Jest furtka, która pozwoli bankom nie księgować strat

Rządowy dług tanieje w oczach, w związku z tym banki powinny ponieść miliardowe straty. Nie w rachunku zysków wprawdzie, ale w kapitale. Jest jednak furtka, która pozwala im ich nie księgować aż do 2023 roku, a przynajmniej nie w całości. Z tej furtki skorzystał ING Bank Śląski, który ogłosił właśnie ubiegłoroczne bardzo dobre wyniki.

Problem polega na tym, że na skutek wprowadzenia podatku bankowego, a potem jeszcze bardziej po wybuchu pandemii banki kupowały tyle obligacji skarbowych lub gwarantowanych przez państwo, że ich portfele pękają od nich w szwach. Te papiery stanowią już ok. 30 proc. ich całych aktywów.

Banki kupowały rządowe papiery, kiedy ich rentowność była niska, a więc były drogie. Ale rentowność 10-letnich polskich obligacji skarbowych wzrosła z nieco ponad 1,2 proc. rok temu do 3,977 proc. 3 lutego. Osiągnęła ponad 4,09 proc. 18 stycznia. Jaki jest tego powód? Szalejąca inflacja i podążający za nią wzrost stóp procentowych. Wzrost rentowności oznacza, że obligacje tanieją. A dla banków oznacza to straty.

Zasady księgowe mówią jasno, że jeśli bank zapłacił za papier więcej niż wart jest obecnie, to musi odnotować stratę. Ale jeśli chodzi o obligacje, te nie mają wpływu na rachunek wyników, lecz bezpośrednio na kapitał. Po prostu bank odlicza od kapitału stratę poniesioną na obligacjach i w ten sposób ma go mniej. Dotyczy to oczywiście nie wszystkich papierów, którymi banki wypchały swoje portfele, ale lwiej ich części.

Reklama

Straty podliczył Santander Bank Polska, który podał w środę, że przecena obligacji skarbowych spowodowała obniżenie jego współczynnika kapitałowego o 1,4 punktu procentowego w ostatnim kwartale zeszłego roku. Naukowcy z Uniwersytety Łódzkiego Czesław Lipiński i Wojciech Zatoń oszacowali, że starty banków na rządowym długu wyniosły w zeszłym roku ok. 20 mld zł. A to oznaczałoby, że przeciętnie kapitały polskiego sektora bankowego stopnieją o blisko 10 proc.

Jak uniknąć strat?

Tych strat uniknąć się nie da, choć oczywiście obligacje mogą znowu zdrożeć, co jednak jest bardzo mało prawdopodobne. Ale jest furtka, która pozwala bankom nie księgować ich w całości już za zeszły rok. W kolejnym mogą obniżyć kapitały tylko o część strat. I tak aż do 2023 roku. Furtkę otworzyła Komisja Europejska, a uchwalił Parlament Europejski w czerwcu 2020 roku, a więc po wybuchu pandemii.

Tą furtką jest uchwalona na okres kilku lat po pandemii, tymczasowa nowelizacja artykułu 468 Rozporządzenia CRR, będącego "konstytucją" zasad ostrożnościowych dla banków. Pozwala ono - za zgodą nadzoru krajowego, czyli Komisji Nadzoru Finansowego - do końca 2022 roku nie obniżać kapitału o całość strat poniesionych na rządowym (a także samorządowym) długu. I z tej właśnie furtki skorzystał ING BŚK.

 - Wystąpiliśmy o zgodę na tymczasowe traktowanie (strat wynikających z aktualizacji wyceny obligacji), w taki sposób, żeby nie wpływały negatywnie na wycenę. Tego negatywnego wpływu na wycenę nie ma - powiedziała na zdalnej konferencji prasowej poświeconej prezentacji zeszłorocznych wyników banku jego wiceprezes Bożena Graczyk.

Kapitał banku i tak solidnie się skurczył w ciągu ostatniego roku, i na koniec grudnia łączny współczynnik kapitałowy wyniósł 15,08 proc. Oznacza to spadek aż o 4,4 punktu procentowego w ciągu roku oraz o 2,57 pp w ciągu ostatniego kwartału zeszłego roku. Stało się tak z powodu wypłaty 663 mln zł dywidendy, spłaty 150 mln zł pożyczki podporządkowanej oraz wzrostu aktywów ważonych ryzykiem, czyli po prostu kredytów. Bank mimo to zamierza z zeszłorocznego zysku przeznaczyć 30 proc. na dywidendę.

Zysk ten był natomiast naprawdę imponujący, bo bank zarobił w zeszłym roku 2,3 mld zł, czyli o 73 proc. więcej niż rok wcześniej. Jego rentowność kapitałów wzrosła do 13,6 proc. i prawdopodobnie w ten sposób stał się najbardziej rentowną polską instytucją kredytową. Stało się tak pomimo, że bank był pod bardzo silną presją wzrostu kosztów spowodowanych inflacją i pogonią wynagrodzeń za wskaźnikami wzrostu cen.

- Nie wyobrażam sobie, żebyśmy tworzyli lukę w wynagrodzeniach pracowników, a wiemy, że utratą dochodów są też dotknięci w związku z "Polskim Ładem" (...) Ostatnią rzeczą jest stworzenie luki płacowej dla naszych pracowników - powiedział na konferencji prasowej prezes Brunon Bartkiewicz.

Skąd się wzięły zyski

Wzrost zysków bank zawdzięcza głównie silnej akcji kredytowej i zmniejszeniu wysokich rezerw utworzonych w 2020 roku o 703 mln zł. Kredyty udzielone klientom wzrosły w ubiegłym roku o 16 proc., a depozyty o 13 proc. i prawdopodobnie ING BŚK będzie jedną z nielicznych w Polsce instytucji, w której wzrost kredytów był szybszy od wzrostu depozytów. Do tego wzrost stóp procentowych spowodował, że zysk netto w IV kwartale zeszłego roku wzrósł aż o 113 proc. w porównaniu do IV kwartału 2020 roku.

Bank przewiduje, że dotychczasowe podwyżki stóp zwiększą jego wynik odsetkowy w tym roku o 700-900 mln zł. Jego wynik odsetkowy z powodu pierwszych podwyżek stóp na jesieni zeszłego roku wzrósł w IV kwartale 2021 o 23 proc. w porównaniu z IV kwartałem 2020 roku.

- Przy wielu niewiadomych szacujemy wpływ (w 2022 roku) na wynik odsetkowy miedzy 700 a 900 mln zł przy stałym bilansie  - powiedziała Bożena Graczyk.

Ale podwyżki stóp mają też swoje drugie oblicze. Ludzie i firmy płacą coraz wyższe raty od kredytów i niektórzy mogą tego nie udźwignąć. Na razie ING BŚK nie odnotował pogorszenia się jakości kredytów w związku z podwyżkami stóp, choć jego koszty ryzyka w ostatnim kwartale zeszłego roku nieco wzrosły.

- Badamy wrażliwość portfela na wysokość stóp i ich wpływ (...) Dziś badania nie wskazują silnych zaburzeń. Koszty obciążenia (spłatą kredytów) będą raczej bardziej wpływały na popyt niż na zdolność do wywiązywania się ze zobowiązań - powiedział Brunon Bartkiewicz.

Wraz ze wzrostem stóp bank zauważył spadek popytu na kredyty hipoteczne. Wartość portfela tych kredytów w ING BŚK wzrosła w ciągu roku o 9,5 mld zł, czyli o 20 proc., ale w ostatnim kwartale zeszłego roku zaledwie o 3 proc. Co więcej, wielu klientów stara się spłacić wcześniej zaciągnięte kredyty. 

- Rynek był słabszy w czwartym kwartale i wynika to ze wzrostu stóp procentowych.

Mamy wcześniejsze i całkowite spłaty kredytów (...) Klienci indywidualni mają relatywnie dużo pieniędzy i przeznaczają je na odciążenie swoich zobowiązań kredytowych - powiedział Brunon Bartkiewicz.

Jacek Ramotowski 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bankowość | bank
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »