Interwencja EBC może, ale nie musi uratować euro

Europejski Bank Centralny zapowiedział, że zrobi wszystko, co konieczne, by uratować euro. Rynki zareagowały euforią, ale niepokój o losy unii walutowej powrócił. Albo interwencja EBC zapowiada się zbyt skromnie, albo inwestorzy nie rozumieją ich implikacji.

Szef EBC Mario Draghi zapowiedział niedawno podczas wystąpienia w Londynie, że jego instytucja "zrobi wszystko, co konieczne" by zachować (strefę) euro. - Proszę mi uwierzyć - to wystarczy - podkreślił.

- To nie wystarczy, panie Draghi - głosił tytuł środowego komentarza "Financial Timesa".

- Rynki nie sądzą, by pan Draghi zrobił wszystko, by rozproszyć obawy, że euro się rozpadnie - skomentował "The Economist".

Jednak w czwartek CNN zamieściła na swym portalu analizę eksperta Europejskiej Rady Stosunków Zagranicznych Sebastiana Dulliena, który uważa, że plan Draghiego ocali euro.

Reklama

EBC zapowiada, że znów zacznie skupować obligacje rządowe, by obniżyć koszty pożyczania pieniędzy na rynkach - zwłaszcza dla zagrożonych krajów unii walutowej, jak Hiszpania i Włochy. Najpierw jednak rząd takiego kraju musiałby zwrócić się o pomoc unijną z funduszy EMS i EFSF, czyli de facto poprosić o ratunek przed niewypłacalnością, jak wcześniej Grecja czy Portugalia.

Wcześniejsze zabiegi EBC, mające uratować strefę, jak obniżenie stóp procentowych do rekordowo niskiego poziomu 0,75 proc. nie zmniejszyły kosztów kredytów dla firm ani dla konsumentów w krajach, które najbardziej tego potrzebują, czyli we Włoszech i Hiszpanii. - Bank będzie musiał więc sięgnąć po inne instrumenty monetarne, aby ożywić akcję kredytową i w ostatecznym rozrachunku uratować wspólną walutę - zapowiedział niedawno "NYT".

Zdaniem Dulliena jednak propozycja EBC "nareszcie dostarcza instrumentów do rozwiązania cyklicznego problemu pojawiania się paniki na rynkach, co z kolei podnosi rentowność długów do poziomu, na którym same odsetki (...) zagrażają wypłacalności danego kraju". Po prostu inwestorzy nie rozumieją implikacji tego projektu.

Ekspert CNN wyjaśnia, że jak dotąd inicjatywy polityków mające ocalić euro nie przyniosły rezultatów, ponieważ fundusze ratunkowe EFSF i ESM, których deklarowana zdolność pożyczkowa ma w sumie wynosić do 1 biliona euro, a de facto jest znacznie niższa, byłyby zbyt małe, gdyby trzeba było przyznać Włochom, czy nawet Hiszpanii pełny pakiet pomocowy.

Jednak obietnice Draghiego - zdaniem Dulliena - oznaczają, że jeśli EMS zdecyduje się udzielić pomocy zagrożonemu krajowi, EBC przyjdzie mu z pomocą. EMS pożyczałby fundusze na zrównoważenie deficytu budżetowego danego kraju, EBC, skupując jego obligacje na rynku wtórnym, obniżyłby ich rentowność. EMS potrzebowałby tym samym mniej pieniędzy na udzielenie pomocy. W sumie powinno to obniżyć oprocentowanie długów na rynku i ustabilizować zagrożone państwo. Trzeba jednak przy tym założyć, że mechanizm EMS, nad którym debatuje obecnie niemiecki Trybunał Konstytucyjny, wejdzie w życie; sąd wyda wyrok w połowie września.

Tymczasem w ocenie "Financial Timesa" fakt, że EBC ma skupować tylko papiery krótkoterminowe "wysyła zły sygnał na rynek". Innymi słowy, dlaczego inwestorzy mają podjąć długofalowe ryzyko, skoro obawia się go nawet EBC? W rezultacie rządy zagrożonych krajów będą miały nadal takie same trudności ze znalezieniem długoterminowego finansowania jak obecnie.

Plan Draghiego jest ewidentnie obliczony na ratowanie Hiszpanii - pisze "FT". Ale oznacza to, że premier Mariano Rajoy musiałby zwrócić się do UE o "całościowy" pakiet ratunkowy (na modłę Grecji), a "socjalistyczna (hiszpańska) opozycja ma zamiar zebrać obfite żniwo po upokorzeniu", jakim byłoby to dla centroprawicowego rządu.

"The Economist" stawia tezę, że reformy strukturalne w poszczególnych krajach unii, które mają być warunkiem pomocy EBC, po prostu nie wystarczą, by uratować unię walutową. Należy szybciej reformować "całą architekturę strefy euro", ponieważ bez tego wprowadzenie tej waluty "pozostanie odwracalne".

Również ekspert CNN przyznaje, że nawet przy wdrożeniu planu Draghiego kłopoty strefy euro nie zostaną całkowicie rozwiązane - niemniej uważa, że akcja EBC jest pierwszą nadzieją na "rozwiązanie problemu wysokich premii za ryzyko na rynku obligacji i (...) samospełniającej się przepowiedni o kryzysie zaufania niszczącym strefę euro".

Rynki nie dały się na razie przekonać do planów EBC, a wręcz uznały, że nie idą one wystarczająco daleko, by uratować unię walutową.

Miarą tego, jak nieprzewidywalny i niepokojący stał się europejski rynek, jest to, że jeden z najbardziej wpływowych funduszy hedgingowych świata Moore Capital Management poinformował w minionym tygodniu, że zwraca inwestorom dwa mld dol. Szef Moore Capital, Louis Bacon, uzasadniając tę decyzję, powiedział, że fundusz miał trudności z bezpiecznym zainwestowaniem tych pieniędzy zważywszy na trudny do przewidzenia rozwój sytuacji w Europie - pisze amerykański ośrodek analityczny Stratfor. Inwestorzy zdają się zapominać, jak dalece euro jest tworem politycznym i jak wielka jest determinacja polityków, by unię tę utrzymać - konkluduje Stratfor.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »