Hiszpania rzuca koło ratunkowe rodzinom i firmom
Zakaz eksmisji, zawieszenie składek na ubezpieczenia społeczne czy minikredyty z zerowym oprocentowaniem - na to wszystko mogą liczyć hiszpańskie rodziny, samozatrudnieni i małe oraz średnie firmy. Tamtejszy rząd przyjął pakiet ustaw, które - jak podkreśla - mają pomóc najbardziej potrzebującym.
Na początku pandemii rząd Pedro Sancheza przyjął 200-miliardowy, największy w czasach demokracji, plan pomocowy na wsparcie strategicznych działów przemysłu. Ponieważ sytuacja wciąż jest trudna, zaplanowany na dwa tygodnie stan alarmowy został przedłużony do Wielkanocy, a od wtorku pracę wstrzymało około 60 proc. firm - wszystkie nie mające kluczowego znaczenia dla działania państwa. Hiszpanie zostali zaś zamknięci w domach.
"W obecnej sytuacji mieszkanie stało jeszcze najbardziej niezbędnym dobrem. Jest okopem, z którego pokonujemy wirusa" - czytamy w przyjętym dokumencie. Aby nikt w domu nie czuł się zagrożony, rząd zakazał eksmisji. Do końca stanu alarmowego nie można odcinać rodzinom dopływu wody, prądu i gazu. Ci, którzy stracili dochody nie muszą przez trzy miesiące spłacać kredytów - będą je spłacali o trzy miesiące dłużej. A tym, którzy nie mają na opłacenie czynszu, banki oferują darmowe minipożyczki, których gwarantem w całości jest rząd.
Małe i średnie firmy, a także samozatrudnieni mają prawo odroczyć o pół roku płacenie składek na ubezpieczenia społeczne. Ci zaś, którym w czasie alarmowym wygasa umowa o pracę, dostaną 440 euro zapomogi. Zaś pomoce domowe - jest ich w Hiszpanii prawie 600 tys. - które utraciły pracę, dostaną rekompensatę w wysokości 70 proc. pensji.
Zdaniem rządu, wielkość strat jakie zostawi po sobie pandemia, zależeć będzie od mobilizacji wszystkich, możliwych środków i koordynacji polityk: budżetowej, monetarnej, finansowej i strukturalnej. - Ten rok nie będzie miał 12 miesięcy, jedynie 10, a może tylko 9 - ostrzega premier Pedro Sanchez.
ew