Interbrok: zyski były wirtualne

Nieznana powszechnie spółka oszukała kilkaset VIP-ów na ponad 0,5 mld zł. Czy zatrzymani właściciele byli powiązani z WSI?Aresztowani przez CBŚ właściciele Interbrok zdefraudowali setki milionów.

Warszawskie CBŚ zatrzymało wczoraj trzech właścicieli spółki inwestycyjnej Interbrok Investment. Zdaniem policji firma - należąca m.in. do Andrzeja K., byłego wiceministra łączności w rządzie SLD - oszukała co najmniej 100 osób na ponad 0,5 mld zł. Wśród poszkodowanych są politycy (poseł Samoobrony Janusz Wójcik i były prezydencki minister Marek Ungier), ludzie kultury (Małgorzata Niezabitowska i Tadeusz Drozda) i biznesu (m.in. jeden z byłych prezesów PKN Orlen).

Z naszych informacji wynika, że liczba klientów i kwota defraudacji mogą być jeszcze większe. Przez osiem lat działalności firma podpisała umowy z kilkoma tysiącami osób, a zdaniem jednej z nich - Janusza Wójcika, jeszcze dziś ma aż 900 klientów! Właściciele Interbroku mieli chwalić się, że zarządzają aż 400 mln EUR. Jedno pewne: wartość inwestycji klientów wahała się od kilkuset tysięcy do kilku milionów złotych.

Reklama

Lawina poszkodowanych

Tylko do kancelarii Pociej, Dubois i Wspólnicy zgłosiło się blisko 100 poszkodowanych.
- Liczba ta wciąż rośnie. Zależy nam, by prokuratura podjęła jak najszybciej działania i jeśli są jeszcze jakieś pieniądze, zabezpieczyła je - mówi Elżbieta Kosińska-Kozak, wspólnik kancelarii, radca prawny.

Już wczoraj po południu śledztwo wszczęła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która otrzymała materiały CBŚ. Z naszych źródeł wynika, że organa ścigania zawiadomił Janusz Wójcik. To on miał poinformować policję, że właściciele spółki mogą próbować uciec z pieniędzmi za granicę (jednego z nich zatrzymano w drodze na lotnisko).

- Mogę powiedzieć tyle: w środę rozmawiałem z oficerem CBŚ, a akcja policji nie była dla mnie niespodzianką - mówi poseł Samoobrony.
Jak ustaliliśmy, Janusz Wójcik znał się dobrze z jednym z właścicieli Interbrok, Emilem D. Jako były trener reprezentacji Polski załatwiał mu bilety na różne imprezy sportowe, widywano ich też razem w warszawskich klubach nocnych.

- Emil D. jako młody człowiek interesował się sportem i dlatego spotykałem go na różnych imprezach. Nie można jednak mówić o bliskiej znajomości. Przecież nie straciłbym pieniędzy! - mówi oburzony.

Poseł nie chciał rozmawiać o swoich stratach. W oświadczeniu majątkowym z kwietnia 2006 r. podał, że w "inwestycje kapitałowe" zaangażował 2,3 mln zł. Dochód osiągnięty z tego tytułu miał sięgnąć 1,14 mln zł.

Prawdopodobnie zyski te są jednak tylko wirtualne. W firmie - jak ustalili policjanci - prowadzono podwójną księgowość. Mamiono klientów przedstawiając im fałszywe informacje o zyskach, a prawdziwe dane wpisywano do dokumentacji księgowej, której nie pokazywano klientom.

Tajemnicze powiązania

Interbrok Investment działała od listopada 1998 r. Wbrew informacjom policji spółka nie inwestowała pieniędzy klientów na giełdzie, tylko na rynku forex. Handlowała kontraktami walutowymi, głównie japońskim jenem. Na początku wykazywała zyski na poziomie nawet 10 proc. miesięcznie, ostatnio - 2-4 proc. Działalność firmy owiana była mgłą tajemnicy. Jej klientem można było stać się tylko z polecenia.

Wspólnikami, którzy wnieśli po 33 tys. zł, byli Emil D., Andrzej K. i Maciej S. Dawny wiceminister miał dwa głosy, pozostali dwaj po jednym. Choć w październiku 2006 r. Maciej S. został wykreślony z grona wspólników, CBŚ zatrzymał całą trójkę.

Interbrokiem zajmował się także nadzór

Wszczęte wczoraj śledztwo nie jest jedynym, dotyczącym działalności Interbrok Investment.

Ustaliliśmy, że właścicielami spółki interesuje się nie tylko Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, ale i jej odpowiedniczka z lewobrzeżnej Warszawy.
- 20 lutego 2007 r. skierowaliśmy do Prokuratury Okręgowej w Warszawie zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Interbrok Investment, dotyczące pośrednictwa w zakresie instrumentów finansowych bez naszego zezwolenia - mówi Łukasz Dajnowicz, rzecznik Komisji Nadzoru Finansowego (KNF).

Dodaje, że to doniesienie KNF to nie efekt skarg klientów, a standardowej działalności nadzorcy rynku kapitałowego. Wątpliwości jednak budzi fakt, że komisja zawiadomiła prokuraturę dopiero w tym roku, czyli po ośmiu latach działalności Interbrok Investment.

Historia tej spółki przypomina casus WGI. Blisko rok temu Komisja Papierów Wartościowych i Giełd (poprzednik KNF) odebrała WGI Domowi Maklerskiemu licencję na prowadzenie działalności. Powód: liczne nieprawidłowości, m.in. prowadzenie podwójnej księgowości i nieinformowanie klientów o rzeczywistym stanie ich rachunków inwestycyjnych. Dwa miesiące później WGI DM ogłosił upadłość. Na lodzie zostało 1800 osób, których łączne roszczenia szacuje się na blisko 320 mln zł. Szefowie WGI, zaprzeczający zarzutom przedstawionym im przez prokuraturę, przebywają na wolności za poręczeniem majątkowym.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: właściciele | janusz wójcik | wójcik | posłowie | KNF | CBŚ
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »