Katastrofa wisi na włosku
Pat w sprawie ostatniego odcinka nowej linii energetycznej dla miasta. Bez niej Poznań może zostać bez prądu. Wartą 350 mln złotych inwestycję zablokowali mieszkańcy.
Spółka PSE Operator, która odpowiada za najważniejsze linie energetyczne w kraju, bezskutecznie próbuje wymienić linię zasilającą Poznań. Prace utknęły w pobliskiej gminie Kórnik, w miejscowości Kamionki. Protesty mieszkańców nowego osiedla domków, które powstało w rejonie inwestycji, całkowicie ją zablokowały.
W efekcie PSE nie może zakończyć prac i uruchomić całej linii Ostrów - Plewiska o długości 144 km i napięciu 400 kV, bo brakuje ostatniego odcinka o długości 7,5 km.
- właśnie w Kamionkach. Powstała już część z Ostrowa Wlkp. do Kromolic (ok. 112 km) i na terenie powiatu Poznań - od Plewisk do Kromolic (ok. 24 km). Cała inwestycja kosztuje 350 mln zł. PSE szacuje, że spor-ny odcinek będzie kosztować aż 30 mln zł ze względu m.in. na opóźnienia prac i wzrost kosztów robocizny.
Prezes PSE Stefania Kasprzyk tłumaczy, że chodzi o inwestycję o szczególnym znaczeniu dla zasilania Poznania, ale też dla bezpieczeństwa systemu energetycznego kraju. Wymiana starej linii (o napięciu 220 kV) jest niezbędna dla zapewnienia całej aglomeracji poznańskiej ciągłości dostaw energii.
Stolica Wielkopolski otrzymuje energię z Elektrociepłowni Poznań oraz z elektrowni Dolna Odra i Pątnów (są połączone z miastem innymi liniami). Jednak oba te zakłady wykorzystują do schładzania bloków wodę z naturalnych zbiorników, która w czasie upałów szybko się nagrzewa, więc spada produkcja w obu elektrowniach. - W takiej sytuacji spada też napięcie na liniach zasilających Poznań - tłumaczy Stefania Kasprzyk. - Przy znaczącym spadku napięcia może zostać wyłączona również elektrociepłownia poznańska. A to w praktyce oznacza, że w Poznaniu zabraknie prądu - ostrzega.
Więcej w "Rzeczpospolitej"