Hiszpania otworzyła drzwi przed Wenezuelą

Ponad 40 tysięcy mieszkańców Wenezueli otrzymało azyl humanitarny w Hiszpanii. Na rozpatrzenie wniosku o prawo pobytu czeka co najmniej drugie tyle. W ciągu ostatnich pięciu lat z Wenezueli wyjechało ponad 2,5 miliona osób.

Na chodniku, pod położonym w centrum Madrytu biurem pomocy społecznej (Samur Social) rozłożone są materace i kilka namiotów. Od dawna noce spędzają tam rodziny z Wenezueli oczekujące na decyzję w sprawie otrzymania azylu humanitarnego. Koczujących byłoby więcej, gdyby nie wsparcie mieszkańców miasta, którzy utworzyli największą w Hiszpanii sieć pomocy dobrosąsiedzkiej. Jedni wzięli przybyszów do siebie, inni co noc przynoszą im ciepłe jedzenie.

Ze 120 tysięcy oczekujących na rozpatrzenie zgłoszeń o udzielenie azylu humanitarnego, prawie co trzeci należy do Wenezuelczyków. Wielu z nich to tamtejsi studenci. Hiszpańskie MSW przyznało, że udzielenie im pomocy stało się jednym z priorytetów Biura ds. Azylu i Uchodźców (Oficina del Asilo y Refugio). Zgodnie z hiszpańskim prawem, osoby którym przyznano azyl humanitarny, mogą spędzić rok w Hiszpanii, a potem - jeśli to uzasadnią - kolejnych 12 miesięcy. Od stycznia pozytywnie rozpatrzono 39.697 wniosków. Dla porównania, mieszkańcy Ukrainy, Hondurasu czy Kolumbii od początku roku otrzymali w sumie niewiele ponad 100 pozwoleń na azyl.

Reklama

Wszyscy uciekają przed kryzysem gospodarczym, jaki od ponad pięciu lat przechodzi kraj. Państwo mające największe na świecie złoża ropy naftowej reglamentuje żywność, energię i leki. Produkcja przemysłowa ma spaść w tym roku o 25 procent, bezrobocie dochodzi do 50 procent, a hiperinflacja przekroczyła w październiku 3000 procent w skali roku (według danych oficjalnych - 65 proc.). Minimalne zarobki - 18.000 boliwarów - są w Wenezueli równowartością czterech litrów mleka (paczka papieru toaletowego kosztuje na czarnym rynku 2,6 miliona boliwarów).

Budżet Wenezueli jest w 95 procentach uzależniony od sprzedaży ropy naftowej, a tej wydobywa się coraz mniej. W latach 70. XX wieku dziennie produkowano 3,5 miliona baryłek, teraz - nie więcej niż półtora miliona. To efekt m.in. embarga, jakie nałożyły na Wenezuelę Stany Zjednoczone, ale też decyzji byłego prezydenta - Hugo Chaveza - upaństwowienia, a potem złego gospodarowania złożami.

Od 2014 roku kraj opuściło około 2,5 miliona osób. Mieszkańcy Wenezueli najczęściej imigrują do położonej obok Kolumbii. Liczącą 2 tysiące kilometrów granicę, dzielącą oba kraje, przekroczyło już ponad milion osób. Wielu dotarło aż do Argentyny. Tylko w 2018 roku przybyło tam 70 tysięcy osób, w tym 16 tysięcy inżynierów i 10 tysięcy ekonomistów.

ew

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Wenezuela | Hiszpania
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »