Grenlandia: "Chcemy dzielić się naszą wodą z resztą świata"
Ze zmianą klimatu pojawiają się od razu dwa problemy z wodą: w wielu częściach świata jej brakuje, zaś w regionach polarnych wody roztopowe spływają do słonych oceanów. Rząd Grenlandii ma rozwiązanie.
Grenlandia postrzega globalne ocieplenie jako szansę dla nowych gałęzi gospodarki. Rząd autonomicznej wyspy, politycznie zależnej od Danii, chce pozwolić 16 przedsiębiorstwom na gromadzenie i sprzedaż wody roztopowej. Do tej pory licencje na taką działalność wydano dziewięciu mniejszym firmom, "ale chcemy ekspandować i dzielić się naszą wodą z resztą świata", powiedział berlińskiemu dziennikowi "Tagesspiegel" minister ds. przemysłu i energii Jess Svane.
W innych częściach świata woda jest na wagę złota. "Efektem zmian klimatycznych będzie też rosnący deficyt wody na świecie", dodał Svane. Władze Grenlandii uznały zatem, że "możemy oferować produkt rynkowy, którego gdzie indziej brakuje".
Na przykład Kapstadt był w 2018 roku pierwszą milionową metropolią, która po długiej suszy otarła się o "Dzień Zero", czyli dzień, w których zapasy wody pitnej są całkowicie wyczerpane. Republika Południowej Afryki rozważała wręcz ściągnięcie z Antarktydy góry lodowej i wodociągami doprowadzenie wody na ląd. Pomysł zarzucono, bo sytuacja się odprężyła i zbiorniki wody znowu się zapełniły.
Biznes INTERIA.PL na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Tymczasem w Grenlandii lody topnieją w oszałamiającym tempie. W grudniu uwagę świata zwróciło opublikowanie w "Nature" badanie, z którego wynika, że od 1992 r. z wyspy zniknęło ponad 3,8 bilionów ton lodu. Według obliczeń naukowców, słodka woda spływająca do oceanów spowodowała wzrost poziomu mórz na świecie o ponad jeden centymetr. A szacuje się, że każdy dodatkowy centymetr zagraża zalewaniem wybrzeży zamieszkiwanych przez sześć milionów ludzi. Naukowcy zwrócili uwagę, że od lat 90-tych XX wieku topnienie lodu na Grenlandii zwiększyło się siedmiokrotnie.