Jerzy Kwieciński: Nie dostałem propozycji, która zrekompensowałaby budżetowi utrzymanie tzw. 30-krotności

- Jak dotąd znikąd nie pojawiła się propozycja, która zrekompensowałaby budżetowi utrzymanie limitu 30-krotności składek na ZUS - powiedział PAP minister finansów, inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. Dodał, że skutkiem utrzymania limitu będzie konieczność znalezienia dodatkowych dochodów albo redukcja wydatków o 5 mld zł.

- Jak dotąd znikąd nie pojawiła się propozycja, która zrekompensowałaby budżetowi utrzymanie limitu 30-krotności składek na ZUS - powiedział PAP minister finansów, inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. Dodał, że skutkiem utrzymania limitu będzie konieczność znalezienia dodatkowych dochodów albo redukcja wydatków o 5 mld zł.

Minister podkreślił, że ponad 5 mld zł przychodów z tytułu zniesienia limitu 30-krotności zostało wpisane do ustawy budżetowej na 2020 rok i projekt ten przyjęła Rada Ministrów. - Ja ten projekt podpisałem i zdania nie zmieniam. Do Sejmu trafia rządowe przedłożenie i w parlamencie będę reprezentował stanowisko całego rządu - wskazał. Przypomniał też, że zniesienie limitu zostało wpisane do Wieloletniego Planu Finansowego przekazanego do Komisji Europejskiej.

Wskazał, że z obowiązujących zasad budżetowych wynika, że rezygnacja z jednego źródła dochodu do budżetu, oznacza konieczność znalezienia nowych, lub ograniczenia wydatków. Dodał, że to nawet nie jest tylko sama kwestia zwiększenia deficytu, ale zgodności budżetu z ustawą o finansach publicznych.

Reklama

Podkreślił, że ostateczną decyzję na temat kształtu przyszłego budżetu podejmie już nowy Sejm. Dlatego też konieczne jest ponowne przekazanie do Sejmu projektu ustawy budżetowej przez rząd po ukonstytuowaniu się nowej Rady Ministrów.

- Jeżeli chcielibyśmy wprowadzić zmiany podatkowe, które miałyby w przyszłorocznym budżecie zrekompensować utratę wpływów ze zniesienia limitu 30-krotności, to powinny one zostać ogłoszone do końca listopada i przeprowadzone przez proces legislacyjny do końca bieżącego roku - powiedział. Zaznaczył jednak, że propozycje, które do tej pory zgłoszono nie wystarczą na "załatanie dziury, która może wynieść znacznie ponad 5 mld zł".

Wskazał, że jednym z takich pomysłów jest np. ograniczenie szarej strefy w gospodarce zużytymi olejami. Powiedział, że "były na ten temat rozmowy na poziomie rządu, ale propozycja ta nie weszła jeszcze w tzw. tryb operacyjny". Zaznaczył też, że wpływy do budżetu wynikające z wprowadzenia regulacji w gospodarowaniu "przepracowanymi olejami", to ok. 400-500 mln zł, a więc "nadal co najmniej 10 razy mniej niż wyniosłaby dziura w budżecie po utrzymaniu limitu 30-krotności".

Poproszony o opinię na temat pomysłu wprowadzenia tzw. congestion tax, czyli podatku od supermarketów, o którym mówiła w jednej z rozgłośni radiowych szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii Jadwiga Emilewicz, powiedział, że "pani minister Emilewicz wycofała się z tego pomysłu, więc pozostał on w sferze ekonomicznej publicystyki".

Z kolei zapytany o możliwość wprowadzenia podatku od tzw. niezdrowej żywności, wskazał, że jest to pomysł analizowany od lat przez różne środowiska, ale nie jest on "wpisany w żadną ustawę". Dopytywany o to, czy jest zwolennikiem wprowadzenia takiej daniny wskazał, że jego osobiste poglądy nie mają większego znaczenia. - Muszę na to przede wszystkim patrzeć chłodno (...) analizować, jakie będą konsekwencje wprowadzenia takiego podatku nie tylko dla budżetu, ale też dla gospodarki.

