Grupa Stocznia Gdynia dostanie gwarancje
Resort gospodarki zaczął pracować nad gwarancjami dla Grupy Stoczni Gdynia. Nic dziwnego. Losami firmy zainteresowali się posłowie, a na czwartek planowana jest debata sejmowa dotycząca przemysłu stoczniowego. Poprosił o nią poseł Maciej Płażyński, który obawia się, że bez wsparcia państwa gdyńska firma powtórzy szczeciński scenariusz.
Od kilkunastu tygodni rząd stara się ratować szczeciński przemysł stoczniowy. Posłowie postanowili przypomnieć ministrom, że lepiej zapobiegać niż leczyć. Na czwartek planowana jest sejmowa dyskusja dotycząca ratowania sektora stoczniowego. Z prośbą o jej przeprowadzenie zwróciła się Platforma Obywatelska.
Sejmowa debata
- Zabiegamy o debatę dotyczącą przemysłu stoczniowego ponieważ chcemy dowiedzieć się, jakie konkretnie działania i w jakim okresie zamierza podjąć rząd, by ratować tę branżę - mówi Maciej Płażyński, lider PO.
Nie ukrywa on, że bez natychmiastowego wsparcia stocznie ze wschodniego Pomorza, m.in. Grupę Stoczni Gdynia, czeka taki sam los, jak spółkę szczecińską - czyli bankructwo.
Maciej Leśny, wiceminister gospodarki, już dziś zapewnia, że gwarancje na kredyty niezbędne do budowy statków otrzyma nie tylko Allround Ship Service (po rejestracji spółka przyjmie nazwę Stocznia Szczecińska Nowa i przejmuje kontrakty upadającej Stoczni Szczecińskiej).
- Pracujemy także nad systemem udzielania gwarancji dla Grupy Stoczni Gdynia. Po ujawnieniu kłopotów Stoczni Szczecińskiej także spółki ze wschodniego Pomorza mają problemy z uzyskaniem kredytów i coraz częściej muszą wykorzystywać systemy finansowania produkcji przez armatorów i dzięki środkom własnym. Jednak w długim okresie trudno funkcjonować bez kredytów na bieżącą działalność - dodaje Maciej Leśny.
Janusz Szlanta, prezes Grupy Stoczni Gdynia (GSG), już wcześniej informował, że kierowana przez niego firma liczy na otrzymanie gwarancji budżetowych. GSG potrzebuje bowiem rocznie około 250 mln USD (1 mld zł) kredytów na budowę statków. Banki tymczasem, uznając sektor stoczniowy za branżę wysokiego ryzyka, obniżyły limity kredytowe dla wszystkich zakładów tej branży.
Czas nagli
Pomoc państwa jest tym bardziej potrzebna, bo - według Macieja Płażyńskiego - w Unii Europejskiej stocznie otrzymują 14 proc. dotacji z budżetu, a w Azji - jeszcze więcej.
- Konieczne jest, by rząd szybko podjął działania ratunkowe wobec polskich stoczni. Niezbędne jest przyśpieszenie procedury wydawania gwarancji na kredyty konieczne przy budowie statków dla obu stoczni - ponagla Maciej Płażyński.
A przecież kłopoty Stoczni Szczecińskiej i GSG uderzają również w ich kooperantów.
- Sytuacja jest dramatyczna - nie owija w bawełnę Eugeniusz Szamp, dyrektor odlewni Alstom.
Spółka osiąga bowiem średniorocznie około 130 mln zł obrotów, a dostawy dla przemysłu stoczniowego stanowią około 35 proc. wartości sprzedaży. Utrata tego rynku źle wróży odlewniom grupy. Grupa Alstom specjalizuje się jednak przede wszystkim w branży energetycznej i kłopoty na rynku stoczniowym może zdywersyfikować inną działalnością. Najtrudniej przetrwać będzie Cegielskiemu, bo jak podkreśla Maciej Płażyński, spółka ma tak określone umowy licencyjne, że nie jest w stanie sprzedawać na eksport, a ewentualna likwidacja przemysłu stoczniowego w Polsce przesądza o jej losie. Dostawy dla stoczni stanowią bowiem gros przychodów HCP.