Grecki syndrom grozi Brukseli
Zadłużona na ponad 100 proc., belgijska stolica Bruksela dostała obniżoną notę agencji ratingowej Standard&Poor's. Uznała ona za "nagatywne" perspektywy oceny tego stołecznego regionu, który jest trzeci w UE pod względem PKB na głowę mieszkańca.
"Grecki syndrom grozi Brukseli" - niepokoi się w środę dziennik "La Libre Belgique".
Standard&Poor's uzasadnia swoje wystosowane we wtorek ostrzeżenie dla inwestorów niepewnością co do przyszłego finansowania Brukseli. To wynik trwającej w Belgii kampanii przed wyborami parlamentarnymi 13 czerwca, w której jednym z punktów spornych jest to, ile pieniędzy i skąd ma dostawać w przyszłości stołeczny region. Spory między politykami i perspektywa przedłużających się negocjacji o powołaniu nowego rządu mogą sprawić, że Bruksela będzie musiała długo czekać na dodatkowe 500 mln euro, jakich oczekuje z belgijskiego federalnego budżetu.
Agencja niepokoi się też poziomem zadłużenia regionu, które wkrótce ma przekroczyć 110 proc. m.in. na skutek wzrostu kosztów kredytu. Na razie jednak podstawowa ocena Brukseli jest wysoka i wynosi AA, co oznacza jej dużą wiarygodność jako dłużnika.
Decyzja nie zmartwiła regionalnego ministra ds. budżetu Jean-Luca Van Raesa, który uspokajał: "dobrze wynegocjowaliśmy nasze długoterminowe pożyczki, które mają oprocentowanie średnio 3,8 proc." Poza tym, na skutek ożywienia na rynku nieruchomości minister spodziewa się w tym roku zwiększenia dochodów z podatków do regionalnej kasy.
Bruksela, siedziba większości unijnych instytucji, a także wielu organizacji międzynarodowych i koncernów, jest trzecim najbogatszym regionem w UE, za Londynem i Luksemburgiem, zamożniejszym ponad 2,3 raza od średniej unijnej.
O agencjach ratingowych znowu zrobiło się głośno w kwietniu, kiedy obniżały one oceny dla pogrążonej w długach Grecji, a także - w ślad za nią - Hiszpanii i Portugalii. Obawy, czy te dwa kraje nie zarażą się greckim kryzysem finansów publicznych, wywołały niepokój o przetrwanie strefy euro, co pociągnęło za sobą spadek kursu wspólnej waluty oraz spadki na europejskich giełdach. Wcześniej KE głosiła, że agencje ratingowe ponoszą część odpowiedzialności za kryzys finansowy i gospodarczy na świecie, gdyż początkowo niedoszacowały ryzyka niektórych produktów finansowych, a następnie z opóźnieniem zareagowały w analizach na pogorszenie sytuacji na rynku. Tymczasem inwestorzy - kierując się pozytywnymi ocenami - nadal traktowali ryzykowne papiery jako pewne inwestycje.
Dlatego UE postanowiła uregulować działalność agencji: pierwsze rozporządzenie przyjęto w ub.r. Zaś w środę Komisja Europejska ogłosi propozycję dalszej legislacji, zakładającej m.in. poddanie agencji rejestracji i nadzorowi przez jeden unijny organ.