Jak kryzys energetyczny wpływa na gospodarki światowe
Ostatnie wydarzenia dobitnie pokazują, że utrzymanie bezpieczeństwa energetycznego jest istotnym wyzwaniem zarówno dla UE, jak i krajów członkowskich NATO. Pozostaje ono kluczowym czynnikiem strategicznym dla administracji rządowej, sektora wojskowego i prywatnego.
Aspekt militarny nie jest tu bez znaczenia, zwłaszcza, gdy szantaż energetyczny wykorzystywany jest jako broń w ramach wojny hybrydowej z Zachodem. Gdy światowe gospodarki borykały się jeszcze ze skutkami pandemii COVID-19, a nastroje konsumentów spadły do rekordowo niskich poziomów, Rosja dokonała inwazji na Ukrainę, co dodatkowo spotęgowało wzrost niepewności i sprawiło, że coraz głośniej zaczęto mówić o widmie recesji.
Dziś nie jest już żadną tajemnicą, że Rosja na przestrzeni lat realizowała swoją strategię energetyczną wobec Europy. Jej główne cele koncentrowały się na możliwie największym uzależnieniu krajów UE od rosyjskich dostaw surowców energetycznych.
Przez wiele lat ekonomiści i eksperci ds. energetyki przekonywali o bilateralnej zależności w stosunkach UE-Rosja, zwłaszcza w kontekście dostaw energii. Wieloletnia polityka energetyczna większości rządów państw unijnych, poparta decyzjami samej Brukseli doprowadziła do sytuacji, w której UE stała się niemal całkowicie zależna od rosyjskiego gazu i pozostałych surowców energetycznych. Oznacza to również, że kraje UE stanowią dla Rosji najważniejszy rynek eksportowy, a lukę po jego zablokowaniu trudno będzie szybko wypełnić. Do tego dochodzi jeszcze kwestia europejskich inwestycji i technologii. Na Kremlu panowało jednak przekonanie, że Rosja może znacznie dłużej przetrwać bez technologii z Europy i inwestycji z krajów UE, niż Unia Europejska będzie w stanie funkcjonować bez dostaw rosyjskiego gazu.
Dość szybko przyszło nam zweryfikować te prognozy... Najbliższe lata pokażą, w jakim stopniu Unia Europejska będzie w stanie wywiązać się z dotychczasowych deklaracji zwiększenia dywersyfikacji w zakresie importu surowców energetycznych, a na ile pozostanie w jakimś stopniu nadal zależna od Rosji. W niektórych krajach wspólnoty już zaczęto sugerować możliwość zniesienia europejskich sankcji i de facto powrót do "business as usual" z Moskwą.
Na przestrzeni lat, głównie strona niemiecka forsowała taki plan transformacji energetycznej, w ramach którego korzystanie z rosyjskiego gazu w formie paliwa przejściowego byłoby niezbędne. Gaz z Rosji miał zgodnie z tym scenariuszem pełnić funkcję paliwa przejściowego i być wykorzystywany do czasu zakończenia transformacji i całkowitego przejścia na odnawialne źródła energii. Nie ulega wątpliwości, że skutkiem ubocznym całego planu była możliwość osiągnięcia niemieckiej dominacji w Europie w kontekście szeroko pojętej energetyki. Uzależnieniu od rosyjskich dostaw surowców do Europy sprzyjało lansowanie polityki sprzeciwu, czy wręcz blokowania inwestycji w obszarze energii jądrowej przy jednoczesnych coraz silniejszych naciskach na odejście od energetyki opartej na węglu i paliwach kopalnych.
Konsekwencje realizowanego przez całe lata planu widać dziś gołym okiem. Zgodnie z promowanym w całej Europie harmonogramem transformacji energetycznej i wszelkich porozumień, które się z nim wiązały, również Polska została w dużym stopniu uzależniona od surowców z Rosji i Niemiec. Przez długi czas nawet węgiel, który stanowi niemal 80 proc. miksu energetycznego w Polsce, sprowadzany był z Rosji. Po inwazji na Ukrainę wszystko uległo diametralnym zmianom. Węgiel z Rosji zastępowany jest przez surowiec z USA, Australii, a nawet RPA, Indonezji i Kolumbii.
Sporo zmieniło się również w kontekście gazu ziemnego. Zgodnie z założeniami terminal LNG w Świnoujściu ma być w stanie pokryć praktycznie połowę rocznego zapotrzebowania Polski na gaz. Resztę byłby w stanie zagwarantować rurociąg Baltic Pipe i strumień gazu płynący do Polski z Norwegii. W kontekście gazu ziemnego, nawet pomimo wstrzymania dostaw gazociągiem jamalskim, Polska dysponuje jednak alternatywą, w postaci infrastruktury przesyłowej o wydajności zdolnej pokryć krajowe zapotrzebowanie z innych źródeł. Do rozstrzygnięcia pozostaje kluczowa kwestia - zakontraktowanie dostaw gazu w odpowiedniej ilości w celu zabezpieczenia krajowych rezerw w przypadku przedłużającej się eskalacji kryzysu energetycznego, u którego progu stanęła cała Europa.
Inwazja Rosji na Ukrainę spowodowała znaczny wzrost cen gazu do poziomu niespotykanego od ponad dekady. Ceny tego surowca dla gospodarstw domowych wzrosły na terenie Europy średnio o 22 proc. w stosunku do poziomu z 2021 r. To jeszcze nie wszystko, w samych Niemczech, Wielkiej Brytanii i Niderlandach ceny poszły w górę odpowiednio o 58 proc., 83 proc. oraz 85 proc.
Uzależnienie od rosyjskich dostaw nie jest jednak jedynym orężem, po który sięga Rosja w starciu z krajami Europy. Równie groźne wydaje się być wykorzystywanie zakrojonych na szeroką skalę kampanii dezinformacyjnych, mających na celu wywołanie możliwie największych niepokojów społecznych w krajach wspólnoty. Już od pewnego czasu widać symptomy skuteczności tej strategii.
Badanie Assay Index 2022 przeprowadzone przez pracownię Maison & Partners wykazało brak stabilizacji finansowej wśród Polaków, obawy o stan oszczędności i zmniejszony apetyt na inwestycje.
Obecny stan prowadzi również do niebezpiecznej sytuacji, w której coraz trudniej o utrzymanie bezpiecznej poduszki finansowej. Jednak pomimo niesprzyjających warunków można zaobserwować jeszcze jeden ciekawy trend. Chodzi o gromadzenie oszczędności i odkładanie większych inwestycji "na lepsze czasy".
Nie ma się co dziwić, że Kreml próbuje odzyskać utracone źródła dochodów i zablokowane rynki. Skoro nie ma na to szans w sferze dyplomatycznej i geopolitycznej, pozostaje próba wywołania rzekomo oddolnych protestów społecznych i wykorzystanie mechanizmów dezinformacji do przywrócenia utraconego w wyniku sankcji i tarcz antyputinowskich status quo.
Jak widać, taka taktyka niestety także w Polsce trafiła na podatny grunt. Sopocka pracownia badawcza PBS na zlecenie Multiconsult Polska w związku z raportem "Transformacja energetyczna - szanse i wyzwania w kontekście rezygnacji z surowców rosyjskich" zapytała Polaków o ceny paliw, jakie byliby w stanie zaakceptować w zamian za uniezależnienie się od surowców rosyjskich. Jedna trzecia ankietowanych (34 proc.) przyznała, że ceny paliw już są zbyt wysokie, w związku z czym powinniśmy wrócić do importu surowca ze Wschodu. Niemal tyle samo osób (32 proc.) wskazało, że zaakceptowałoby cenę 10 zł za litr paliwa, w zamian za niezależność od importu z Rosji.
Tymczasem analiza Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) przedstawiła kwestię wzrostu cen energii w zupełnie innym świetle. Wystarczy tylko rzut oka na dane statystyczne, żeby dostrzec, że Węgry, Rumunia i Polska zanotowały najniższy w UE wzrost cen energii i gazu od stycznia do października 2022 r. wobec tego samego okresu 2021 r.
Średnia wysokość ceny za energię elektryczną w Unii Europejskiej od stycznia do października 2022 r. względem analogicznego okresu 2021 r. wzrosła o 45 proc., a gazu o ponad 90 proc. - wskazał w analizie PIE.
Pomimo rekordowych środków (264 mld euro) przeznaczonych wówczas w Niemczech na ograniczanie skutków wysokich cen, ceny energii elektrycznej wzrosły o prawie 40 proc., a gazu o 195 proc. Tymczasem w Polsce ceny były nieznacznie wyższe niż rok wcześniej, "pomimo relatywnie niedrogiej pomocy rządowej wynoszącej 12,4 mld euro, czyli ok. 2,2 proc. PKB".
Przytoczone przykłady dobitnie pokazują kontrast pomiędzy tym, w jaki sposób informację o inflacji i wzroście cen energii do swoich celów wykorzystuje prokremlowska propaganda, a jaki jest stan faktyczny.
Warto jednak zwrócić uwagę, że próba znalezienia genezy potężnych podwyżek cen energii w Europie i na świecie, wbrew pozorom nie jest taka prosta. O ile wojna w Ukrainie znacząco przyspieszyła pewne procesy, o tyle w dużym stopniu za widmo kryzysu energetycznego odpowiadają też całe lata zaniedbań w kwestii bezpieczeństwa energetycznego i dywersyfikacji źródeł energii. Niemcy, które przez lata korzystały na swojej pozycji energetycznego hegemona w tej części Europy, wpadły w pułapkę uzależnienia od dostaw surowców z Rosji przy jednoczesnym wygaszaniu elektrowni i niechęci do atomu. Konsekwencje tych działań właśnie obserwujemy.
Nie należy również zapominać o problemach, które w światowej gospodarce spowodowała pandemia COVID-19. Zachwianie łańcuchów dostaw z jednej strony i spory wzrost zapotrzebowania na energię z drugiej, to gotowa recepta na wejście w kryzys. Gdy dodamy do tego opróżnienie zapasów surowców energetycznych w związku z mroźną zimą, a następnie wybuch wojny na Ukrainie i sięgnięcie przez Rosję po energetyczny szantaż - mamy obraz stanu, w jakim znajdujemy się obecnie.
Oczywiste jest również, że kraje Unii Europejskiej zmuszone do poszukiwania alternatywnych łańcuchów dostaw źródeł energii w innych częściach globu siłą rzeczy podbijają popyt tam, gdzie rynek był zbilansowany i nie mógł dostarczyć większej ilości podaży.
Prezes Banku Światowego David Malpass informował w 2022 r., że Europie grozi recesja. Aż 80 proc. dużych gospodarek doświadcza spowolnienia wzrostu PKB, a Bank Światowy prognozował, że 2022 r. będzie jednym z najgorszych lat pod względem ubóstwa na świecie od przełomu wieków.
W ostatniej dekadzie Rosja zaprezentowała cały wachlarz zagrożeń hybrydowych skierowanych przeciwko zasobom i politykom energetycznym oraz dostawom energii członków NATO, a także innych państw. Posługiwała się presją polityczną i ekonomiczną, w połączeniu z kampaniami dezinformacji, aby torpedować wysiłki zmierzające do ograniczenia zależności poszczególnych krajów od zasobów energetycznych Rosji. Zakłócanie dostaw również wykorzystywane już było w przeszłości.
W Niemczech Rosja wykorzystała swoje komercyjne i polityczne powiązania, a także jak się podejrzewa, inne wrogie wpływy by realizować kontrowersyjny rurociąg Nord Stream II. Istnieją również niepodważalne dowody na to, że wspierane przez Rosjan cyberataki na zasoby energetyczne wymierzono w kilka innych państwach członkowskich Sojuszu, w tym w Polskę, Turcję, Wielką Brytanię i w USA.
Rosyjska inwazja na Ukrainę zmusiła cały zachodni świat do ponownej oceny strategii surowcowej i transformacji energetycznej.
Zdolność do dywersyfikacji, zabezpieczania łańcuchów dostaw i budowy wewnętrznej synergii regionalnej, stanowią dziś filary bezpieczeństwa energetycznego i odporności państw na coraz trudniejsze do przewidzenia kryzysy społeczno-ekonomiczne.
Warto jednocześnie zwrócić uwagę na pewien istotny fakt - Rosja od czasu inwazji na Ukrainę zaprzestała publikowania statystyk dotyczących handlu zagranicznego. Tymczasem to właśnie wymiana dóbr i usług z innymi państwami jest kluczową informacją dla zrozumienia jej obecnej sytuacji gospodarczej - eksport stanowił bowiem około 10 proc. PKB tego kraju w 2021 r. Analitycy EMIS (ISI Emerging Markets Group) w raporcie sektorowym "Russia-Ukraine War Impact on Global Oil and Gas Sector" wskazują, że w 2021 r. Rosja była największym na świecie eksporterem gazu ziemnego, sprzedając prawie ćwierć (23,6 proc.) globalnego wolumenu, a także drugim po Arabii Saudyjskiej eksporterem ropy naftowej (12,8 proc. globalnej sprzedaży).
Z badań przeprowadzonych przez Komisję Europejską (KE) wynika, że nakładane sankcje przynoszą oczekiwane efekty. Moskwa zaczęła gospodarczo słabnąć. Patrząc szeroko, choć Rosja zarabia krocie na sprzedaży ropy i gazu do Azji, kwoty te mogą nie wystarczyć na uratowanie coraz bardziej pogrążonej w wojnie gospodarki.
Większość państw jako broń w walce ze wzrostem cen stosuje politykę pieniężną, czyli podwyżki stóp procentowych. Oczywiste jest, że naprawienie koniunktury wymaga czasu i cierpliwości. Wpływ podwyżek stóp procentowych może nie być odczuwalny w gospodarce krótkookresowo. Realne skutki zaobserwujemy z pewnym opóźnieniem.
Rządy znacznie zintensyfikowały działania w odpowiedzi na kryzys energetyczny, aby złagodzić jego skutki dla gospodarstw domowych i firm znajdujących się w trudnej sytuacji. Początkowo środki wsparcia przybierały głównie formę ograniczonych transferów rządowych uzależnionych od potrzeb (np. bony energetyczne) i niższych podatków (energetycznych) w większości krajów z wyjątkiem Francji, a później Hiszpanii, które wprowadziły ogólne limity cenowe odpowiednio na energię elektryczną i gaz.
Optymalną reakcją polityczną na kryzys energetyczny byłaby szybka strukturalna przebudowa europejskiego rynku energetycznego. Z perspektywy czasu oczywiste wydaje się dążenie do zwiększenia inwestycji w infrastrukturę energii odnawialnej i realne alternatywy dla gazu z gazociągów, takie jak terminale LNG w portach, ale wymagają one wcześnie podjętego zaangażowania strategicznego i dodatkowego wsparcia fiskalnego, aby osiągnąć przewidywalność dla przedsiębiorstw.
Sytuacje kryzysowe nierzadko otwierają zupełnie nowe możliwości. Istotny potencjał w kontekście transformacji energetycznej oferuje Polsce Morze Bałtyckie. Dla polskiej części administracyjnej szacowany jest on na blisko 28 GW, co stanowi niemal połowę obecnej mocy polskiego systemu elektroenergetycznego.
Dość intrygująco wygląda natomiast perspektywa wykorzystania wodoru w charakterze paliwa. Okazuje się bowiem, że próby zastąpienia paliw kopalnych wodorem muszą napotkać na liczne wyzwania. Dość ostrożne wyliczenia w tym zakresie wskazują, że przejście na zasilanie wodorem w oparciu o gaz ziemny wyłącznie samochodów osobowych w Polsce wiązałoby się ze zwiększeniem krajowego zużycia gazu o połowę. Do tego doszłyby także potencjalne problemy z dostępnością gazu w sektorze nawozów. Gdyby zaś wodór na cele transportu pozyskiwać w procesie elektrolizy wody, wymagałoby to wytworzenia siedmiokrotnie większej ilości energii elektrycznej, niż w całym 2019 r. w Polsce.
Aktualnie obserwujemy wyścig z czasem o zastąpienie paliw kopalnych alternatywnymi źródłami energii, w tym m.in. energią termojądrową. Dość ostrożne prognozy ekspertów i futurologów sugerują, że od wizji, w której ludzkość będzie mogła rozwiązać problem dostępności energii dzielą nas co najmniej trzy dekady. Do tego czasu, pozostaje nam dalsze wykorzystywanie tradycyjnych źródeł energii i sukcesywne przechodzenie na odnawialne źródła energii. Transformacja energetyczna musi się jednak dokonać w sposób przemyślany po to, aby po kilku dekadach nie okazało się, że "wylaliśmy dziecko z kąpielą".
Piotr Łuczuk
Biznes INTERIA na Twitterze. Dołącz do nas i czytaj informacje gospodarcze
Zobacz również: