Jeśli Belka zostanie ...
Wobec decyzji posłów o trwaniu do końca kadencji i prezydenckiej zapowiedzi odrzucenia dymisji prezesa Rady Ministrów, najwcześniejszym terminem wyborów parlamentarnych jest 18 września. - To przedłużanie agonii obecnej ekipy jest zgodne z prawem, ale fatalnie rzutuje na pierwszy rok pracy nowego gabinetu - uważają konstytucjonaliści. Wyłoniony po wyborach rząd nie będzie miał np. żadnej swobody uchwalenia budżetu.
Po wyrażonej wczoraj przez Sejm woli trwania do jesieni, dziś premier Marek Belka ma formalnie ogłosić dymisję swojego rządu. Jeśli wszystko potoczy się według scenariusza, z którym oswajała opinię publiczną głowa państwa, to obecny skład Rady Ministrów będzie rządził do jesieni. W przypadku nieprzyjęcia rezygnacji, zgodnie z konstytucją najwcześniejszym terminem, w którym prezydent może zarządzić wybory parlamentarne, jest 18 września. Oznacza to, że to ekipa Marka Belki przygotuje i wniesie do Sejmu projekt budżetu - ma na to czas do końca września. Zgodnie z art. 222 konstytucji, Rada Ministrów przedkłada projekt ustawy budżetowej na rok następny najpóźniej na 3 miesiące przed rozpoczęciem roku budżetowego. Tylko w wyjątkowych przypadkach możliwe jest późniejsze przedłożenie projektu.
Swoje zdanie w sprawie przyszłorocznego budżetu może wyrazić także parlament. Gdyby Sejm chciał, by przyszłoroczną ustawę budżetową przygotowywała nowa ekipa, musi zebrać większość zdolną do przeprowadzenia konstruktywnego wotum nieufności - tj. obalić gabinet M. Belki i zaproponować nowego premiera. Do odwołania potrzeba zgody większości ustawowej liczby posłów. Wobec 255 głosów, które udało się zgromadzić opozycji podczas głosowania nad samorozwiązaniem, sprawa konstruktywnego wotum nieufności pozostaje otwarta. Decyzję o tym, że to nie ekipa prof. M. Belki będzie przygotowywała plan dochodów i wydatków na następny rok, może podjąć także prezydent. Swoje plany nieodwoływania premiera uzasadniał on majowym szczytem Rady Europy, na którym Polska jako gospodarz nie może występować bez rządu. Jeśli jednak po 17 maja głowa państwa przyjęłaby dymisję Rady Ministrów, to zapoczątkowałoby to również procedurę powoływania nowego gabinetu. W tym wypadku pierwszy ruch należy do prezydenta, potem - w przypadku niezaakceptowania kandydata przez Sejm, to posłowie próbowaliby stworzyć rząd - i w razie fiaska - na czele rządu stanąłby faworyt A. Kwaśniewskiego. Według specjalistów optymistyczny wariant pozwala wyłonić rząd po 14 dniach, przy pesymistycznym - Rada Ministrów tworzyłaby się 70 dni - czyli do września.
Magdalena Wojtuch
Opinie:
prof. Stanisław Gebethner, konstytucjonalista, Instytut Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego:
Jeśli prezydent nie przyjmie rezygnacji premiera, to będziemy mieli dalej do czynienia z normalnie funkcjonującym rządem. To nie jest gabinet, którego dymisja została przyjęta i który pełni funkcje administracyjne do czasu powołania nowej Rady Ministrów. Mamy tu do czynienia z gestem politycznym i rząd nadal działa. Może go obalić jedynie Sejm w drodze konstruktywnego wotum nieufności, jeśli posłowie będą zdolni je uchwalić.
prof. Mirosław Granat, konstytucjonalista Uniwersytet Marii Skłodowskiej-Curie w Lublinie, członek rady Instytutu Sobieskiego:
Cały układ polityczny postanowił doczłapać do września. Grozi nam, że od dziś do 18 września - czyli do pierwszego możliwego terminu wyborów ten gabinet będzie gnił. Tym niemniej jest pełnowładnym rządem RP, chociaż politycznie jest ekipą trwania. Jednak premier ma pełnię praw obowiązków, swojej odpowiedzialności, i nie może się od nich uchylać. Pojawia się jednak pytanie, czy ten rząd będzie się zajmował przygotowywaniem nowych ustaw. Moim zdaniem, powinien w miarę możliwości jak najstaranniej prowadzić prace legislacyjne po to, żeby zostawić materiał dla kolejnej ekipy. Ona może go odrzucić. To jest casus z 1997 r., kiedy rząd premiera W. Cimoszewicza zaniechał prac nad projektem ustawy budżetowej, tłumacząc, że zostawia wolne pole dla nowego rządu. Za zaniechanie prac ekipa AWS chciała postawić obecnego marszałka przed Trybunałem Stanu. Obecny rząd, mimo swojej słabości, powinien m.in. przygotowywać projekt ustawy budżetowej. Nowy rząd, nawet gdyby wybory odbyły się w najwcześniejszym możliwym terminie, nie zdąży już wnieść swojego projektu i będzie przez rok związany tym, co przygotowali poprzednicy, bo nowelizacja nie jest prosta do przeprowadzenia.