Dodał, że tak samo jest ze zniesieniem limitu 30-krotności, "niezależnie od tego, co prywatnie myślę o zmienności prawa dla przedsiębiorców".

Kwieciński nie zgodził się z sugestiami niektórych ekonomistów, którzy twierdzą, że decyzja o zniesieniu limitu negatywnie odbije się na kasie państwa za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, ponieważ będzie ono musiało wypłacać osobom najlepiej dziś zarabiającym bardzo wysokie emerytury. Podkreślił, że z prognoz wynika, że "planowane wypłaty emerytur w stosunku do prognoz dotyczących PKB brutto będą w przyszłości maleć. Dodał, że "nasz system (emerytalny) to nie jest taki system, jak w przypadku ubezpieczeń prywatnych. - Państwo przejmuje na siebie zobowiązania względem emerytur i wypłaca je wtedy, gdy one następują - powiedział.

Zapytany o możliwość zmiany reguły wydatkowej, tak by była ona bardziej elastyczna (obecnie górny limit wydatków jest obliczany na podstawie prognozowanego wskaźnika inflacji powiększonego o 1 punkt procentowy - PAP), Kwieciński powiedział, że "powinnyśmy bacznie obserwować jej działanie, analizować skutki i na ten temat dyskutować". Nawiązując do wypowiedzi członka Rady Polityki Pieniężnej Łukasza Hardta, który w rozmowie z PAP zasugerował, że regułę wydatkową w Polsce należałoby "uczynić bardziej elastyczną i przyjazną cyklicznie", minister finansów powiedział, że potrzebny jest stały monitoring i analiza tego, jak dobrze reguła funkcjonuje przede wszystkim dla finansów publicznych, ale i dla gospodarki.

- Na stabilizującą regułę wydatkową trzeba patrzeć nie jak na jarzmo tylko jak na mechanizm pozwalający na osiągniecie celów, m.in. takich jak niski deficyt sektora czy zadłużenie państwa - sektora rządowego i samorządowego - względem PKB. Tych celów się trzymamy, pytanie tylko, czy my dobrze definiujemy te cele - wskazał. Zaznaczył, że teraz, gdy mamy relatywnie tani pieniądz, a zadłużenie do PKB szybko spada, (...), to powinniśmy zastanowić się, czy nie powinnyśmy tego faktu wykorzystać i większego akcentu położyć na tzw. cele rozwojowe.

Projekt ustawy budżetowej na 2020 rok jest w Sejmie, ale trafił tam jeszcze przed wyborami. W myśl przepisów musi być tam ponowne przekazany przez nowy rząd. Zgodnie z Konstytucją, od momentu wpływu projektu do Sejmu, parlament ma cztery miesiące na przedłożenie budżetu prezydentowi. Jeśli tego nie zrobi, prezydent ma prawo rozwiązać Sejm.

Zgodnie z projektem budżetu dochody i wydatki wyniosą po 429,5 mld zł, co oznacza, że w przyszłym roku w kasie państwa nie będzie deficytu. Założono, że deficyt sektora finansów publicznych (według metodologii unijnej) ukształtuje się na poziomie 0,3 proc. PKB. Projekt zakłada zniesienie limitu 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce, dotyczącego składek na ZUS. Chodzi o limit dochodów, po przekroczeniu którego przestaje się płacić składki na ZUS. Zmiana ta oznacza dodatkowe dochody w kwocie 5,1 mld zł netto.

Przyjęto wzrost PKB (w ujęciu realnym) o 3,7 proc., średnioroczną inflację w wysokości 2,5 proc., wzrost przeciętnego rocznego funduszu wynagrodzeń w gospodarce narodowej oraz emerytur i rent o 6,3 proc., wzrost spożycia prywatnego o 6,4 proc.

Na prognozowane dochody mają mieć wpływ m.in. wzrost gospodarczy, przewidywany wzrost inflacji, a także efekt już wdrożonych i aktualnie przygotowywanych zmian systemowych dotyczących dalszego uszczelnienia systemu podatkowego.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Jerzy Kwieciński | 30-krotność ZUS | składki ZUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »