Historia pisana technologią
O tym jak ważną rolę na globalnej mapie innowacji odgrywa Izrael świadczy kilka faktów. Izrael jest numerem 1 na świecie pod względem inwestycji Venture Capital (VC) per capita i jako procent PKB; koncentracji start-upów (jeden start-up przypada na 400 osób) i osób zatrudnionych w sektorze badań i rozwoju (B&R, z koncentracją na poziomie 140 osób na 10 tys. obywateli).
Jest liderem pod względem pracowników w branży hi-tech (ok 250 tys. z planami podwojenia tej liczby w ciągu najbliższych 10 lat), a Tel Awiw znalazł się na 6. miejscu najbardziej zaawansowanych ekosystemów startupowych na świecie, wyprzedzając Berlin, Shanghai czy Singapur (Global Startup Ecosystem Report, 2017). Jerozolima wyrasta zaś na globalne centrum biotechnologii i medycyny przyszłości. To miejsce, gdzie nowe technologie łączą się z historią.
Wszystko to trafia do wyobraźni zarządzających państwem, polityków, dziennikarzy, a do tego rozbudza apetyt na podobny sukces w Polsce.
Powiedzieć, że Izrael odniósł sukces gospodarczy, w tym dzięki efektywnemu i unikatowemu systemowi wspierania nowych technologii - to tak jakby nie powiedzieć nic. Najbardziej rozpoznawalną dzisiaj inicjatywą rządu Izraela był założony w 1993 r. fundusz Yozma. Z pieniędzmi szły w parze zwolnienia podatkowe na zagraniczne inwestycje VC w Izraelu. Wtedy też pojawiła się propozycja podwojenia wszystkich wydatków inwestycyjnych przez państwo. W efekcie, wydatki VC wzrosły 60-krotnie, z poziomu 58 mln dol. w 1991 r. do 3,3 mld dol. w 2000 r.
Na całość ekosystemu składa się wiele filarów. Pojedynczo - niewiele znaczą. Razem tworzą machinę, która napędza innowacyjność w Izraelu, a mieszkańcy tego kraju z dumą określają siebie jako "Start-up Nation". W Izraelu działa ponad 350 międzynarodowych centrów badawczo-rozwojowych, m.in. Apple, Google, Facebook, Microsoft, Yahoo!, IBM, Verizon, Cisco, Barclays, Citibank. Kraj ten osiągnął ogromną zdolność przyciągania zagranicznych inwestycji i koncentracji prac badawczo-rozwojowych na swoim terytorium. Wystarczy dodać, że międzynarodowe centra badawczo-rozwojowe odpowiadają za ok. 50 proc. wszystkich inwestycji w R&D w Izraelu, odgrywając tym samym jedną z kluczowych ról w całym ekosystemie. Część sukcesu tej gospodarki wynika z bliskich relacji z USA. Kolejna zaś to efekt geopolitycznego usytuowania i wielkości rynku. Jeśli dołożymy do tego niskie koszty wydatków na B+R, a także mentalność i środowisko, w którym błąd nie jest traktowany jako coś złego, a podważanie autorytetów przyjęte jak coś normalnego - to rysuje nam się obraz, który na przestrzeni ostatnich lat sprawił, że to właśnie w Izraelu powstało prawie 11 tys. start-upów, z czego połowa wciąż działa.
Co zrobić, by lepiej odpowiedzieć na wyzwania zmieniającego się świata, mając na uwadze, że wiele krajów poniosło w tym obszarze klęskę, przespało moment transformacji modelu rozwoju (Hiszpania) lub postawiło na złego konia w rozwoju (Grecja).
Strategia Odpowiedzialnego Rozwoju, przygotowana przez premiera Mateusza Morawieckiego, definiuje bariery rozwojowe dla Polski, wskazuje na to, co musi być zrobione w najbliższych latach, by utrzymać rozwój i wzrost gospodarczy, zwiększyć konkurencyjność Polski na globalnej mapie, podnieść znaczenie polskich producentów w międzynarodowym łańcuchu dostaw.
Z jednej strony doświadczenia izraelskie mogą być w tym pomocne, gdyż te same pytania, które my stawiamy dzisiaj, oni już dawno mają za sobą. Możemy zatem od razu przejść do działania. Nie zaczynamy od zera. Z drugiej strony doświadczenia innych stanowią dla nas swego rodzaju pułapkę. Pokusa ślepego naśladownictwa i kopiowania rozwiązań z innych krajów może być bardzo silna. A powinniśmy wychodzić poza schematy.
Mamy zatem w Polsce dzisiaj zalążek ekosystemu wspierającego start-upy i innowacje. Ogromne pieniądze wciąż jeszcze w najbliższych latach, także z UE, trafią do polskich firm na badania i rozwój. Przedsiębiorczy obywatele, którzy mają pomysł na innowację lub nowe produkty czy usługi mogą pozyskać kapitał na rozwój przedsięwzięcia, czy to z ramienia PFR-u, PARP-u czy NCBR-u. To tyle na początek. Jednak, by mówić o transformacji całej gospodarki, to zdecydowanie za mało. Musimy zmienić sposób myślenia o pracy, technologii, edukacji i szkolnictwie wyższym. Być może także o roli państwa i armii, która przecież odgrywa nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale również Izraelu kluczową rolę w obszarze nowych technologii.
Budowa gospodarki opartej na wiedzy wymaga zmiany podejścia do rozwoju i roli państwa. Słyszymy dzisiaj: niezbędne jest zwiększenie innowacyjności sektora przedsiębiorstw. Tylko co to znaczy? Jak to osiągnąć? Czy jesteśmy w stanie dokonać tego jedynie własnymi zasobami, czy niezbędna będzie współpraca międzynarodowa i czerpanie z najlepszych wzorców?
I kolejny problem. Czy mamy odwagę, by faktycznie doprowadzić do transformacji? Czy wystarczy nam chęci, determinacji i wieloletniej stabilizacji (także politycznej), by rozpoczęty dzisiaj proces doprowadzić do końca... Przyszłość tworzy się dzisiaj na granicy biznesu, nauki i technologii. To oznacza, że każda z nich musi przejść odpowiednią transformację i odpowiedzieć na potrzeby pozostałych.
Wprawdzie sposób kształcenia w Polsce - wszystko na to wskazuje - przyjmie już niedługo nowy obraz, ale wątpię, żeby był to krok na tyle duży, by doprowadzić do pożądanej rewolucji. Reforma szkolnictwa wyższego pokazuje, że wciąż nie potrafimy wyjść poza ramy, tkwimy w przeszłości. Mam wrażenie, że zaproponowane zmiany sprawdziłyby się 15-20 lat temu, ale nie dzisiaj. Jeśli mamy model, który działa w Izraelu, Stanach Zjednoczonych czy krajach azjatyckich, który proponuje odmienny sposób kształcenia, to dlaczego z tego nie skorzystać. Nie chodzi o ślepe kopiowanie rozwiązań, ale czerpanie z najlepszych wzorców. Zamiast rewolucji, obawiam się, mamy po raz kolejny przebudowę fasady budynku. To co jest w środku pozostaje praktycznie takie samo, a zmiany, jeśli już są, to jedynie kosmetyczne. A przecież inwestycje w kapitał ludzki są dzisiaj kluczowe. Zmieniają się warunki pracy - zmienia się przekrój kompetencji, które będą wymagane na rynku.
Tego typu wątpliwości jest znacznie więcej.
Nikt nie jest w stanie powiedzieć dzisiaj jak nowy model rozwoju dla Polski powinien wyglądać, ani czy transformacja zakończy się sukcesem. Można wskazywać na pewne słowa kluczowe, jak: innowacje, nowe technologie, budowanie wartości dodanej na Wisłą w oparciu o własny potencjał (głównie intelektualny), przy wsparciu szeroko rozumianego kapitału zewnętrznego, dopasowanie sposobu kształcenia do potrzeb rynku, firm i gospodarki - określanej jako - 4.0. Tylko że tego typu pytania poza Polską zadają sobie dzisiaj wszystkie kraje w UE, które po latach niezdefiniowanego pesymizmu i braku pomysłu na siebie - w innowacjach i nowych technologiach widzą szansę na przetrwanie.
Gdzie zatem doświadczenia izraelskie mogą być dla nas wzorem?
Po pierwsze, w tym jak budować gospodarkę opartą na wiedzy. Dlatego rola państwa w Izraelu była tak istotna i czy dzisiaj wciąż programy rządowe stanowią ważny impuls rozwojowy? - to drugi element całej układanki, który warto podpatrzeć i przeanalizować. Rola państwa nie powinna być zbyt ekspansywna w gospodarce, ale nie oznacza to, że nie może tworzyć trendów poprzez odpowiednio ukierunkowane przepływy kapitału i budowanie warunków optymalnych dla rozkwitu danej branży bądź sektora. Kreacja trendów przez państwo powinna prowadzić do wytworzenia nowych produktów lub usług - głównie przez sektor prywatny. Po trzecie, to budowa warunków dla funkcjonowania małego biznesu, po czwarte zaś - selekcja projektów i sposób wsparcia ich wzrostu. Po piąte, trzeba znaleźć odpowiedź: co zrobić ze wszystkimi start-upami, które powstaną w Polsce? Sprzedać na wczesnym etapie, a jeśli tak to gdzie, czy może dalej rozwijać je w kraju? Innowacje tworzą innowacje, kapitał tworzy kapitał... To oznacza, że Polacy będą musieli zmienić podejście do biznesu, nauczyć się z niego szybko wychodzić (inwestor branżowy, giełda) i tworzyć coś zupełnie od nowa. Nie uda się tego zrobić w rok, czy dwa. Izrael, który system stworzył na przełomie lat 80. i 90. dzisiaj odcina kupony. To efekty wcześniejszych decyzji. Na sukces w Polsce, o ile do niego dojdzie, też będziemy musieli poczekać. Nie chodzi tylko o to, by gonić jednorożca, ale wyjść naprzeciw zmieniającemu się światu i w maksymalnym stopniu odpowiedzieć na jego potrzeby.
Bartosz Bednarz