie firmy - zwraca uwagę PIE - decydując się na ekspansję zagraniczną, coraz częściej wybierają Niemcy. Wartość polskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) w Niemczech w 2019 r. wyniosła 1,14 mld zł, stanowiąc aż 23 proc. ogółu odpływu BIZ z Polski. W rezultacie skumulowana wartość polskich BIZ w Niemczech na koniec 2019 r. wyniosła ponad 5,9 mld zł (6 proc. ogółu skumulowanych polskich BIZ). Dla porównania skumulowane niemieckie BIZ w Polsce wyniosły 167 mld zł, a ich napływ do Polski tylko w 2019 r. wyniósł 11,1 mld zł (Tygodnik Gospodarczy PIE, styczeń 2021).
- To nie jest współpraca oparta na 2-4 pomysłach, wyskalowanych do granic możliwości, ale na tysiącach mniejszych lub większych koncepcjach - zauważa Soroczyński. Dysproporcja w poziomie BIZ jest ogromna, ale nie oznacza to, że się nie zmniejsza w ostatnich latach. - Niemcy mają przewagę kapitałową, ale poziom polskich BIZ w Niemczech rośnie - zauważa Soroczyński. I dodaje: Szansą dla polskich firm jest sukcesja w niemieckich firmach i nierzadko problem z przekazaniem władzy.
Polska korzysta na bliskiej współpracy z jedną z największych gospodarek globu. Cały fenomen z ostatnich lat polega na tym, że podczas kryzysów i okresach dekoniunktury, polskie firmy potrafią zwiększyć swój udział w rynku niemieckim. Nawet jeśli widoczny jest spadek obrotów, wygrywają one konkurencję i zyskują udziały. Pandemia jest przykładem tego, że polscy przedsiębiorcy są w stanie na tyle umiejętnie konkurować (np. kosztowo), że - przy krótkoterminowym spowolnieniu w Niemczech - potrafią wykorzystać tę sytuację i przekuć w stronę większej penetracji tego rynku.
Nie oznacza to, że gdy w Niemczech robi się gorzej, nad Wisłą można otwierać szampana. Mniejsza zależność gospodarcza jest widoczna niż np. w przypadku np. Węgier czy Czech, ale ona wciąż obowiązuje.
- Jesteśmy wrażliwi na koniunkturę w Niemczech, od tego czy ich fabryki mają przestoje, czy nie. Okres schłodzenia w przemyśle obecnie wynika po części z tego, że niemieckie fabryki mają problemy z dostawą komponentów. Dużo dóbr konsumpcyjnych sprzedajemy do Niemiec. Zwiększyliśmy udział eksportu za zachodnią granicę, ponieważ w kryzysach stosunkowo dobrze sobie radzimy, poprawiamy swoją obecność oferując produkty tańsze, ale też skracając łańcuchy dostaw - mówi Interii Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista Banku Pekao.
Wybory w Niemczech nie powinny gospodarczych relacji polsko-niemieckich specjalnie zaburzyć. Jest jednak kilka punktów trudnych lub spornych. Z jednej strony pytanie dotyczy tego jak duży będzie apetyt Niemiec - najmocniejszego ekonomicznie państwa w UE - do pogłębiania europejskiej integracji. Są też kolejne, w tym te dotyczące polityki fiskalnej w kontekście dalszego wychodzenia z pandemii i odbudowy gospodarczej, jak i ambitnych planów w obszarze chociażby transformacji energetycznej.
Pytanie czy Niemcy są gotowe na poluzowanie hamulca bezpieczeństwa i ogranicznika fiskalnego. Bez tego nie będzie mowy o rozluźnieniu reguł fiskalnych dla Europy. Możliwości dla tego są różne i niewykluczone, że większą rolę zacznie odgrywać w Niemczech państwowy bank rozwoju KfW i "ucieczka" z częścią zadłużenia poza sektor finansów publicznych (jak w przypadku Polski i BGK).
- To będzie miało niebagatelne znacznie dla całej Europy. Poluzowanie fiskalne, zielone światło, by aktywnie wspierać odbudowę i istotny impuls fiskalny w przyszłym roku, powodują, że prognozy 5-proc. wzrostu PKB są reale. To się rozlewa na Polskę po części, zacieśnia rynek pracy, działa trochę proinflacyjnie, ale też prowzrostowo - mówi Pytlarczyk.
Podczas przedwyborczych debat powściągliwość fiskalna odgrywa wprawdzie dużą rolę, ale z drugiej strony - na pierwsze miejsce wysuwa się temat transformacji energetycznej i jej koszty, które w najbliższych latach trzeba będzie ponosić. - Niemcy odchodzą od atomu, okazuje się, że większość energii pochodzi z węgla. Muszą przyśpieszyć z transformacją, po to, by nie uzależniać dalej od gazu i wyeliminować węgiel. Nie ma innej możliwości niż przyśpieszenie z inwestycjami - zauważa Pytlarczyk.
- Z pewnością nadchodzące wybory, dominującym tematem czynią politykę klimatyczną. I związane z nią nakłady. Pytań w obszarze transformacji energetycznej jest wiele: jak odchodzić od źródeł emisyjnych, kto ma ponosić te koszty - przedstawiciele praktycznie wszystkich partii politycznych wokół tych kwestii oscylują w swoich programach - mówi Interii Strzelecki.
Jeżeli chodzi o obietnice wyborcze, to główne partie zapowiadają wzrost wydatków budżetowych. - Wiąże się to z koniecznymi do ponoszenia nakładów na inwestycje w transformację energetyczną i na programy socjalne - zauważa ekonomista PIE. Do poluzowania w polityce fiskalnej, zwłaszcza jeśli wygrają socjaldemokraci i to oni formowaliby rząd, zapewne dojdzie. Jeśli chodzi o alternatywy scenariusz i tworzenie rządu przez CDU, CSU i liberałów (FDP) - bardziej prawdopodobnym kierunkiem jest raczej obniżenie obciążeń fiskalnych dla firm, przy jednoczesnym powrocie do dyscypliny budżetowej. - Właściwie w Niemczech jedyną partią, która otwarcie mówi o odejściu od 0,35-proc. limitu są Zieloni - podkreśla Strzelecki.
Bartosz Bednarz