Jak banki znoszą wakacje kredytowe?
Wakacje kredytowe zdruzgotały w III kwartale tego roku wyniki kolejnych banków. Największy polski bank PKO BP w związku z "wakacjami" odpisał rekordowe w naszym sektorze 3,1 mld zł i wskutek tego odnotował 237 mln zł kwartalnej straty. BNP Paribas Bank Polska miał stratę w wysokości 347 mln zł po odpisaniu 965 mln zł na "wakacje".
BIZNES INTERIA na Facebooku i jesteś na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami
Przypomnijmy, że aktualnie banki szacują, iż straty całego sektora w wyniku "wakacji" wyniosą 12-13 mld zł. Wakacje kredytowe obejmują zawieszenie spłaty czterech rat kredytu hipotecznego w tym roku i po jednej w każdym kwartale przyszłego roku. Banki jednak - zgodnie z zasadami rachunkowości - musiały odpisy na straty spowodowane całymi "wakacjami" zrobić już w III kwartale.
Oba banki deklarują, że pomimo straty w III kwartale na koniec roku będą miały zysk. Oba osiągnęły też po trzech kwartałach zyski, choć znacznie skromniejsze niż w ubiegłych latach. PKO BP miał 1,6 mld zł zysku netto, a BNP Paribas - 189 mln zł.
- Czynniki zewnętrzne są elementem naszego wyniku finansowego w tym kwartale - powiedział na konferencji prasowej poświeconej prezentacji wyników PKO BP wiceprezes kierujący pracami zarządu Paweł Gruza.
- Na koniec roku wynik będzie wyraźnie lepszy i dodatni - dodał wiceprezes Bartosz Drabikowski.
Bankowcy (także z banków państwowych, choć oni po cichu) zwracają uwagę nie tylko na gigantyczne obciążenia, jakie powodują wakacje kredytowe, ale także na niesprawiedliwość wprowadzonego rozwiązania. Prezes BNP Paribas BP Przemek Gdański przytacza przykład kredytu o największej wartości, jaki został wysłany na "wakacje". Ktoś pożyczył na mieszkanie - uwaga - 8,7 mln zł. I zgłosił kredyt do "wakacji". Zyski kredytobiorcy dzięki temu, że nie zapłaci ośmiu rat w ciągu niespełna półtora roku, wyniosą ponad 400 tys. zł.
Eldorado dla banków, spowodowane podwyżkami stóp dokonanymi przez Radę Polityki Pieniężnej, dobiega końca. Przypomnijmy, że pierwsza podwyżka z utrzymującego się przez pięć kwartałów "ultraniskiego" poziomu 0,1 proc. nastąpiła nieco ponad 13 miesięcy temu. Od tego czasu główna stopa NBP wzrosła do 6,75 proc., a wraz z nią stopa WIBOR bedąca podstawą oprocentowania lwiej części kredytów hipotecznych.
Kiedy RPP podnosi stopy, jak z automatu (choć z opóźnieniem) idzie w górę oprocentowanie wszystkich zaciągniętych kredytów, bo te udzielano na stopę zmienną. Dzięki temu rosną dochody odsetkowe banków. A ponieważ w polskim sektorze bankowym była ogromna nadpłynność, (czyli nadmiar pieniędzy spowodowany m.in. skupem obligacji rządowych przez NBP), banki mogły później wystartować z podnoszeniem oprocentowania depozytów.
W I półroczu tego roku przychody odsetkowe sektora bankowego wyniosły 49,46 mld zł. Były o 25,7 mld zł wyższe od osiągniętych w pierwszych sześciu miesiącach 2021 roku. Stąd wzięły się krociowe zyski banków.
Ale nic nie trwa wiecznie. Płynność w sektorze bankowym stopniowo się zmniejsza. Dodajmy - to jeszcze nie żaden powód do paniki, ale trend wyraźnie widać. W PKO BP norma płynności krótkoterminowej LCR obniżyła się z niebotycznych 213 proc. w III kwartale zeszłego roku do i tak wysokich 155 proc. na koniec września tego roku.
Banki, jak powiedzieliśmy - z opóźnieniem - musiały jednak podnosić oprocentowanie depozytów. To spowodowało wzrost ich kosztów odsetkowych, które ruszyły w szybką pogoń za przychodami. Naukowcy z Warszawskiego Instytutu Bankowości obliczyli, że skumulowana wartość kosztów odsetkowych na koniec czerwca osiągnęła 12,4 mld zł. Była wyższa o 10,4 mld zł, czyli o 533 proc. niż na koniec czerwca 2021 roku.
To dopiero nazywa się wzrost. Dzieje się tak również dlatego, że ludzie zabierają pieniądze z nieoprocentowanych ROR-ów i wpłacają je na lokaty terminowe, starając się ograniczyć straty, jakie powoduje szalejąca inflacja.
Ze wzrostem kosztów odsetkowych będzie tak dalej, choć bankowcy liczą na to, że w IV kwartale uda im się jeszcze poprawić marże odsetkową, czyli - w uproszczeniu - różnicę pomiędzy oprocentowaniem kredytów a depozytów.
- Marżę będziemy mieć jeszcze wyższą w IV kwartale, kilkanaście punktów bazowych powinniśmy uzyskać. Potem, jeśli nie będzie zmian stóp, będzie stabilizacja - mówił Bartosz Drabikowski.
- (...) zmiany stóp NBP powodują rosnące koszty depozytów. Osiągamy szczyt pod względem marzy i to jest napędzane kosztem depozytów - powiedział na konferencji prasowej poświęconej prezentacji wyników banku za III kwartał wiceprezes BNP Paribas Jean-Charles Aranda.
Dlatego - jeśli założyć, że podwyżek stóp już nie będzie - przyszły rok może okazać się dla banków znacznie gorszy niż ten pod względem wyników odsetkowych.
Banki i ich wyniki są nieustannie pod presją sporów z frankowiczami. W tym tygodniu mBank zaraportował 2,28 mld zł straty netto w III kwartale spowodowanej zarówno "wakacjami", jak też rezerwą na ryzyko prawne związane ze sporami sądowymi o kredyty we frankach. PKO BP chwali się tymczasem, że dobrze idzie mu zawieranie ugód.
PKO BP ma wciąż kredyty we frankach o wartości 10,8 mld zł. Bank podał, że 32 proc. tego portfela objęte jest postępowaniem ugodowym, a 18 tys. mediacji (czyli 73 proc.) zakończyło się powodzeniem. We wrześniu bank odnotował 1,2 tys. nowych wniosków o mediację, a pozwów przeciwko niemu złożonych przez frankowiczów w całym III kwartale wpłynęło 1775. To o 4,1 proc. mniej niż w kwartale poprzednim.
- Mamy istotny wzrost zawieranych ugód oraz wniosków o ugody - powiedział wiceprezes banku Piotr Mazur.
BNP Paribas BP ma 4,46 mld zł kredytów we frankach. W III kwartale utworzył na ryzyko prawne dodatkowe rezerwy w wysokości 144 mln zł zwiększając je w sumie do 1,68 mld zł.
- To na pewno nie koniec - powiedział Przemek Gdański.
Bank negocjuje ugody indywidualnie z kredytobiorcami. Do tej pory przedstawił propozycje ugód blisko 5 tys. klientów, z których ponad tysiąc zaakceptował propozycje negocjacji, a 825 ugód zostało już zawartych.
Jacek Ramotowski