Inflacja to niewidzialny podatek, na którym korzysta państwo
Kilka lat temu na polskim rynku mogliśmy zaobserwować umocnienie się waluty i spadek cen produktów. Deflacja, którą straszono polskich pracowników, zamroziła wzrost wynagrodzeń. W konsekwencji jednak zaowocowała spadkiem kosztów życia.
Za taką samą cenę można było kupić więcej produktów. Te czasy jednak dobiegły końca. Aktualnie na polskim rynku obserwujemy inflację, czyli osłabienie wartości pieniądza.
Mimo tego, że wynagrodzenia rosną, za określoną ilość pieniędzy możemy kupić mniejszą ilość produktów.
Rosną więc koszty życia, a w naszych portfelach znajduje się mniej pieniędzy, niż moglibyśmy przewidywać, otrzymując większe wynagrodzenia. Wygranym tej sytuacji jest zaś Skarb Państwa.
- Inflacja jest niewidzialnym podatkiem. Każdy rząd bardzo łatwo go stosuje, czerpiąc z niego wielkie korzyści - powiedział serwisowi eNewsroom Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha.
- Świadczy o tym wypowiedź jednego z ministrów - który cieszył się, że dzięki inflacji wpływy budżetowe będą większe. Ale większe wpływy budżetowe z inflacji oznaczają mniejszą realną wartość pieniędzy w naszych kieszeniach. Niektórzy wprost twierdzą, że inflacja jest formą okradania społeczeństwa z wartości pracy. Jeżeli mamy do czynienia z inflacją czteroprocentową - oznacza to, że rząd nałożył na nas podatek wysokości dodatkowych 4 proc. Jest to podatek nie nakładany przez żaden z parlamentów, nie zapisany w żadnej ustawie. Nie da się go oprotestować, a żadna z partii nie straci na nim poparcia. A realnie powoduje on, że mamy mniej pieniędzy w portfelach - wyjaśnia Sadowski.